czwartek, 9 kwietnia 2015

DZIEŃ 5 - PO BURZY ZAWSZE WYCHODZI SŁOŃCE...

 
Oj zabiegany dziś był ten mój dzień. Późno wstałam, więc musiałam ze wszystkim zdążyć przed czternastą, kiedy to miałam wyruszyć do Zatoru , a w drodze powrotnej "zahaczyć" o Bielsko-Biała i zaszaleć z córką na zakupach. Szczerze to nie wiem co ludzie widzą w sklepach typu H&M, CROPP itp? Dla mnie te rzeczy są tam strasznie drogie i większość z nich nie warta swojej ceny. To samo i też chińskie kupię u nas na bazarku:) Ale słowo się rzekło i dotrzymać go było trzeba :). Zanim jednak wyruszyłam, udekorowałam pewną wielką ścianę w moim salonie. Od jakiegoś czasu nie potrafiłam znaleźć na nią pomysłu ale wreszcie mi się udało.  Wydaje mi się, że wyszło całkiem całkiem. Następne będą dmuchawce na korytarzu :)
Droga do Zatoru, zazwyczaj spokojna i pusta dziś wlokła mi się niemiłosiernie z powodu strasznych korków. Pokonuję ją przeważnie w godzinę, a dziś zajęło mi to dodatkowo 30 minut. Jak łatwo obliczyć tam i z powrotem jechałam trzy godziny. Całe szczęście, że córka jechała ze mną, a tej się buzia nie zamyka, więc nie zanudziłam się na śmierć. Może to mało pedagogiczne, ale prawie przez całą drogę wymieniałyśmy się uwagami na temat filmu i książki "50 twarzy Greya" (który obejrzała i przeczytała oczywiście bez mojej wiedzy ;) ) Nie uważam tego rodzaju literatury za najlepszy dla nastolatki, bo jeżeli mi namieszał w głowie, to co dopiero jej, ale ma już prawie siedemnaście lat - cóż mogę zrobić? Tak więc rozpływałyśmy się w zachwytach nad cudownym uśmiechem filmowego Greya itd, itp. Nasza rozmowa przerywana była ciągłymi ochami i achami córki, która co rusz za oknem widziała jakieś "ciacho" :)Nasze wspólne zakupy rozpoczęłyśmy od... jedzenia, no bo trzeba przecież mieć siłę"oblecieć"kilkanaście sklepów :) W McDonalds oprócz wysokokalorycznego i niezdrowego, ale za to bardzo pysznego jedzenia otrzymałyśmy w prezencie szklaneczkę, nie wiem za co ale ważne,że jest :)
No a potem się zaczęło. Sklep za sklepem, wieszak za wieszakiem. Ceny nieziemskie, ale udało nam się upolować kilka fajnych i nie rujnujących kieszeni rzeczy.

Nie znam się na modzie, więc kupuję to, co mi się podoba i w czym się dobrze czuję, dlatego proszę o nie krytykowanie mojego gustu "modowego" :) :) Zrobiłam tylko dwa zdjęcia w przymierzalni ,bo córka stał pod drzwiami i wołała "mamo Ty nie rób sobie selfi tylko przymierzaj". I jak tu człowieku się obfotografować? A po zakupach standardowo - do domowych obowiązków. Wróciłam jednak na tyle późno, że synek szykował się już do spania, więc wystarczyło na moment się obok niego położyć, zaśpiewać piosenkę i już spał.

Mimo, że bardzo kocham swoje dzieci, to naprawdę potrzebowałam tego dnia, tych kilku godzin bez nich (najstarszej nie liczę) żeby odetchnąć, naładować akumulatory i odreagować ostatnie dni. Od jutra znów jestem silna i opanowana, czego i Wam życzę :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka