Mam zgodę córki na publikację jej esemesów, więc opowiem jak to moje dziecko, wczoraj, kiedy pisałam posta bombardowało mnie esami :) Oczywiście trzeba to traktować mocno z przymrużeniem oka, bo zwyczajnie robiła sobie żarty ;) Było to tak: piszę sobie spokojnie nudnego posta, telefon się ładuje, dźwięki wyłączone bo synek śpi, i jedynie słyszę co minutę wibracje. Pomyślałam, że to pewnie powiadomienia z fejsa i nie zwracałam uwagi. Po godzinie patrzę, a tu jedenaście esemesów i to od mojej pierworodnej.Wystraszyłam się co też się stało, a ona zwyczajnie robiła sobie żarty :) Takie mam dziecko z poczuciem humoru :)
Dla wyjaśnienia, Andzia to koleżanka z pokoju córki. Jak sobie pomyślę ile było płaczu, wrzasku i pyskowania o tą bursę...ach, lepiej sobie nie przypominać. Fakt jest taki, że mamusia jednak miała rację, ale jak to dziś powiedziało moje dziecko "nawet jak masz rację to nie masz racji"...
Wywiało mnie dziś na prawie siedem godzin do Cieszyna. Powód był błahy, a mianowicie rejestracja w PUP i wywiadówka.W międzyczasie spędziłam godzinkę z córką w kawiarni. Zajadałyśmy ciacha i piłyśmy latte. Ale młoda miała minę jak zamówiłam jej latte :) Na co dzień rzadko zgadzam się żeby piła kawę w wieku szesnastu lat, ale dziś był wyjątek.
To wszystko było po mojej wizycie w PUP. Mało brakowało, że nie udałoby mi się zarejestrować, bo bileciki z numerkami wydawano do 12, 45 a ja byłam o 12, 47 i już automat się zablokował. Przed rejestracją około dziesięć osób stało, a rejestrowali do czternastej. Myślę sobie "co tu zrobić, jak dziś tego nie załatwię, to jutro nie mam z kim synka zostawić?" Mój urok osobisty jednak kolejny raz mnie nie zawiódł ;) było tam dwóch starszych panów, z którymi zaczęłam rozmawiać i na końcu jeden z nich oddał mi swój bilecik, bo uznał, że on jest z Cieszyna, więc może przyjść jutro. I widzicie - są jeszcze dobrzy ludzie na świecie :) Zarejestrowałam się o 13, 59 czyli na styk.
Potem czekała mnie wywiadówka, w tej samej szkole do której ja chodziłam. Fajnie tak widzieć to od drugiej strony. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć mojego tabla, chyba nas już tam nie chcieli. Po za tym nic się nie zmieniło, nawet ubikacje tak samo stare i ohydne jak dwadzieścia lat temu. Jedyna zmiana to taka, że pani która uczyła mnie ekonomiki teraz jest dyrektorem, no i wtedy była ruda, a teraz blond. Pamiętam jak ją wkręcałam, że mój numer jest dziś nie pytany, kiedy wzięła mnie do odpowiedzi. Kazała mi przynieść kartkę z tym numerem z korytarza, ale na szczęście zadzwonił dzwonek, a na następnej lekcji byłam już przygotowana:) Tak, tak, należałam do tych gagatków, ale więcej nie napiszę, bo córa czyta bloga, i potem będzie "Ty mogłaś to i ja mogę". Wracając do wywiadówki. Nie wiem czy tak się rzucam w oczy czy co, ale wybrano mnie do RR. Mnie, która walczy ze składkami na RR i z ubezpieczeniami. Składki na RR nie zapłaciłam (80 zł) i nie zapłacę, ale za to dałam dwadzieścia złotych na nowe szafki do szatni (po tyle się wszyscy składali) i zapłaciłam ubezpieczenie. Powiem Wam, że w szkole średniej ubezpiecza PZU i mają dużo lepszą ofertę niż u nas w szkole podstawowej.Tam zapłaciłam 44 zł. za bardzo dobre warunki, a w podstawówce płacę więcej, za najgorsze warunki z możliwych. Co kraj to obyczaj, niestety. W drodze powrotnej odwiedziłam Biedronkę. Nie pojechałam wczoraj, bo bałam się skusić na lampki, o których huczał cały internet. Kupiłabym, a nie są mi potrzebne wcale. Za to dziś nabyłam świetne legginsy i buty. Jestem bardzo zadowolona, mąż mniej, bo stwierdził, że jak mam obcasy, to patrzę na niego z góry i nie będzie tak zemną nigdzie chodził :) Się chłop nie zna ...
A co tam u Was dzisiaj? Wydarzyło się coś ciekawego?
Wywiało mnie dziś na prawie siedem godzin do Cieszyna. Powód był błahy, a mianowicie rejestracja w PUP i wywiadówka.W międzyczasie spędziłam godzinkę z córką w kawiarni. Zajadałyśmy ciacha i piłyśmy latte. Ale młoda miała minę jak zamówiłam jej latte :) Na co dzień rzadko zgadzam się żeby piła kawę w wieku szesnastu lat, ale dziś był wyjątek.
To wszystko było po mojej wizycie w PUP. Mało brakowało, że nie udałoby mi się zarejestrować, bo bileciki z numerkami wydawano do 12, 45 a ja byłam o 12, 47 i już automat się zablokował. Przed rejestracją około dziesięć osób stało, a rejestrowali do czternastej. Myślę sobie "co tu zrobić, jak dziś tego nie załatwię, to jutro nie mam z kim synka zostawić?" Mój urok osobisty jednak kolejny raz mnie nie zawiódł ;) było tam dwóch starszych panów, z którymi zaczęłam rozmawiać i na końcu jeden z nich oddał mi swój bilecik, bo uznał, że on jest z Cieszyna, więc może przyjść jutro. I widzicie - są jeszcze dobrzy ludzie na świecie :) Zarejestrowałam się o 13, 59 czyli na styk.
Potem czekała mnie wywiadówka, w tej samej szkole do której ja chodziłam. Fajnie tak widzieć to od drugiej strony. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć mojego tabla, chyba nas już tam nie chcieli. Po za tym nic się nie zmieniło, nawet ubikacje tak samo stare i ohydne jak dwadzieścia lat temu. Jedyna zmiana to taka, że pani która uczyła mnie ekonomiki teraz jest dyrektorem, no i wtedy była ruda, a teraz blond. Pamiętam jak ją wkręcałam, że mój numer jest dziś nie pytany, kiedy wzięła mnie do odpowiedzi. Kazała mi przynieść kartkę z tym numerem z korytarza, ale na szczęście zadzwonił dzwonek, a na następnej lekcji byłam już przygotowana:) Tak, tak, należałam do tych gagatków, ale więcej nie napiszę, bo córa czyta bloga, i potem będzie "Ty mogłaś to i ja mogę". Wracając do wywiadówki. Nie wiem czy tak się rzucam w oczy czy co, ale wybrano mnie do RR. Mnie, która walczy ze składkami na RR i z ubezpieczeniami. Składki na RR nie zapłaciłam (80 zł) i nie zapłacę, ale za to dałam dwadzieścia złotych na nowe szafki do szatni (po tyle się wszyscy składali) i zapłaciłam ubezpieczenie. Powiem Wam, że w szkole średniej ubezpiecza PZU i mają dużo lepszą ofertę niż u nas w szkole podstawowej.Tam zapłaciłam 44 zł. za bardzo dobre warunki, a w podstawówce płacę więcej, za najgorsze warunki z możliwych. Co kraj to obyczaj, niestety. W drodze powrotnej odwiedziłam Biedronkę. Nie pojechałam wczoraj, bo bałam się skusić na lampki, o których huczał cały internet. Kupiłabym, a nie są mi potrzebne wcale. Za to dziś nabyłam świetne legginsy i buty. Jestem bardzo zadowolona, mąż mniej, bo stwierdził, że jak mam obcasy, to patrzę na niego z góry i nie będzie tak zemną nigdzie chodził :) Się chłop nie zna ...
A co tam u Was dzisiaj? Wydarzyło się coś ciekawego?
Twoja córka jest rozbrajająca :) Swoją drogą to fajny macie kontakt ze sobą ;) Chyba 'sprawię' sobie córeczkę, bo synuś to taki bardziej tatusiowy jest ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że ten dobry kontakt jakoś nam się ostatnio popsuł,ona jest w trudnym wieku,i ciężko było.Teraz kiedy jest w bursie i nie widzimy się pięć dni w tygodniu jest trochę lepiej,a było już naprawdę źle.
UsuńTy tam nie szalej ;D
OdpowiedzUsuńja się tak zastanawiam co jest fajnego w tych lampkach ze takie boom sie na nie zrobiło i wiesz co? nie mam zielonego pojęcia. i b.dobrze ze mnie one nie kręcą ;)
za to od wczoraj boli mnie gardlo. Nawet zrobiłam sobię zdrową miksturę, dziś na noc zazyję będziemy widzieć co daje. bo oczywiście ból dzisiaj jeszcze większy.. :(
Pogoda zmienna to i choroby będą.Mi te lampki też nie podchodzą,ale wiesz jak to jest jak człowiek działa pod wpływem chwili.
UsuńHa ha fajne sms-y :)
OdpowiedzUsuńCzasem nam się uda coś fajnego stworzyć :)
UsuńJakbym widziała siebie i moją mamę :))
OdpowiedzUsuńTy tak wypisujesz czy mama? ;)
UsuńJa mojej mamie też lubiłam robić żarciki. :) Czasem mimo, że dzieliła nas do naszych pokoi tylko ściana, pisałam sms błagalnego o herbatkę. :) Ale wiem, że mimo wszystko kochała i kocha mnie za to :D
OdpowiedzUsuńCo do uprzejmości ludzi, dobrze, że są jeszcze tacy którzy dają nadzieję i wiarę w to, że dobro istnieje. ;)
Ja i moja mama też dzwoniłyśmy do siebie z piętra na parter :)
Usuń