niedziela, 16 października 2016

DZIEŃ OD 582 DO 586 - JESIEŃ , JSIEŃ, JESIEŃ...



Ufff, nareszcie znalazłam czas na to, by spokojnie wejść na bloga, nadrobić posty, przeczytać co nowego u Was na blogach i zwyczajnie odetchnąć. Ostatnie dni były pod znakiem "wariackich" papierów, ale tak było trzeba, bo żeby zwyciężyć, trzeba walczyć...

Zacznę może od wtorku, kiedy to rozpoczęły się aukcje, o których pisałam Wam w poprzednim poście pamiętnikowym. W chwili obecnej po wstępnym podliczeniu plus minus wszystkich licytacji uda się uzbierać na trzy tygodnie kuracji dla męża. Aukcje jeszcze trwają, ale podejrzewam, że na taką skalę jak w ubiegłym tygodniu już nie będą. Dzięki nim, mąż miał wczoraj cudowny prezent urodzinowy :). Dostał szansę na dalsze leczenie, a dodatkowo jedna z licytujących wylicytowała sesję zdjęciową, zapłaciła za nią, a następnie przekazała ją nam :). Kurcze -  a ja taka niefotogeniczna ;). Na szczęście są teraz photo shopy itd, więc jest szansa, że wyjdę na zdjęciach jakbym miała 18 lat, chyba, że w moim wypadku nawet program nie pomoże.

I tak od wtorku siedziałam sobie przed laptopem, nie musiałam non stop, ale korciło mnie strasznie, żeby zerkać w stronę aukcji. Efektem mojego siedzenia był ból wiecie jakiej części ciała :). Tak na poważnie, to owszem, sporo czasu spędziłam w necie, ale nie non stop, bo okazało się, że moje najmłodsze dziecko załapało zapalenie płuc. Kaszlał od dwóch miesięcy, co najpierw było spowodowane zachorowaniem na krztusiec. Potem było troszkę lepiej, ale katar nie mijał praktycznie wcale. Do przedszkola chodził po kilka dni i znów choroba, którą ciągle przypisywałam krztuścowi.  Niestety okazało się, że przyplątało się zapalenie. Na szczęście synek dostał odpowiednie leki i z dnia na dzień jest lepiej. Wyjątkowo podoba mi się jeden z syropów DIPHERGAN, po którym mały śpi jak zabity :). Po pierwszej dawce przespał cały dzień. Drugi dzień rano podałam mu już mniej leku, bo ile można spać,a  dopiero wieczorem wypija tyle, ile ma przepisane. Za to antybiotyk jest paskudny. Nie wiem jak on go potrafi przełknąć, bo ja tylko oblizałam łyżeczkę po nim, a smak piołunu miałam w ustach przez pół dnia. Na szczęście podaje się go tylko 2, 5 ml. Początkowo synek nie chciał niczego zażywać ( i mu się nie dziwię), wpadłam więc na sposób - w chińskim sklepie zakupiłam zestaw małych autek za 8 zł. (jest ich chyba z dwanaście) i po każdym "ładnym" zażyciu lekarstwa Iruś otrzymuje jedno autko. Nie linczujcie mnie w tym momencie, że tak się nie powinno, i że to niepedagogiczne, bo wolę być niepedagogiczna, a mieć zdrowe dziecko i zaoszczędzić sobie wrzasku i płaczu. 

Wczoraj świętowaliśmy urodziny męża. Nie była to huczna impreza, bo i czas na świętowanie nie jest  najlepszy. Wypiliśmy po lampce wina, to znaczy ja i mój tata, bo mąż nie pije, zjedliśmy po pysznym ciachu - my z cukierni, a mąż znany Wam już tort kokosowo - śmietanowy...



... tym razem borówkowo - bananowym. Posiedzieliśmy, powspominaliśmy, to znaczy wspominaliśmy ja, tata i dzieci, bo mąż drzemał, jak to u niego w zwyczaju, ale tak to jest jak się do rana ogląda you tube. I tyle... Tak sobie myślę,że fajnie by było, żeby jeszcze była okazja do świętowania wielu, wielu urodzin i świąt z mężem, i wierzę, że tak będzie.

Co po za tym? Po za tym zachwycam się jesienną aurą, Jesień to moja ulubiona pora roku. Jesienią mogę bezkarnie siedzieć w ciepłym domku, bez wyrzutów sumienia, że dziś nie byłam na dworze. Mogę objadać się do woli, mówiąc, że przecież nawet niedźwiedzie na zimę robią zapas tłuszczu, mogę wkładać zimne stopy pod kołdrę męża, że niby się chcę ogrzać. Mogę też wypić wieczorem lampkę wina, bo przecież jesień to taka depresyjna pora, a tylko wino pomaga spojrzeć na świat przez różowe okularu ;). Takich plusów mogę wymienić setki. Kocham jesień za... wszystko :)


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka