Wydawnictwo Czerwony Konik uszczęśliwiło moje dziecko kolejną książeczką. Tym razem przedstawiającą rekordzistów, ale nie takich zwykłych... a jakich - o tym przeczytacie w dzisiejszym poście.
"Ta wysmakowana graficznie książeczka opowiada o najciekawszych rekordach
zgromadzonych w "Księdze rekordów Guinnessa". Ola Woldańska-Płocińska z
werwą i zacięciem prezentuje momentami absurdalne, momentami szalone,
ale zawsze budzące uśmiech na twarzach osiągnięcia."
Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy, to minimalizm kolorów i treści, ale właśnie ten minimalizm jest najlepszy. Dziecko dzięki temu nie ma natłoku wrażeń i może wszystko "ogarnąć". Godne uwagi są również niesztampowe ilustracje, dodatkowo bardzo zabawne :).
Publikacja w całości wykonana jest z twardych kartek, a mimo to jest niesamowicie lekka, co bardzo sobie cenię, bo dzięki temu książka nie zużywa się w zastraszającym tempie pod wpływem ciekawskich paluszków, a i dziecku łatwiej przewraca się takie strony. Tu ukłony w stronę WYDAWNICTWA CZERWONY KONIK za zapobiegawczość.
Najważniejsza jednak jest treść, a ta bawi i uczy, a równocześnie zaciekawia naszego malucha. Bo czy nie jest zabawna informacja o tym, kto zrobił największą kulę z gum do żucia? Lub gdzie upchnięto najwięcej osób w autobusie? Tu dodam, że taki numer oczywiście zrobiono w Polsce ;).
Mojego synka najbardziej interesowało, jak to jest, że trzeba stanąć na głowie taty, żeby być tak wysokim jak najwyższy człowiek świata. Nie omieszkał też wypróbować tego w praktyce, z czego tata był nieco mniej zadowolony ; ).
Mnie na łopatki rozłożył rekordzista mający najdłuższe włosy... w uszach... 18 cm... Takich ciekawostek znajdziemy w "Rekordzistach" całe mnóstwo i gorąco zachęcam do sięgnięcia do powyższej lektury.
Tą i wiele innych niesztampowych książeczek znajdziecie TU
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.