poniedziałek, 17 października 2016

MOJE MARZENIA...

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/

W ostatnim czasie, zwłaszcza w deszczowe dni, zaczynam marzyć, a raczej przypominać sobie moje jedno marzenie, które chyba nigdy się nie spełni, ale... nigdy nic nie wiadomo...



Co to za marzenie? Pisałam o nim kiedyś. Marzę, żeby móc pojechać razem z mężem do Ameryki. Chciałabym wspólnie zobaczyć Wielki Kanion, Wodospad Niagara. Zwiedzić Nowy Jork i Seattle... Nie jest to tanie marzenie, ale co mi szkodzi poszukać i powyceniać sobie wycieczki w  biurach podróży? Może akurat jutro wygram w Lotto :). A tak na poważnie, to rzeczywiście lubię przeglądać oferty biur podróży.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.itaka.pl/

Oferta biur podróży jest ogromna, ale najpopularniejsze są oferty last minute i first minute. Czym one się różnią? Last minute to wakacje rezerwowane na ostatnią chwilę, gdzie liczba ofert jest już bardzo mała. Owszem, jest taniej, ale i wybór mniejszy. Może też zdarzyć się tak, że znajdziemy cudowną ofertę last minute, zdecydowaliśmy się, chcemy rezerwować dla całej rodziny, a tu zonk, bo miejsca są tylko dwa.

First minute jest to rezerwowanie dużo wcześniej, czyli rezerwujemy już w zimie wakacje w lecie, lub odwrotnie. I możecie mi wierzyć, że w tej opcji znajdziemy zniżki nawet do 40 %, tylko trzeba być pewnym, że za pół roku nie zmienimy zdania:). W tej opcji wybór jest ogromny, bo mimo dużych zniżek, niewiele osób decyduje się na taką rezerwację. Mamy tu również zniżki dla dzieci, gwarancję niezmienności ceny, a czasem darmowe wycieczki. Takich dodatków nie uzyskamy w opcji last minute.

Zauważyłam też, że ceny w ofertach first minute i last minute, są tak samo niskie, ale w first minute jest wyższy standard podróży, a nawet prezenty :).

I tak sobie marzę i oglądam te wszystkie propozycje biur podróży i doszłam do wniosku, że tylko jedno biuro mogłoby mnie zadowolić. Pewnie jesteście ciekawi jakie to biuro? Jest nim  ITAKA- bo właśnie tam miałabym zniżkę 45 %, oprócz tego jeszcze dodatkowe 2% zniżki na całą ofertę, dzieci miałyby 50 % zniżki  (i to wszystkie dzieci) i jeszcze kilka innych, ale to zobaczcie sami.

Sprawdziłam z ciekawości ile kosztowałby mnie wyjazd razem z mężem do Stanów Zjednoczonych. I tak, na 11 dni (troszkę mało :( ) koszt wyniósłby 9195 zł. za jedną osobę. W tym mielibyśmy zwiedzanie Los Angeles, zobaczylibyśmy też Pustynię Mojave, Las Vegas, Park Narodowy Wielkiego Kanionu, Dolinę Śmierci, Tamę Hoovera, Mammoth Lakes, Sacramento, Dolinę Napa, San Francisco, Alcatraz, Sausalito i Carmel.

Cała podróż odbywałaby się przez Kalifornię, Arizonę i Nevadę, gdzie mielibyśmy okazję podziwiać najcudowniejsze miejsca zachodniego wybrzeża USA. Jak pisze biuro podróży Itaka, na trasie znajdują się "widokówkowe" pejzaże, największe miasta i znane parki narodowe. Cała trasa w USA wynosi: ok. 3500 km.

Teraz trochę o noclegach i wyżywieniu. W ofercie, o której piszę mielibyśmy dziewięć noclegów w hotelach dwugwiazdkowych lub trzygwiazdkowych w Los Angeles, dwa noclegi w Las Wegas, jeden nocleg w  Mamoth Lake, cztery w okolicach San Francisco. Pokoje mielibyśmy dwuosobowe z możliwością dostawki. Oczywiście w pokoju byłaby łazienka, telewizor, minibar (płatny dodatkowo). W cenie jest dziewięć śniadań, jedna kolacja w Dolinie Napa, degustacja lokalnych win, również w Dolinie Napa. Przelot, przejazd autokarem, opieka pilota i ubezpieczenie KL i Nw, również są w cenie.

Co prawda Seattle bym nie zobaczyła, ale Los Angeles jest i Wielki Kanion, a do Wodospadu Niagara i Seattle pojechałabym następnym razem :).

Do ceny trzeba jednak doliczyć dodatkowe opłaty, a jest ich trochę, jednak te znajdziecie w każdym biurze podróży. Dodatkowo zapłacimy za bilety wstępu i za lokalnych przewodników - jest to około 250 USD. Co znajduje się w tych kosztach? Napiwki w wysokości około 3 USD dla kierowcy i 4 USD dla lokalnego przewodnika. Czyli około 7 USD dziennie.

Nie można też zapominać, że obywatele Polski muszą posiadać wizę wydaną przez Ambasadę lub Konsulat Stanów Zjednoczonych, bo nie ma możliwości uzyskania wizy na granicy. Biuro nie pośredniczy w wyrabianiu wiz do Stanów Zjednoczonych.

Dla mnie wszystkie warunki są zrozumiałe i do przyjęcia, ale martwi mnie jedna rzecz - napięcie w gniazdkach elektrycznych w USA wynosi 120 V, więc wtyczki naszych, polskich urządzeń nie pasują do tamtejszych gniazdek elektrycznych. To jakich wtyczek i ładowarek itd. miałabym tam używać? "Amerykanckich"?

Napiszcie jakie są Wasze marzenia? Gdzie chcielibyście pojechać i co zwiedzić?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka