sobota, 23 lipca 2016

PRESJA... PSYCHIKA... NIEPŁODNOŚĆ... ( #nieplodnosciniewidac )





Dziś zmienimy temat na inny, bardzo ważny i często chowany gdzieś w zaciszu domowego ogniska. No właśnie - ogniska domowego, cokolwiek to znaczy. Zastanawialiście się kiedykolwiek czym dla Was jest ognisko domowe? Mama, tata, dzieci... a jeżeli tych dzieci mieć nie można? Jeżeli próbujemy, a mimo to nie chcą się pojawić? Czy wtedy też tworzymy ognisko domowe?

 

 

Opowiem Wam dziś historię autentyczną, pełną smutku, zwątpienia, ale zakończoną happy endem. Był sobie pewien chłopak (chodził ze mną do klasy), jeden z tych ciągle uśmiechniętych i żywiołowych, ale też i ciągle podpadających nauczycielom. Traktowaliśmy go trochę jak klasowego błazna. Nikt nie zastanawiał się, a już na pewno nie pytał go o to, co czuje, czy co myśli. Mimo ośmiu lat wspólnej nauki, nikomu z nas nie udało się go poznać... a może nie chcieliśmy, bo łatwiej było naigrywać się z niego. Po skończonej podstawówce, jak to zwykle bywa, rozeszliśmy się w różne strony. Jedni skończyli szkołę średnią i poszli na studia, inni woleli szkołę zawodową i założenie rodziny. Ów chłopak wolał to drugie. Ożenił się z piękną dziewczyną, równie wesołą jak on. Tacy byli szczęśliwi... ale z czasem coś się zmieniło. Chodzili smutni, ze spuszczonym wzrokiem i myślami w obłokach. Powodem był brak dziecka, którego pragnęli. Najpierw myślał, i jego żona również, że to przypadek, że trzeba poczekać. Nawet do głowy im nie przyszło, że może być coś nie tak z ich organizmami. Mijały lata, wszyscy dookoła dopytywali się, kiedy będą dzieci, a młodzi coraz bardziej zamykali się w sobie... Wstydzili się przyznać do tego, że nie mogą ich mieć. Mieszkamy na wsi, a tutaj jeszcze zdarzają się ludzie, którzy na wieść o niepłodności zaczęliby od komentarza "hahaha, strzelasz ślepakami", zwłaszcza, że mój kolega nigdy nie obrażał się, kiedy się z niego śmiano. Na szczęście ich chęć posiadania potomstwa zwyciężyła wstyd i zwrócili się ze swoim problemem do specjalisty, a wierzcie mi, była to najwyższa pora, bo w takich przypadkach czas nie działa na korzyść. Zaczął się dla nich czas nadziei, ale i mnóstwa badań oraz zmian w życiu. Wykluczono u niech wady genetyczne oraz obecność bakterii chlamydia trachomatis   powodujących niepłodność. Wiele badań przeszli, wszystkie okazywały się dobre. Trafili wreszcie do psychologa i tam, po prawie pół roku terapii zrozumieli, że muszą zmienić swój sposób myślenia, poprawić stan swojej psychiki i spróbować pozbyć się stresu. Nie było to łatwe, zwłaszcza w tak małej społeczności. Wyjechali na jakiś czas i wrócili... z dwoma kreskami na teście ciążowym.

Dlaczego o tym dziś piszę? Bo chcę Wam pokazać jak wielki wpływ na płodność ma nasza psychika. Oczywiście nie zawsze jest to wina psychiki, ale ja skupię się na tym aspekcie. W Ameryce już od lat prowadzą badania na temat związku psychiki z rodzeniem dzieci. W Polsce, jak to w Polsce, temat jest bagatelizowany. Moi znajomi nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że ta ogromna chęć posiadani dziecka, to napięcie z tym związane i nacisk zewnętrzny spowodował całkowicie odmienny skutek. Popatrzcie jak ogromną siłę ma słowo. Ileż to razy pytaliśmy znajomych "a kiedy będzie dziecko?", nie zastanawiając się nawet, czy w ten sposób nie ranimy tej osoby i nie wywieramy na niej presji. Takich czynników psychologicznych mających duże znaczenie na płodność jest wiele i w najbliższym czasie opowiem Wam kolejna historię. Tutaj jednak pragnę podkreślić jak ogromnym czynnikiem przy bezpłodności może być presja społeczeństwa i tego, w jakim środowisku jesteśmy wychowani...

P. S Ten chłopak jest obecnie szczęśliwym tatą czwórki urwisów :) . Więcej na temat niepłodności możecie znaleźć na stronie NIEPŁODNOŚCI NIE WIDAĆ oraz CHCEMY BYĆ RODZICAMI  do odwiedzenia których serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka