Nieczęsto się zdarza, żebym pisała recenzje produktów, których zostałam ambasadorką. Po prostu takie posty wydają mi się naciągane na potrzeby kampanii. Tym razem jednak zdecydowałam się właśnie na taki post, bo kosmetyki są tego warte, a marka je produkująca towarzyszy mi od kilku lat nieustannie.
Pierwszym moim kosmetykiem marki Le Petit Marseilais był żel pod prysznic Kwiat pomarańczy, a zaraz za nim mleczko nawilżające z masłem shea, olejem migdałowym i arganowm) do ciała. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ten zapach, właściwości, kolory i radość zawładnęły mną bezgranicznie. Od tego czasu chętnie sięgałam po nowości LPM i na żadnej się nie zawiodłam. Wielką przyjemność sprawił mi wybór mojej skromnej osoby na jedną z ambasadorek LPM, bo testowanie tego, co się lubi jest dużo fajniejsze, niż naciągane kampanie, służące masowej reklamie i to reklamie nie zawsze prawdziwej i obiektywnej. Opowiem dziś o dwóch kosmetykach LPM. Pierwszym z nich jest OLEJEK Z ORZECHÓW LASKOWYCH I MLECZKO PSZCZELE a drugim REGENERUJĄCY KREM DO RĄK.
OLEJEK Z ORZECHÓW LASKOWYCH I MLECZKO PSZCZELE
Co mówi o nim producent?
Le Petit Marseillais Olejek z Orzechów Laskowych i Mleczko Pszczele nie
tylko oczyszcza skórę, ale też pielęgnuje ją, dzięki kompozycji
składników pochodzenia naturalnego. Formuła naturalnego olejku o
delikatnym zapachu pozostawia Twoją skórę nawilżoną, odżywioną i
jedwabiście miękką. 250 ml. Cena w Rossman około 9, 99 zł.
Skład: Aqua
Ammonium Lauryl Sulfate
Cocamidopropyl Betaine
Glycerin
Corylus Avellana Seed Oil
Royal Jelly Extract
Polyquatemium-7
Coco-Glucoside
Lauryl Alcohol
Glyceryl Oleate
Hydrogenated Palm Glycerides Citrate
Sodium Chloride
Ammonium Sulfate
Ammonium Chloride
Citric Acid
Sodium Brenzoate
Parfum
CI15985
Co mówię o nim ja?
Opakowanie, to coś, co jest dla mnie bardzo ważne. Wszak to opakowanie przyciąga najpierw wzrok i nieprawdą jest, że tylko mężczyźni są wzrokowcami, my kobiety też, jak najbardziej. Już kolor opakowania (plastikowa butelka z zamykaniem typu klik) przywodzi na myśl orzechy i miód czy wosk pszczeli. Zawsze zaskakuje mnie to, jak LPM potrafi dobrać kolorystykę do rodzaju swoich kosmetyków. Po otwarciu w nas nos od razu dostaje się cudowny, słodki zapach. Główną nutą są orzechy ale ja wyraźnie czuję jeszcze kwiaty i miód. Aromat jest nieziemski. Kolor żelu jest bursztynowy. Wystarczy niewielka ilość kosmetyku żeby umyć całe ciało, bo tak dobrze się pieni. Mimo, że to olejek, absolutnie nie jest oleisty, jedynie konsystencja może go przypominać. Spłukuje się równie dobrze, jak rozprowadza, pozostawiając skórę wyjątkowo miękką i przyjemną w dotyku. Nie odczuwałam tez po nim żadnego pieczenie, swędzenia czy ciągnięcia. I co jest najlepsze - zapach utrzymuje się bardzo długo na ciele. Mleczko jest kolejnym kosmetykiem LPM, który mnie nie zawiódł.
Opakowanie, to coś, co jest dla mnie bardzo ważne. Wszak to opakowanie przyciąga najpierw wzrok i nieprawdą jest, że tylko mężczyźni są wzrokowcami, my kobiety też, jak najbardziej. Już kolor opakowania (plastikowa butelka z zamykaniem typu klik) przywodzi na myśl orzechy i miód czy wosk pszczeli. Zawsze zaskakuje mnie to, jak LPM potrafi dobrać kolorystykę do rodzaju swoich kosmetyków. Po otwarciu w nas nos od razu dostaje się cudowny, słodki zapach. Główną nutą są orzechy ale ja wyraźnie czuję jeszcze kwiaty i miód. Aromat jest nieziemski. Kolor żelu jest bursztynowy. Wystarczy niewielka ilość kosmetyku żeby umyć całe ciało, bo tak dobrze się pieni. Mimo, że to olejek, absolutnie nie jest oleisty, jedynie konsystencja może go przypominać. Spłukuje się równie dobrze, jak rozprowadza, pozostawiając skórę wyjątkowo miękką i przyjemną w dotyku. Nie odczuwałam tez po nim żadnego pieczenie, swędzenia czy ciągnięcia. I co jest najlepsze - zapach utrzymuje się bardzo długo na ciele. Mleczko jest kolejnym kosmetykiem LPM, który mnie nie zawiódł.
REGENERUJĄCY KREM DO RĄK
Co mówi o nim producent?
By
spełnić potrzeby zniszczonej i przesuszonej skóry, Le Petit Marseillais
stworzył idealną kompozycję – połączył trzy wyjątkowe składniki z
Południa: cudowne masło Shea, które odżywia i optymalnie nawilża skórę,
aloes znany ze szczególnie kojącego działania i zapewniający ochronę
wosk pszczeli. Dzięki
bogatej konsystencji krem do rąk Le Petit Marseillais intensywnie
regeneruje zniszczoną i przesuszoną skórę. Błyskawicznie się wchłania
zapewniając Twoim dłoniom niezbędne nawilżenie i natychmiastową ulgę. 75 ml. Cena w Rossman około 11, 50 zł.
Skład: Aqua, Isononyl
Isononanoate, Glycerin, Ethylhexyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Olus
Oil, Glycol Palmitate, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Hydroxyethyl
Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Butyrospermum
Parkii, Dimethicone, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Mauritia Flexuosa
Fruit Oil, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Oil, Candelilla
Cera, Caprylyl Glycol, Cera Alba, Isohexadecane, Steareth-20,
Polysorbate 60, Ceteth-20, PEG-75 Stearate, Zea Mays Starch, Disodium
EDTA, Sodium Hydroxide, Methylisothiazolinone, Parfum.
Co mówię o nim ja?
Krem znajduje się w zwykłej tubce, ale niech ta zwykłość niego nie zmyli, bo jej zawartość na pewno zwykła nie jest. Biały krem ma przepiękny zapach, jak wszystkie kosmetyki tej firmy. pachnie kwiatowo, owocowo i miodem. Najchętniej bym go zjadła zamiast smarować, ale nie jestem przekonana, czy smak podobałby mi się tak samo, jak aromat. Krem jest dość zwięzłej konsystencji, nie rozlewa się, ale nie ma tez problemu z jego aplikacją. Rozsmarowuje się bardzo dobrze, ale trzeba go zaaplikować troszkę więcej niż w przypadku większości takich kremów. Po aplikacji skóra od razu staje się miękka i delikatna. Znika szorstkość. Tak jest po pierwszej aplikacji. Po siódmej aplikacji szorstkości nie ma już przed aplikacją ;). Zapach utrzymuje się na rękach bardzo długo, mimo, że sam kosmetyk wchłania się zdecydowanie szybko. Odnoszę wrażenie, że tworzy on niewidzialną powłokę na dłoniach, która chroni nas przed działaniem zewnętrznym. Z tym kremem zaprzyjaźnimy się na dłużej :).
Znacie kosmetyki LPM? Lubicie?
Będę musiała odwiedzić Rossmann by dokonać zakupu tych cudow :-) zawsze mnie powalaja zapachy LPM wiec po Twoim poscie wiem, ze znowu sie nie zawiode :-)
OdpowiedzUsuńMają cudowne zapachy.
UsuńBardzo chciałam dostać ten krem, ale los chciał inaczej, nie zostałam ambasadorką lmp, więc kupię go sobie sama ;) przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńCena jest przystępna, więc masz szansę wypróbować.
UsuńCo prawda nie używam ich zbyt często, ale kosmetyki tej firmy mają cudowne zapachy!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie.
UsuńCiekawe produkty.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe.
UsuńKrem do rąk mnie zaciekawi ale ten olejek nie bardzo.
OdpowiedzUsuńOlejek tez jest świetny.
UsuńNie znamy tych produktów ale ciekawie sie prezentują :)
OdpowiedzUsuńWszystkie produkty LPM są świetne.
Usuńmmmm zapach olejku musi być boski :)
OdpowiedzUsuńZnam i lubię :-) W pierwszej kampanii również byłam ich ambasadorką ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie to trzecia kampania :).
UsuńSama chętnie zaprzyjaźniłabym się z tym kremem :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie.
UsuńLubię ich produkty :) Jak zawsze rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkty, ja testowałam ich żele i balsamy
OdpowiedzUsuńBalsam jest najlepszy.
UsuńZnam, znam i również polecam!!!
OdpowiedzUsuńNa olejek chętnie się skuszę, bo nie zawsze mam czas lub chce mi się balsamować po prysznicu :P
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zauroczona tym olejkiem z orzechów laskowych:-) wspaniały zapach, doskonale się pieni, dobrze się spłukuje a skóra pozostaje nawilżona i tak pięknie pachnie przez dłuższy czas. #ambasadorkaLPM
OdpowiedzUsuńWow, z orzechów laskowych to nietypowy olejek, super sprawa. :-)
OdpowiedzUsuńJa tak kocham orzechy laskowe, że w poprzednim wcieleniu chyba byłam wiewiórką!!! Miło by było pachnieć takimi orzeszkami :)
OdpowiedzUsuńoj u mnie tez zagoscily
OdpowiedzUsuńKosmetyki LPM mają jedne z najbardziej urzekających zapachów, jakie zdarzyło mi się spotkać. Ostatnio mam prawdziwego fioła na punkcie wszelkich olejków, więc może i ten wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń