Uwielbiam polskich autorów i nie od dziś wiem, że polska literatura romantyczna ( i nie tylko) niczym nie odbiega od tej "światowej". Czytając "I obiecuję ci miłość...", mogłam kolejny raz się o tym przekonać...
Powyższa opowieść jest moim pierwszym spotkaniem z autorką, i to spotkaniem, które zapoczątkowało miłość od pierwszego wejrzenia, taką na całe życie. "Obiecuję ci miłość..." to romans w każdym tego słowa znaczeniu. Romans, ale jakże różny od tych, które do tej pory czytałam.
"Wincent stawiał wartość danego słowa ponad własne życie i szczęście, jednak los zmusił go do zweryfikowania priorytetów. Nauczył go ponadto, aby dwa razy przemyślał, komu i jaką obietnicę składa, bo może okazać się, że wszystkich nie będzie w stanie dotrzymać… Zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi szczęście jedynej dziewczyny na świecie, na której mu naprawdę zależało.
Czy Bella kiedykolwiek zaufa Wincentowi ponownie, po tym jak porzucił ją bez słowa wyjaśnień? Czy przeznaczenie da im szansę naprawić błędy przeszłości? I co na to mąż Belli...
Delikatna, kobieca, erotyczna powieść o poszukiwaniu miłości i niespełnionych obietnicach."
Izabella Dębska, Bella - to piękna, młoda dziewczyna, trochę jakby z innego wieku... Kiedy ją poznajemy, Bella tkwi w nieudanym małżeństwie z Tomkiem, który zdradza ją, jednocześnie kontrolując żonę na każdym kroku. Dziewczyna wychowana została na posłuszną żonę, dlatego też przez szacunek do męża godzi się na swój los.
Tomasz Dębski, Patyk - przystojny, aczkolwiek wyjątkowo wredny i fałszywy mężczyzna. Nie potrafi dać żonie przyjemności i miłości, za co oczywiście obarcza ją. Jest mężem Izabelli.
Wincent Porter, Wins - zdawać by się mogło, że to typowy uwodziciel i bawidamek, przynajmniej taka krąży o nim opinia. Jednak pozory dość często mylą i tak jest w jego przypadku. Wincent razem z Tomaszem prowadzi klub Tortora. Aż trudno uwierzyć, że taki mężczyzna jak Wincent może być realny, i skłaniam się ku temu, że można ten typ mężczyzny odnaleźć jedynie w książkach. Przystojny, bogaty, nieziemsko przystojny, hojnie obdarzony przez naturę, kochający ponad wszystko, dbający o swoją kobietę, itd. itp... Facet marzenie...
Zaczniemy od początku. Wincent zna Izabellę od wielu lat, tak samo jak Tomka. Z Izabellą zaczęło go kiedyś łączyć nawet uczucie, które zostało tragicznie przerwane przez ślub Belli z Tomaszem, który tak na marginesie był wielką pomyłką. Od tego czasu Wins cierpi w samotności i stara się trzymać od dziewczyny z daleka, myśląc, że jest spełniona w małżeństwie, aż do chwili kiedy... łapie Tomasza na seksie z Ulą, menedżerką klubu. Nie może opowiedzieć Belli o tym, co wyprawia jej mąż, z racji pewnego sekretu, ale może mieć plan, który sprawi, że kobieta przejrzy na oczy i zostanie znów jego...
Od tej chwili rozpoczyna się istna lawina wydarzeń i uczuć. Autorka, w 26 rozdziałach, prowadzi nas przez całą gamę emocji. Mkniemy niezauważalnie przez zazdrość, zawiść, żal, miłość, namiętność do euforii i świadomego wyboru. Dajemy ponieść się doznaniom wraz z Bellą, a z Wincentem przeżywamy jego rozterki i pragnienia. Nie jest to prosta historia, która od początku zwiastuje nam jakie będzie zakończenie. To opowieść o ludziach, takich jak my, ludzcy, myślący i czujący...
Od dawna nie czytałam scen seksu opisanych tak wyrafinowanymi delikatnym językiem, rzec by można, że nieco staroświeckim, z resztą Izabella takim językiem właśnie się posługuje i w tym cały jej urok.. Zwykle w erotykach sceny łóżkowe są opisane zbyt bezpośrednio i brutalnie. Tutaj autorka opisała je cudownie, jakby opisywała obraz wielkiej klasy malarza. Każdą scenę ujęła w tysiącach barw, a każda z nich inną jest, w zależności jak pada słońce.
Na uznanie zasługują też bohaterzy drugoplanowi, którzy są równie wyraziści, jak główna para. Są jakby w tle, ale bez nich czegoś by w powieści brakowało. Książka wciągnęła mnie na tyle, że przeczytałam ją w jedno popołudnie. I wiecie co jeszcze mnie urzekło? Autorce udało się nie powielać schematów i nie zrobić ze swej książki kolejnej kopii Greya czy Zmierzchu, co bardzo cenię. Marta W. Staniszewska udowodniła też, że można napisać romans/erotyk bez słów "kutas, pieprzyć się itp.", co mnie urzekło od samego początku. Seks pokazała nam w taki sposób, w jaki powinien on być postrzegany, czyli piękny, delikatny i związany z głębokim uczuciem...
I jeszcze kilka słów o okładce. Dla mnie, romantyczki na całej linii, taka okładka jest balsamem dla duszy. Inaczej mówiąc, genialna i romantyczna okładka idealnie odzwierciedla to, co znajdziemy w środku.
Książkę polecam wszystkim romantycznym duszom, którzy w naszej, szarej, rzeczywistości pragną poczuć odrobinę szczęścia i głębokiego uczucia.
data wydania 15 września 2016
liczba stron 287
kategoria Literatura obyczajowa i romans
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.