Każde moje słowo było dla Ciebie święte i wielbiłeś ziemię po której stąpałam. Miałeś do mnie ogromne zaufanie. Jak dziś pamiętam, kiedy powiedziałeś po odmowie przez lekarzy dalszego leczenia "oni chyba nie wiedzą, że zadzierają z Tobą". Nigdy nie okazałeś mi braku szacunku i nigdy nie wytknąłeś błędu. Nie pamiętam nawet żebyś kiedyś podniósł na mnie głos - a nie, raz podniosłeś, tak profilaktycznie ;).
Dwa miesiące temu leżeliśmy wieczorem obok siebie, a Ty powiedziałeś "niedługo umrę i zastanawiam się kogo sobie znajdziesz potem, bo źle jest żyć samemu...". To był jeden, jedyny raz, kiedy rozmawialiśmy o śmierci na poważnie... Przepłakałam wtedy całą noc, pierwszy raz przy Tobie pozwoliłam sobie na taką panikę. Boże, tyle rzeczy mi się przypomina, tyle obrazów mam w głowie. czasem żałuję, że moja pamięć jest tak dobra, bo chyba byłoby lepiej nie pamiętać nic. Kochany, takiego mężczyznę jak Ty, tak opanowanego, kochającego i cudownego spotyka się raz w życiu - Ty o tym wiesz i ja to wiem! Nikt chyba nie znał Ciebie "Cypisa" z tej strony prawda? Wspominają młodego chłopaka w glanach, który lubił sobie porozrabiać, a ja znam Cię jako kochającego, wiernego i czułego mężczyznę, którego podstawową zasadą w małżeństwie było, że najpierw myślałeś o mnie, a potem o sobie. Czasem ciężko mi uwierzyć w to, że Twoja młodość odbiła się aż tak szerokim echem, bo po prostu ja znałam Cię zupełnie innego.
"Mamo trzeba sobie czasem popłakać, każdy ma gorsze dni" - mam gorszy dzień! Z bezsilności i braku Ciebie gryzę ręce, bo to tak strasznie boli. Czytam setny raz słowa, które śpiewałeś kiedy miałeś zespół "Siedzę teraz z aniołami, nic nie robię siedzę sobie, w karty grać i nic nie robić, przeciw wojnie modlić się." i płaczę, płaczę i płaczę. Nie mam nawet kaset z Twoich koncertów, ani tekstów... Może popytam Twoich kolegów? Może Oni będą mogli mi powiedzieć coś więcej? Jak myślisz? Tak bardzo mi brak Twej miłości, herbaty z cytryną co wieczór, słów "kocham cię" wydeptanych zimą na śniegu, Twych rąk i oczu... całego Ciebie mi brak. Irek wróć Kochany do mnie, bo ból, który rozrywa mi serce jest nie do wytrzymania.
Poznaliśmy się dziewiątego marca 2003 roku, jeden dzień po Dniu Kobiet. Mimo, że to święto już minęło, nie zapomniałeś o kwiatach, nigdy nie zapominałeś. Trzy miesiące później wzięliśmy ślub wbrew wszystkiemu i wszystkim. Nie byłam w ciąży, jak to niektórzy myśleli, bo Sandra urodziła się rok później - my od początku wiedzieliśmy, że chcemy spędzić ze sobą życie. Skłamałabym gdybym powiedziała, że od początku było jak w bajce, bo zanim się dotarliśmy, to różnie bywało, ale zawsze miłość zwyciężała. Wtedy walczyłam o nas, a kiedy wygrałam, rozpoczęła się walka o Ciebie, jednak tym razem przeciwnik był dużo silniejszy - rak. Wiesz Kochanie, spiszę naszą historię. Jeżeli się uda, to znajdą się w niej również czasy Twojej młodości, jednak tu będą potrzebni do tego Twoi znajomi, bo niewiele mówiłeś o tych latach. Zastanawiam się dlaczego? Mam wiele rzeczy do zrobienia przed sobą, bo walka z rakiem się skończyła, ale walka o sprawiedliwość jeszcze nie, jednak priorytetem dla mnie jest to, by nigdy o Tobie nie zapomniano, o Cypisie z Deportacji, chłopaku, który odmienił moje życie.
Dla jednych jesteś wspomnieniem chłopaka, który lubił rozrabiać, dla chorych byłeś nadzieją i motywacją do walki, dla innych niespełnioną miłością, dla niektórych kolegą z pracy, a jeszcze dla innych Cypisem - dla mnie i dzieci jesteś mężczyzną, którego kochaliśmy i kochamy ze wszelkich sił. Dla nas jesteś wspomnieniem wielkich zmian w moim życiu, jesteś osobą, która wyzwoliła mnie i pokazała jak można kochać!
Bardzo Cię kocham.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.