Normalnie wysiadam psychicznie i fizycznie. Dwadzieścia cztery godziny na dobę sama z synkiem, do tego dochodzą dwie starsze pociechy. A czemu aż tyle sama? Bo mój mąż w ramach zadośćuczynienia za wczorajszy wieczór, zaraz po pracy (nawet do domu nie wszedł) ewakuował się razem z kosiarką do ogrodu, a że ogród jest duży zeszło mu tam aż do wieczora. Takie jego przeprosiny :( Esemesem napisać przepraszam i wziąć nogi za pas. Gdzieżby tam przyszło mu do głowy spytać czy nie trzeba do sklepu zajechać, albo może ktoś potrzebuje do lekarza iść... po co... lepiej zwinąć dupę w troki i mieć święty spokój. Gdybym była złośliwa to zaprowadziłabym mu synka i kazała kosić razem z nim, tak, jak on tym co robi, zmusza mnie do wykonywania wszystkiego z dzieckiem u boku. No ale nie jestem złośliwa, niestety i użerałam się sama. Wiem, wiem, powiecie, że faceci już tacy są, że nie da się ich zmienić, ze to my kobiety mamy rodzić w bólu i cierpieć za grzech Ewy w raju.
Moje zdanie odbiega jednak od tego dość mocno. Nie żyjemy w średniowieczu, a kobieta nie jest służącą swojego męża. Owszem, tak było, że kobieta zajmowała się domem, a mąż zapewniał utrzymanie rodziny, był myśliwym, opiekunem i żywicielem rodziny. Tylko, że w dzisiejszych czasach to kobiety często "noszą spodnie" w domach, podejmują decyzje, zarabiają i zajmują się wszystkim tym co powinni zająć się faceci. I gdzie tu logika? Mamy być facetami w damskiej skórze? Mamy być piękne, miłe, uczuciowe czy mamy być facetem? W naszych czasach obowiązuje coś takiego jak równouprawnienie. Mam takie samo prawo do odpoczynku i chwili spokoju jak mąż. Mam takie samo prawo do poczucia komfortu, że ktoś jest z dzieckiem kiedy ja potrzebuję odetchnąć. I nie dam sobie odebrać tego prawa. Nie, nie i jeszcze raz nie! Będę walczyć, do ostatniej kropli krwi ;). To tyle moich dzisiejszych przemyśleń na temat facetów. A co do przyjemniejszych spraw, to znalazłam w internecie super przepis na domową walkę z cellulitem. Wiadomo, że w pierwszej kolejności trzeba dużo pić wody, ograniczyć kawę itp. ale do tego wszystkiego można zrobić sobie masaż z kawy. Wygląda to tak, że mieszamy "fusatą"kawę z balsamem do ciała i wmasowujemy tą miksturę w miejsca z cellulitem, przez dwie minuty. Uczucie nieziemskie. Kofeina powoduje, że szybciej krąży krew, skóra jest gładka i miękka. Są tez minusy w postaci całej wanny ubrudzonej na brązowo, a drobinki kawy dostają się w różne inne miejsca, do których dotrzeć nie powinny, ale da się to wytrzymać :) O skuteczności tego sposobu opowiem Wam za jakieś dwa tygodnie :) Jest też jeszcze jeden ciekawy sposób z solą morską. Robimy to samo tylko, że nacieramy się właśnie solą morską, lecz tego jeszcze nie próbowałam.
Mój dzień nie należał do szczególnie urozmaiconych, jak wszystkie zresztą. Do południa usiłowałam namówić synka do wyjścia na dwór, bezskutecznie. Tak samo jak namawiałam go do tego, żeby usiadł na nocniku, jedno i drugie zakończyło się niepowodzeniem. Dopiero około piętnastej łaskawie zrobił jedno i drugie. Na dworze robiliśmy z moim tatą kolejny skalniak, a raczej skalniaczek. Wszystko dlatego, że przed domem został nam pień, którego nie da się wykarczować, więc tata uznał, że go zakamufluje właśnie skalniaczkiem. Mi się podoba, a Wam?
A teraz zabieram się za czytanie informacji o relacjach interpersonalnych. Obiecałam, że pomogę napisać niewielką część pracy magisterskie j( z czego się bardzo cieszę, bo w ten sposób dowiem się nowych interesujących rzeczy) więc najpierw muszę wiedzieć coś na ten temat. Może przyda mi się w życiu ta odrobina psychologii :)
Moje zdanie odbiega jednak od tego dość mocno. Nie żyjemy w średniowieczu, a kobieta nie jest służącą swojego męża. Owszem, tak było, że kobieta zajmowała się domem, a mąż zapewniał utrzymanie rodziny, był myśliwym, opiekunem i żywicielem rodziny. Tylko, że w dzisiejszych czasach to kobiety często "noszą spodnie" w domach, podejmują decyzje, zarabiają i zajmują się wszystkim tym co powinni zająć się faceci. I gdzie tu logika? Mamy być facetami w damskiej skórze? Mamy być piękne, miłe, uczuciowe czy mamy być facetem? W naszych czasach obowiązuje coś takiego jak równouprawnienie. Mam takie samo prawo do odpoczynku i chwili spokoju jak mąż. Mam takie samo prawo do poczucia komfortu, że ktoś jest z dzieckiem kiedy ja potrzebuję odetchnąć. I nie dam sobie odebrać tego prawa. Nie, nie i jeszcze raz nie! Będę walczyć, do ostatniej kropli krwi ;). To tyle moich dzisiejszych przemyśleń na temat facetów. A co do przyjemniejszych spraw, to znalazłam w internecie super przepis na domową walkę z cellulitem. Wiadomo, że w pierwszej kolejności trzeba dużo pić wody, ograniczyć kawę itp. ale do tego wszystkiego można zrobić sobie masaż z kawy. Wygląda to tak, że mieszamy "fusatą"kawę z balsamem do ciała i wmasowujemy tą miksturę w miejsca z cellulitem, przez dwie minuty. Uczucie nieziemskie. Kofeina powoduje, że szybciej krąży krew, skóra jest gładka i miękka. Są tez minusy w postaci całej wanny ubrudzonej na brązowo, a drobinki kawy dostają się w różne inne miejsca, do których dotrzeć nie powinny, ale da się to wytrzymać :) O skuteczności tego sposobu opowiem Wam za jakieś dwa tygodnie :) Jest też jeszcze jeden ciekawy sposób z solą morską. Robimy to samo tylko, że nacieramy się właśnie solą morską, lecz tego jeszcze nie próbowałam.
Mój dzień nie należał do szczególnie urozmaiconych, jak wszystkie zresztą. Do południa usiłowałam namówić synka do wyjścia na dwór, bezskutecznie. Tak samo jak namawiałam go do tego, żeby usiadł na nocniku, jedno i drugie zakończyło się niepowodzeniem. Dopiero około piętnastej łaskawie zrobił jedno i drugie. Na dworze robiliśmy z moim tatą kolejny skalniak, a raczej skalniaczek. Wszystko dlatego, że przed domem został nam pień, którego nie da się wykarczować, więc tata uznał, że go zakamufluje właśnie skalniaczkiem. Mi się podoba, a Wam?
A teraz zabieram się za czytanie informacji o relacjach interpersonalnych. Obiecałam, że pomogę napisać niewielką część pracy magisterskie j( z czego się bardzo cieszę, bo w ten sposób dowiem się nowych interesujących rzeczy) więc najpierw muszę wiedzieć coś na ten temat. Może przyda mi się w życiu ta odrobina psychologii :)
Skąd
ja znam walkę z facetami? heh z autopsji. Z mężem mamy ciut inne
poglądy na temat tego jak będą wyglądały u nas wakacje. nie oszukując
się będą inne bo ja pracuję. Wiem że starsza wysiedzi spokojnie w domu
puki ojciec nie wstanie, ale z młodszą już problem. pierwsze dwa
tygodnie lipca nasze przedszkole ma dyżur. Więc w planach mamy zapisanie
ją. Później Ja chce je wywieźć do mojej mamy na wsi 300km, mąż chce je
zostawić w domu i albo po nocce sie kłaść spać, a myszy by harcowały.
albo kłaść się spać jak ja wrócę z pracy. o 17. w co wątpie, bo wiem że w
nocy swoje przepracuje i przychodzi styrany. Jakbyśmy wywieźli je w
lipcu to tydzień lipca i 3 tydnie sierpnia bez dzieci, do kina byśmy
pochodzili, wypoczelibyśmy troche bez gonitwy ze po dzieci trzeba, obiad
jak jesteśmy głodni a nie jak dzieci wołają. takie życie miesięczne
bezdzietne. ale mąż mówi nie. ja walczę dalej..
mój teść zawsze uwielbiał grzebać w swoim ogródku pod oknami, zawsze kwiaty sadził.. teraz teścia nie ma, i ogródka nie ma.
Robiłam kiedyś peeling kawowy, ale kurcze nigdy nie bylam systematyczna ;) taki mój urok.
mój teść zawsze uwielbiał grzebać w swoim ogródku pod oknami, zawsze kwiaty sadził.. teraz teścia nie ma, i ogródka nie ma.
Robiłam kiedyś peeling kawowy, ale kurcze nigdy nie bylam systematyczna ;) taki mój urok.
·
Odpowiedz
A
może jakiś urlop w pracy weźmiesz?Za jeden miesiąc należy się jeden
dzień i ileś tam godzin? Kurcze do mnie mogłabyś urwisy przywieźć tylko
że my wyjeżdżamy 15 lipiec i wracamy 30tego.Za to w sierpniu jestem do
usług.Walcz mimo wszystko o czas dla Was,nie można całego życia
podporządkować dzieciom.Tylko,że u nas jak nie ma dzieci to nie ma o
czym gadać :( tez mam problem z systematycznością,ale jak mam ćwiczyć
to wolę już peeling robić ;) takie mniejsze zło :)
no
właśnie chce wziąć tydzień jak je bedziemy zawozili i tydzien jak po
nie pojedziemy. jeszcze nie wiem co na to góra, ale chyba nie powinno
być problemów. właśnie tu się rozchodzi o ten czas dla nas. odkąd jego
mama się wielce obraziła nawet nie ma jak na zakupy jechać bez nich, a
gdzie tu myśleć o kinie. ale tez myślę czy on się ze mną nie droczy, bo
dokupił 4 luksje na bilety do kina, więc mamy już 12. taką mam nadzieje
;) Nie wiem czy moja młodsza krowisia wytrzymałaby u jakby nie patrzeć
obcej osoby bez ukochanej mamy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.