Dzięki temu, że wczoraj udało mi się opublikować dwa posty, mogę dziś napisać pamiętnikowy wpis. Oj goni mnie czas w tym miesiącu, goni, ale damy radę :). Kiedy nie piszę pamiętnika na bieżąco, mam czasem problemy z odtworzeniem tego, co działo się kilka dni wstecz. Starość nie radość, albo inaczej mówiąc skleroza.
Zacznę może od tego, że moje najmłodsze dziecko dostało się do przedszkola. Było pięć wolnych miejsc i mieliśmy to szczęście, że trafiło na synka. Daje mi to możliwość pójścia we wrześniu do pracy. Już nikt nie będzie pisał głupich komentarzy, że biorę 500+ bo się lenię i nie chce mi się iść do pracy. Tak łatwo oceniać, kiedy się kogoś nie zna...
Pójście synka do przedszkola daje mi sporo możliwości, ale wiąże się też ze sporym stresem. Synek jest trochę mniej sprawny ruchowo niż jego rówieśnicy, z powodu obniżonego napięcia mięśniowego. Nie potrafi sam, na dwóch nogach wejść po schodach, ani zejść. Robi to za rękę albo po czworakach. Kiepsko idzie mu zrzucanie spodni do siku. Nie wejdzie sam na zjeżdżalnię, a czasem potrafi przewrócić się na prostej drodze. Boję się, że się w tym przedszkolu zabije. Czemu my matki musimy się tak wszystkim przejmować? Pamiętam jak córki w tym wieku szły do przedszkola. Nie miałam, żadnych obaw, bo były na tyle "wyrośnięte", że świetnie sobie poradziły. Wierzcie mi, że nie jestem nadopiekuńczą mamą, nigdy w życiu. Jestem leniwa, a nadopiekuńczość wiąże się z ciągłym zajmowaniem i pilnowaniem dziecka. Ja tego nie robię, daję mu swobodę, ale nadal to nie jest to. Patrzę obiektywnie i dlatego mam obawy... może niepotrzebnie. Synek bardzo się cieszy, że do przedszkola pójdzie, pewnie dlatego, że nie do końca zdaje sobie sprawę co to jest. I tak sobie myślę, że spróbujemy, a w ostateczności zawsze mogę go wypisać. Ciekawe jest to, że na zjeżdżalnię wejść nie umie, ale starszą siostrę trzymać jedną ręką za włosy, a drugą tłuc to potrafi ;).
Co po za tym? Nudno, bardzo nudno. Z mężem weszliśmy od niepamiętnych czasów w etap "działasz na mnie jak płachta na byka" więc iskrzy i to konkretnie. Lepiej żeby to szybko minęło, bo się pozabijamy, a raczej ja jego, bo on jak zwykle swoim sposobem ma wszystko gdzieś. Siądzie, włoży słuchawki do uszu, włączy you tube, a ja mogę sobie gadać i gadać. Grrrrr, jak on mnie drażni...
Ale Wy wiecie, że to chwilowe, troszkę mnie już znacie co? Wiecie, że dziś narzekam, a jutro kocham :). Po części jest to chyba wina hormonów, bo takie obniżenie tolerancji na głupotę zauważam systematycznie co miesiąc w tych samych dniach, a po części chyba zmęczenia i kłopotów ze zdrowiem. Tak, tak dopadło i mnie, jakieś dziwne skoki ciśnienie, a zaraz potem drastyczny spadek, bóle głowy itp. Zawsze miałam bardzo niskie ciśnienie, około 100/70, a tu nagle 160/ 120. Wyobrażacie to sobie? Czuję się chwilami jak bomba zegarowa. Taka sytuacja trwa około pół godziny, potem ciśnienie spada w ciągu kilku minut poniżej 100, a ja zwyczajnie zasypiam. Niezła jazda co? Czuję się chwilami jak na haju.
W niedzielę dodatkowo miałam dawkę adrenaliny, bo zadzwoniła do mnie sąsiadka mojego teścia, że teść źle się czuje i trzeba go zawieźć na pogotowie. Teść mieszka 5 km. od nas. Sam nie zadzwonił, bo nie chciał robić kłopotu. Tak to już jest ze starszymi ludźmi, starają się nie obciążać swoich dzieci, a przecież po to nas wychowywali i wyrzekali się dla nas, żebyśmy my teraz zaopiekowali się nimi. Na szczęście na pogotowiu szybko zadziałali i dziś teść znów jest w świetnej formie :).
Kiedy tylko nic się nie dzieje staram się ogarniać bloga, dom, dzieci i ogródek. Rzodkiewka już posiana, cebula też, a pomidory schodzą w domowych warunkach. Na marchewkę, pietruszkę i ogórki jest jeszcze czas. Oby tylko nie było suszy jak w ubiegłym roku, bo znów wszystko się zmarnuje.
W ubiegłym roku kupiłam już wyrośnięte krzaczki. Pan mi zapewniał, że to będę czerwone, duże pomidory, a były... żółte i malutkie, więc w tym roku sama robię wszystko od początku i ciekawa jestem co z tego wyjdzie. W ogrodzie też już się sporo dzieje. Kwitną czereśnie, jabłonie i śliwki, no i złoty deszcz :).
Jest pięknie, tylko pogoda coś nie dopisuje. Większą część dnia siedzimy w domu, bo pada i pada. Z nudy wzięłam się za robienie babeczek i już wiem czemu robię je tak rzadko... bo więcej z tym roboty i mycia niż jedzenia. Wyszły całkiem całkiem, tylko cukier migdałowy nadał im specyficznego smaku, ale wszyscy jedli, więc źle nie było. Tylko ja i synek woleliśmy popcorn.
Takie są moje dni. Za to w nocy jest o wiele ciekawiej, bo czytam praktycznie do rana. Tyle wspaniałych książek mnie ominęło, ale teraz nadrabiam ile mogę. Żyję tym fikcyjnym światem, pełnym emocji i zawirowań i uważam, że zdecydowanie wolę te fikcyjne zawirowania niż swoje własne....
Na koniec zapraszam Was na rozdanie do DZIENNIK URODOWY
Na koniec zapraszam Was na rozdanie do DZIENNIK URODOWY
U Ciebie zawsze wszystko szybciej kwitnie. Ale chociaż pomidorki mam większe ;) Z synkiem nie przejmuj się jakoś na pewno się ułoży, zaklimatyzuje w przedszkolu i pewnie nadgoni inne dzieci :)
OdpowiedzUsuńJa moje posadziłam pięć dni temu :)
Usuńja to się zastanawiam kiedy Ty sypiasz?
OdpowiedzUsuńjak to mówią pierwsze koty za płoty i dalej z przedszkolem pójdzie jak z płatka zobaczysz!
głowa do góry !
Trochę śpię, ale niewiele ostatnio. Mam nadzieję, że końcem września napiszę, że moje obawy były przesadzone :)
Usuńja to myślę, że nie z końcem, tylko z początkiem ;)
UsuńPięknie się dzieje w Twoim ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńI tak :)
UsuńGratuluję że syn się dostał do przedszkola, ale obawiam się że z tą pracą to może nie być takie proste. Jak mój syn poszedł do przedszkola to od razu we wrześniu postanowiłam pójść do pracy, a tu się okazało że syn cały czas chorował i więcej czasu spędzał w domu niż w przedszkolu i ostatecznie musiałam zrezygnować z pracy, chodziłam tylko dorywczo. Taka sytuacja :/.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, to jest problem. Ja kiedyś pracowałam tylko na drugą zmianę, więc tylko godzinę synek z dziadkiem zostawał i zmieniał go mąż. Jeszcze musze z tatą i mężem jeżdzić do lekarzy i z córką do Centrum Zdrowia Dziecka. No nic, zobacze jak to wyjdzie.
UsuńSuper, że synek dostał się do przedszkola :) Obniżone napięcie mięśniowe się zdarza ale rehabilitacje robią mega fajną robotę i widać progresję u takich dzieci :) Nie pamiętamy czy gdzieś pisałaś o tym czy Twój synek z takich zajęć korzysta, więc jeśli nie to polecamy :D
OdpowiedzUsuńNie korzystamy z takiej rehabilitacji. Synek miał nawet orzeczenie o niepełnosprawności z tego powodu, ale neurolog stwierdziła, że juz jest ok. Jest już w normie, tylko tej dolnej granicy. Druga sprawa jest taka, że jest w takim wieku, że nie ma szans żeby zgodził się na jakieś ćwiczenia. Robię z nim codziennie gimnastykę, biegamy z górki i pod górkę i powoli jest lepiej. Widac jednak różnicę kiedy jest wśród dzieci.
UsuńNo tak, różnice będą widoczne wśród innych ale dobrze, że mamusia go wspiera :)
UsuńCzęsto jest tak że gdy się martwimy to wszystko idzie dobre i te nerwy są nie potrzebne :)
OdpowiedzUsuńMy borykaliśmy się ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Oj nie było łatwo.
OdpowiedzUsuńKochana wierzę sobie w Ciebie, że dasz radę puścić synka do przedszkola ;) Chociaż ja tez pewnie będę panikować za jakieś dwa lata ;)
będzie dobrze :) już czekam na wpis "martwiłam się na zapas"
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia z synkiem, na pewno jest cudowny - szczególnie bijąc siostrę :D Na pewno dacie radę z przedszkolem :)
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć i wiosny, to kocham forsycje i aż poprawiłaś mi humor tym zdjęciem :)
Kochana Ty się przestań martwić i zadręczać, bo z ciśnieniem żartów nie ma, synek sobie zapewne poradzi koncertowo w przedszkolu. Wiosna zawitała do Ciebie i Twojego ogródka niech też zawita w Twoim serduchu, tego Ci serdecznie życzę!!!
OdpowiedzUsuńPiękny ogród, a co dociśnienia proponuję jednak go nie bagatelizować bo ja długo tak robiłam i teraz niestety do konca życia bedę brac tabletki na ciśnienie. Im szybciej zadziałąsz tym lepiej. Gratulacje że syn dostał się do przedszkola
OdpowiedzUsuńTo musi być ciężkie dla rodzica ,,oddać" dziecko do przedszkola ech. :-)
OdpowiedzUsuńWiosennie tu u Ciebie!
Oj a sen? Czytanie to coś przyjemnego, ale mi by się pewnie momentami literki zlewały przy niewyspaniu porządnym :)
OdpowiedzUsuńjaka cudowna fotka-ta pierwsza! Urzekły mnie te krople na pakach :)
OdpowiedzUsuńCzuję, ze mieszkasz za daleko, by się umówić na kawę :(
Synek-nie martw się, może poradzi sobie lepiej niż myślisz i Cie zaskoczy :)
Witaj w klubie niskociśnieniowców! Moja norma to ok 110/60, ale jak czuję zawroty głowy to wiem, że spada do 90/40....ach, co to będzie za 20lat?
Pięknie wszystko kwitnie u Ciebie - wiosna pełną parą :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem niskociśnieniowcem. Ostatnio kilka dni z rzędu miałam ciśnienie 94/52, a zwykle mam 110/60.
Pozdrawiam!
www.evelinebison.pl
mniam jakie smaczne jedzonko, szkoda tylko że pracochłonne
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Oj powiem Ci u nas też tak burzowo między mną a moim mężem :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń