I tak Kochani - nadszedł dzień pamiętnikowego wpisu. Cieszycie się prawda? Powiedzcie, że tak ;). Ostatnie dni obfitowały w ogromną dawkę emocji i uniesień, ale równocześnie sprawiły, że czas z jednej strony stał w miejscu, a z drugiej uciekał nieubłaganie.
Ostatnio moje dziecko powiedziało mi, że mój blog stał się jednym, wielkim rakiem... dało mi to do myślenia, chociaż nie do końca uważam, że tak jest, a z drugiej strony mój blog to między innymi posty pamiętnikowe, a jak tu pisać pamiętnik i pomijać, to co dominuje sporą część mojego życia? Mam dylemat, bo wiem, że ogromna ilość mnie czytających, przychodzi tu właśnie z powodu tego tematu. Jedni z ciekawości, inni, bo mocno nam kibicują, a jeszcze inni, bo w tym co piszę szukają nadziei. Ogromna rzesza ludzi czeka też na pierwsze wyniki TK męża, bo... wtedy sami uwierzą w tą metodę. Dlatego też musicie wybaczyć mi jeżeli wałkuję ciągle jeden i ten sam temat, ale dla mnie jest on ważny, bardzo ważny, bo to moje życie.
W ostatnim czasie, jak wiecie odbywają się aukcje charytatywne na leczenie mojego męża. Początki były wyjątkowo trudne, bo ciężko było znaleźć osoby kupujące. Było masę fantów i to wspaniałych fantów, a kupujących brak. Jednak krok po kroku, dzień po dniu, wspólnymi siłami i udostępnianiem zebrała się spora grupa osób. Niektóre towarzysza nam już po raz trzeci i wspierają ze wszystkich sił, za co ogromnie dziękuję i mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję im się odwdzięczyć. Cieszy mnie również to, że w aukcje włączyli się sąsiedzi, co jest dla mnie szczególnie cenne. Zrobili by to na pewno wcześniej, ale w lipcu, kiedy odbywały się pierwsze aukcje, nie byłam psychicznie przygotowana na to, żeby "promować" naszą walkę tu, na miejscu. Oczywiście niektórzy wiedzieli, bo przecież były o nas artykuły w gazetach i odbył się koncert charytatywny, ale i tak wszystko odbywało się w wąskim gronie. Teraz wszystko się zmieniło. Najpierw koleżanka nagłośniła sprawę w szkole podstawowej, do której chodzi moja córka, a potem już nauczyciele przejęli pałeczkę. Wszystko zaczęło toczyć się lawinowo. Rodzice piekli ciasta, dzieci sprzedawały je na przerwach, zaplanowano pchli targ oraz kwestę podczas Mikołajek organizowanych przez nasze miejscowe stowarzyszenie, a to wszystko dla mojego męża... To co się dzieje jest niesamowite, nie jesteśmy sami i ciągle mamy na nowo dowody na ludzkie dobro. Niesamowicie wzruszył mnie też gest kolegi z klasy Sandry. Chłopak ma dwanaście lat. Wczoraj przyniósł ze sobą do szkoły świnkę skarbonkę po brzegi wypełnioną monetami. Razem z bratem do niej oszczędzali i przekazali ją przez Sandrę, mojemu mężowi. Kiedy to zobaczyłam, łzy sam płynęły, ze wzruszenia. Spotykam się z mnóstwem dobra i empatii codziennie, za co jestem ogromnie wdzięczna, ale ten gest przebił wszystko... Jestem też pełna szacunku i podziwu dla rodziców chłopca, za to, że tak go wychowali i chciałabym umieć wychować tak samo swoje dzieci. Także widzicie ile się dzieje, wirtualnie i w realu. Wszędzie są z nami Anioły.
Aukcje powoli dobiegają końca, bo każde wydarzenie na facebooku trwa dwa tygodnie. To znaczy nie znika, ale po tym czasie nie przychodzą już powiadomienia o nowych aukcjach, Jeżeli nie ma się linku, nie znajdziemy też wydarzenia w wyszukiwarkach, ale i tak prawdopodobnie uzbiera się na miesiąc leczenia męża, czyli ponad 4 tysiące złotych. To ogromne pieniądze. Nie wiem jeszcze czy będą wykorzystane na witaminą c, czy na inne już metody leczenia. Wszystko zależy od wyniku Tomografu Komputerowego męża, a to badanie już w najbliższy poniedziałek. Sama nie wiem czy chcę znać wyniki, czy może lepiej żyć złudzeniami? Boję się, tak, zwyczajnie po ludzku...
Teraz trochę przyjemniejszych tematów niż rak. Poniżej na zdjęciu widzicie jaką niespodziankę zrobiła mi firma Maroko Produkt i to już drugi raz. Niebawem dowiecie się, czy to, co znalazłam w tajemniczym pudełku, zachwyciło mnie równie mocno jak poprzednia przesyłka :).
Pochwalę się również jaką piękną książkę przekazała na nasze licytacje Ewa Wachowicz, i to książkę z autografem :). Do aukcji włączył się tez Maciek Stuhr ze swoją książką, Kasia - K. N. Haner z "Na szczycie. Gra o miłość" ) i Krzysztof Golonka z piłką z autografem. K. N. Haner już drugi raz wspiera nasze działania. W pierwszych aukcjach, książka "Sny Morfeusza" z autografem została wylicytowana za 380 zł.
Jeżeli już mowa o Kasi, to możecie u mnie na fp. na facebooku KLIK i na blogu KLIK możecie wygrać właśnie "Na szczycie. Gra o miłość" i to z autografem Kasi, bo osobiście zawiozę egzemplarze książek na Targi Książki w Krakowie i dam Kasi do podpisu :). I nic mnie przed tym nie powstrzyma, chyba, że samochód nawali :).
I kolejna przyjemność, aczkolwiek mocno nadwyrężająca czas, czyli książki. Jak widzicie sporo ich mam, a wszystkie do przeczytania na już. Tak, jak pisałam na facebooku, w najbliższym czasie nie będzie ani seksu, ani obiadów, bo Czasem tak jest... czyta:).
Na koniec, chciałabym Was zaprosić na aukcje internetowe dla mojego męża. Dołączenie do wydarzenia do niczego nie zobowiązuje, a może akurat znajdziecie tam coś ciekawego dla siebie czy dla dziecka. Formy pomocy są różne, nie trzeba wydawać pieniędzy, bo wielką pomocą jest dla nas również udostępnianie aukcji, a to przecież nic nie kosztuje. Aukcje toczą się TU
Pamiętajcie: Dobro zawsze wraca...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.