Tak od razu na początku pragnę kolejny raz podziękować kochanemu anonimowi, który jak anioł stróż czuwa nad tym, żebym odpowiednio wychowywała dzieci, oraz nad poprawną pisownią gramatyczną na moim blogu. Jak dobrze mieć kogoś, kto wyłapie każdą literówkę :) W związku z tym oznajmiam, że dopisałam już tą jedną literkę i teraz jest "kłuło", a nie "kuło w oczy" :) Chodzi o TEN post. I obiecuję częściej zaglądać do słownika ortograficznego w celu szukania informacji jak nie robić literówek :) o ile takie się w nim znajdują.
Pozostałych zapraszam(kto nie czytał)na mój dzisiejszy,poranny post, pachnący świętami :) Znajdziecie go TUPo za studiowaniem słowniczka ortograficznego, spędziłam bardzo miłą i sielankową niedzielę. Nie pojechałam w góry na grzyby, bo tak, jak wczoraj pisałam, średnio uśmiechało mi się szukanie ich po stokach, a w zamian spokojnie wypiłam z mężem kawę, nawet dwie, a potem zabrałam się za pisanie "postów na zapas",i tak było do obiadu, który w niedzielę przyrządzają moi chłopcy :) Za to po obiedzie wybraliśmy się do naszego, miejscowego i "płaskiego"lasu, trochę w celu szukania grzybów, a troszkę żeby po prostu pobyć razem. I wiecie co? Było świetnie. Chyba wczoraj sobie to wczoraj wymodliłam, bo synek był grzeczny jak aniołek. Bawił się, skakał po drzewach(tych leżących) i nawet bronił mnie przed dzikami;)
Całą drogę niósł ze sobą patyk, żeby czasem nas ten dzik nie zaatakował. Podejrzewam, że to chyba ostatni nasz taki weekendowy wypad, bo podobno od środy ma być załamanie pogody, ziąb, wiatr itp. Czas najwyższy wyciągać czapki i szaliki.
Najlepsze jednak jest to, że moja przyjaciółka zdecydowała się na grzybobranie w górach i znalazła...pięć grzybów, a ja tyle samo przyniosłam z naszego lasu :) Czyli jak na razie mamy remis. Tak sobie myślę, że prawdziwy urodzaj dopiero nadejdzie po zapowiadanych deszczach.
Zmęczeni, ale zadowoleni wracaliśmy powoli do domu. Mąż zajął się młodszą ekipą, a ja pojechałam odwieźć pierworodną do bursy. Oczywiście po drodze przystanęłyśmy tradycyjnie na zakupy, tym razem w Biedronce . Znalazłam w niej coś czemu nie mogłam się oprzeć, a mianowicie cudowne buciki na synka, troszkę jeszcze za duże, ale w jego rozmiarze były tylko różowe.
Zmęczeni, ale zadowoleni wracaliśmy powoli do domu. Mąż zajął się młodszą ekipą, a ja pojechałam odwieźć pierworodną do bursy. Oczywiście po drodze przystanęłyśmy tradycyjnie na zakupy, tym razem w Biedronce . Znalazłam w niej coś czemu nie mogłam się oprzeć, a mianowicie cudowne buciki na synka, troszkę jeszcze za duże, ale w jego rozmiarze były tylko różowe.
Za takie cudeńka zapłaciłam jedynie niecałe 30 zł. Synek zadowolony, ja zadowolona, że on zadowolony i to wszystko za niewielkie pieniądze.
A jak Wasze niedziele? Leniwe? Sielankowe? Czy może pracowite?
U mnie niedziela minęła rodzinnie bo w końcu z mężem po bardzo długim czasie. Teraz odjechał na fotelu więc ja przed komputerem :)
OdpowiedzUsuńBuciki świetne :)
Gdzie to się Twój mąż podziewał? U mnie też rodzinnie :)
UsuńU mnie też spacerowo :) fajna taka jesień, szkoda, że ma się popsuć pogoda.
OdpowiedzUsuńTaka już nasza polska jesień :) potem zima i znów wiosna :)
UsuńWczoraj rzeczywiście było przepięknie, idealna pogoda na spacery, dziś już szaro i pochmurno. Fajne buciki kupiłaś, chętnie bym kupiła jakieś jesienne buty w Biedronce synowi, w zeszłym roku były większe rozmiary, a w ym tylko dla maluchów, no ale może jeszcze będzie jakaś bucikowa oferta :).
OdpowiedzUsuńByły podobne w Biedrze tylko ocieplane i w większych rozmiarach,męskie były prawie identyczne.
UsuńMi jesień minęła leniwie z kolei, odsypiałam tydzień ;)) Śliczne buciki )
OdpowiedzUsuńNie jesień tylko sobota- no widzisz- co innego piszę i myślę :)
OdpowiedzUsuńTy sie tak nie przejmuj życzliwymi osobami ;) traktuj je z przymrużeniem oka i tyle. ja pewnie robię wieeele byków jale wisi mi to ;)
OdpowiedzUsuń