sobota, 15 sierpnia 2015

DZIEŃ 141 - PLUSY I MINUSY...

Nareszcie pada i grzmi, co prawda ten deszcz to zaledwie kropla w morzy potrzeb, ale liczę na to, że to dopiero początek. Synoptycy zapowiadają ochłodzenie, u jednych od jutra, u drugich od poniedziałku (ja jestem w tych drugich), więc nareszcie odetchniemy. Oczywiście są plusy i minusy każdej pogody. Kiedy jest gorąco, możemy "bezkarnie" zdejmować z siebie jak najwięcej, nikogo przy tym nie gorsząc, a spać można w samej bieliźnie, i mąż nie zaliczy tego jako formy prowokacji (co oczywiście prowokacją jest), ale... właśnie ale, mimo, że jestem zmarzluchem, z ciągle lodowatymi stopami, to upał mnie wykańcza, nie wspominając też o tym,
że sprawy damsko-męskie sprowadzają się do pływania we własnym pocie, co najbardziej mnie boli ;) za to kiedy jest zimno, to wiadomo, ubrań zakładamy sporo, a śpimy w piżamie, na co mój mąż zawsze mów "znów naubierałaś się jak furman na zimę". Jednak zimno działa na moją korzyść, bo zawsze mogę wejść mu pod kołdrę mówiąc, że marznę, a on jako mój rycerz postara się mnie ogrzać jak najlepiej ;) Wiecie, to tak, jak w kinie kiedy idziesz na film i straaasznie się boisz :) i przytulasz się do swojego, albo cudzego faceta (z tym, że to drugie jest dużo bardziej ryzykowne), żeby Cię obronił.

Zimno ma jeszcze większe plusy, ale takie prawdziwe zimno - marzną wtedy komary, szerszenie i inne robactwo, którego przybywa z roku na rok, a którego szczerze nie cierpię. Zwłaszcza szerszeni, pszczół i os na, które jestem bardzo uczulona. Tylko, że od lat nie było prawdziwej zimy, i jeżeli już coś zamarznie to jest tego zdecydowanie za mało.
A to tak dla ochłody, dla tych u których nadal jest gorąco :)
Dziś jednak mimo upałów, byłam pełna energii. Już od rana humor poprawiło mi to, że mąż chciał zrobić mi niespodziankę, wstał wcześnie rano i pojechał po drożdżówki do sklepu, ale zapomniał o tym, że jest święto i sklep zamknięty. Ale miałam ubaw :) Nieco się fochnął, i w ramach strajku nie wypił ze mną kawy, a w zamian poszedł montować jakąś pompę do studni czy coś. Myślałby kto, że taki obraźliwy jest.

Ja za to zabrałam się ostro do pracy, ale tak naprawdę dokładnie posprzątałam dom, który nieco był zapuszczony, zwłaszcza łazienka. Przez cały czas upałów sprzątałam, porządek był, ale jak to mówią tylko"na rynku", w kątach trochę zaniedbałam porządki. Od dziś jednak mój dom znów lśni czystością, pewnie nie na długo przy trójce dzieci, ale zawsze coś. Wieczorem nawet chciało mi się upiec ciasto :)

Fajny był dzisiejszy czas, bo oprócz obowiązków, były też chwile na żarty. Podlewaliśmy wężem ogrodowym ogród, tzn. ja podlewałam, a mąż patrzył. Niewiele myśląc skierowałam węża na niego, z "ubogą"miną i słowami"ups,sorry". No to miałam potem"ups,sorry"dwa razy tyle :), ale fajnie było, tak beztrosko, wesoło. Oby więcej takich dni. Oby częściej udawało nam się zapominać o problemach i codzienności, i być bardziej spontanicznymi :) No bo przecież żyje się raz...

5 komentarzy :

  1. jaaaaaaaaaaaak miło się dziś Ciebie czyta, tak bez większych problemów ;)
    u nas niby święto, a jednak pracowicie. i jutro też. ale im szybciej się uporamy tym lepiej, zwłaszcza że za moment wracają królewny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wychodzę z założenia,że lepiej raz dwa swoje zrobić a potem mieć spokój 😊

      Usuń
  2. Spontaniczność, odmiana, nawet niewielka zmiana jest potrzebna w każdym związku. Bez tego w nasze życie wkrada się rutyna - cichy zabójca. Masz rację... oby więcej takich chwil!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze są takie beztroskie dni :) Sama bym zjadła dzisiaj jakieś ciasto, mogę wpaść na kawkę, hehe? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O takie posty to ja lubię :) też lubimy się tak powygłupiać :)
    Na pocieszenie czytałam na stronie że idzie kolejna fala upałów i wrzesień będzie bardzo ciepły ;)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka