poniedziałek, 14 stycznia 2019

STO SZESNASTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...PRZEŻYJ TO SAM...


Smutny jest dzisiaj dzień wiesz - wczoraj, podczas WOŚP zaatakowano nożem prezydenta Gdańska... Dziś zmarł. I nie ma dla mnie znaczenia, że zmarły był prezydentem miasta, ale ogarnia mnie smutek, że był tylko nieco starszy od Ciebie...miał rodzinę, która teraz zapewne nie potrafi się z tego otrząsnąć. Ja, zaraz po Twojej śmierci chciałam dołączyć do Ciebie i gdyby nie dzieci...



Smutny to dzień, bo umarł człowiek. Wiem, wielu ludzi umiera codziennie, ale jednak nie każdy z nich w takim miejscu i czasie. Ty wiesz, że jestem ponad wszelkim różnicami politycznymi, rasowymi, religijnymi i kulturowymi. Ten żal spowodowała po prostu śmierć człowieka.

Popatrz, jak nieobliczalny jest los. "Nie znasz dnia, ani godziny...". Planujemy, walczymy z całym światem, ogarnia nas wszechobecny hejt, a jutro...jutra może nie być. I nie ma tu znaczenia czy jesteś młody, stary, piękny, bogaty, samotny, żonaty czy należysz do jednego albo drugiego ugrupowania politycznego - "nie znasz dnia...". Ech. takie to wszystko przygnębiające. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, że wokół dzieje się coraz więcej zła? Czy może zawsze tak było, ale ja, zajęta zupełnie czymś innym, nie widziałam tego wcześniej?

Czytam też komentarze w internecie - różne. Jedni współczują, inni są pełni nienawiści i szukają winnych tam, gdzie ich nie ma i wymiotować mi się chce. Serio. Jacy wszyscy nagle mądrzy w internecie. Bo przecież to tak prosto napisać. Tylko kiedy trzeba działać...wtedy już nie ma tylu chętnych. Pamiętam, jak jechałam na konferencję onkologiczną do Warszawy, aby poruszyć niebo i ziemię w sprawie refundacji leku. Każdy mógł tam być. Prosiłam wtedy wiele osób, chorych i ich rodzin, aby także pojechali i co? Każdy miał albo za daleko (gdzie jak też miałam przecież ponad 300 km), albo małe dzieci (też miałam), albo to, albo tamto, ale w internecie za to byli bardzo aktywni. Narzekać, narzekać i narzekać i czekać aż ktoś inny zmieni świat za nich!!! Gdyby to była jednostka, to ok, ale to było spore grono ludzi. I samych chorych rozumiem doskonale, aczkolwiek niektórzy których znam z łatwością mogli wtedy tam się pojawić, ale ich rodzin, które tak przecież "walczyły" w internecie już nie. Jak łatwo pisać "walczę o życie mojego bliskiego", jak łatwo napisać "zrobię wszystko", tylko szkoda, że to "wszystko" bardzo często pozostaje wyłącznie w sferze pisania. 

Ktoś inny zmienia świat za Ciebie 
Nadstawia głowę, podnosi krzyk 
A Ty z daleka, bo tak lepiej 
I w razie czego nie tracisz nic 

Przeżyj to sam, przeżyj to sam 
Nie zamieniaj serca w twardy głaz 
Póki jeszcze serce masz

Przecierałam szlaki w wielu miejscach. Lek, za który Ty musiałeś płacić ogromne pieniądze jest refundowany od maja, walczyłam z lekarzami i uświadamiałam pacjentów, niosłam też i niosę nadal nadzieję, ale chyba przede wszystkim pokazałam innym jak wielką siłę daje miłość i jeśli się tylko chce, to można. Wiem, zawiodłam wielu chorych tym, że pozwoliłam Ci umrzeć, że nie udało mi się odnaleźć cudownego leku na raka i bardzo nad tym ubolewam... ale i tak zwyciężyłam siedem lat Twojego życia w rewelacyjnej kondycji, ale wszystko co udało mi się osiągnąć, zrobiłam ruszając d...pę od monitora i działając w realu. 

Ok, już nic nie mówię, bo i na mnie wyleje się fala hejtu, bo ludzie nie lubią, gdy mówi im się prawdę prosto w oczy. Może napisze trochę o tym, co dziś robiłam. Tylko trochę, bo nie było w tym nic interesującego. Przede wszystkim poszłam złożyć reklamację na okulary. Irek, wyobraź sobie, że moje zawroty głowy były przez źle dobrane szkła, a zorientowałam się całkiem przypadkiem, kiedy założyłam stare szkła i... zawrotów nie ma. Niestety, mimo tego musiałam najpierw zapisać się na wizytę do okulistki, która dobierała szkła... Coś czuję, że będzie przeprawa, bo lekarze niezbyt często przyznają się do błędów. Zobaczymy za tydzień, bo wtedy mam wizytę. Następnie zaniosłam buty do szewca, bo coś mi się wydają za wąskie, a żeby biegać po górach trzeba mieć wygodne obuwie. Spotkałam się też z fachowcem od łazienek i od środy przez dwa tygodnie w naszym domu będzie plac budowy. Jednocześnie będzie robiony kompleksowy remont łazienki, prawdopodobnie razem ze ściąganiem tynku, bo pojawiła się pleśń z racji złej wentylacji i szlifowanie podestu na schodach, który popękał w dwóch miejscach i musiałam go reklamować. Będzie bałaganu, że ho ho, ale to wszystko do przeżycia. Później już pół dnia spędziłam w Katowicach w oczekiwaniu na wypis taty, który od piątku był w klinice. Tu, jak się domyślasz, trzeba było swoje odczekać, ale jest przyzwyczajona do tego stanu rzeczy. Po powrocie pozostały mi już tylko zwykłe, przyziemne sprawy. Za to jutro będzie wesoło, bo nasza najstarsza paskuda kończy dwadzieścia lat :). Kiedy to przeleciało?

Bardzo Cie kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka