Nie wiem jak Wam, ale mi Francja od zawsze kojarzy się z pięknem, delikatnością, subtelnością i z perfumami. A co powiecie na Francję "pachnącą" zdradą i krwią? Bo ta cudowna Francja i tak chętnie odwiedzany Paryż takie właśnie były, z to za sprawą Wielkiej Rewolucji Francuskiej.
Francja 1792 - 1805 to jak pamiętamy z historii, czasy rewolucji spowodowanej brakiem reform, wojnami i ogólnym ubóstwem. Kiedy arystokracja opływała w dostatki, biedni szykowali się do walki o zmiany, oczywiśćie odpowiednio buntowani prze bardziej fanatycznych, samozwańczych przywódców. Zdobyli Bastylię, a króla Ludwika XVI najpierw wtrącili do lochu, by następnie zgładzić go za pomocą gilotyny. Ciężkie to były czasy i szczerze mówiąc nie jestem do końca przekonana czy biedni stając do walki, nie wpadli przypadkiem z deszczu pod rynnę, ale nie mnie to oceniać.
W tych dramatycznych latach przeplatają się losy czwórki młodych ludzi. Małżeństwo Marie i Jean-Luc wiedzie biedne ale szczęśliwe życie. Przybyli do Paryża, by dołożyć swoją cegiełkę w walce o wolną Francję. On jest prawnikiem, ona opiekuje się domem i dzieckiem, a równocześnie pisze artykuły do gazety o czym nikt nie wie, bo kobieta pisze pod pseudonimem. Jean-Luc jest dobrym człowiekiem, który nigdy nie odmawia pomocy bliźniemu, jest też wyśmienitym prawnikiem. Niestety jego umiejętności zostają zauważone przez człowieka, którego nikt nie chciałby mieć za wroga, a nasz prawnik nadepnął mu na odcisk...
Kolejną parą jest Andre i Sophie. On żołnierz, szybko pnący się po szczeblach kariery, pech chce, że Andre jest też byłym arystokratą, który zrzekł się swego tytułu, a arystokraci nie są w tych czasach mile widziani. Ona jest siostrzenicą jednego z wysoko postawionych wojskowych. Poznają sie przypadkiem i zakochują od pierszego wejrzenia, ale ich uczucia nie pochwala wuj dziewczyny, który w mściwy i okrutny sposób próbuje zniszczyć Andre, doprowadzając nawet do tego, że chłopak zostaje aresztowany i oskarżony o zdradę, za co grozi śmierć. A jednak przy pomocy prawnika udaje mu się uniknąć śmierci, co jest wielkim sukcesem. Zostaje za to odesłany do walki pod wodzaą samego generała Bonaparte. W tym momencie i Andre i Jean-Luc "zyskują" potężnego wroga... Takim oto sposobem młodzi musza się rozstać, a zanim znów przyjdzie im trzymać się za ręcę, oboje będą musieli przejść drogę przez piekło. Będą ginęli najbliźsi, będzie krew i okrucieństwo w imię chorych idei. Mimo to losy całej czwórki nieustannie będą się przeplatać...
... nie wiem co napisać... Na pewno to, że nie mogłam się oderwać od lektury od początku, do samego końca. Mimo, że nie jest to "mój klimat" to zdecydowanie warto było znaleźć się w tamtejszej Francji i wraz z bohaterami przeżywać miłość i tęsknotę, strach i oddanie, ból i udrękę oraz wraz z nimi starać się zrozumieć ówczesny świat, pełen zdrad, kłamstwa i obłudy polanej obficie krwią w wielu przypadkach niewinnych ludzi. Autorzy mają niesamowitą zdolność ubierania w słowa wszelkich uczuć i scen. Chwilami były one tak realistyczne, że wręcz namacalne. Nie ma tu zbędnych opisów, a dialogi stanowią spójną całość z fabułą. To ambitna powieść, a zarazem trafiająca w serca i gust czytelników również mniej wymagających. I przede wszystkim "W cieniu gilotyny" niesie ze sobą przesłanie, a jakie? O tym musicie przekonać się sami.
I love what you guys are usually up too. This sort of clever work and reporting!
OdpowiedzUsuńKeep up the excellent works guys I've added you guys to my own blogroll.