niedziela, 11 listopada 2018

PIĘĆDZIESIĄTY DRUGI DZIEŃ BEZ CIEBIE... CZAS NA WYJAZD...



Pamiętasz jak bardzo pomógł mi i dzieciom wyjazd do Warszawy? Oderwaliśmy wtedy myśli od Twojej śmierci i nabraliśmy sił. Teraz znów potrzebujemy odmiany i już końcem listopada wybieramy się do Wrocławia. To dobry termin, bo "zahaczymy" również o Jarmark Bożonarodzeniowy, no i obowiązkowo dla naszego małego maniaka wojskowego w repertuarze musi być Panorama Racławicka.



Kiedy zbieraliśmy się do Warszawy, tak bardzo nie chciało mi się pakować, że kilkakrotnie chciałam zrezygnować. Podejrzewam, że tym razem będzie tak samo, ale wiem też, że jak już wsiądziemy do pociągu od razu dostaniemy energii. Cieszy mnie fakt zobaczenia Jarmarku, ale już widmo świąt bez Ciebie nie jest optymistyczne. Nie będzie łatwo, ale damy radę, jak zawsze. Dzięki planom wyjazdu mamy znów zajęcie, bo szukamy informacji o atrakcjach, jakie możemy zwiedzić. Teraz, z biegiem czasu widzę, że od wyjazdu do Warszawy coś się zmieniło - wtedy nawet w pociągu myślałam tylko o tym, że zawsze jeździliśmy razem, a teraz cieszę się, że jedziemy, bez żadnych złych myśli. I wiesz co? Do pociągu tym razem wezmę młodemu słuchawki, bo jak znów zachce mu się oglądać bajki po rosyjsku, to nie chcę mieć kolejny raz skierowanego na nas dziwnego wzroku współpasażerów ;). Następny wypad planujemy do Torunia, ale to już na wiosnę, bo mamy nieciekawy dojazd pociągiem z naszej miejscowości. Tyle jest jeszcze do zobaczenia :) . 

W pierwszej chwili chcieliśmy jechać 23 listopada, ale wtedy tata ma kolejne przyjęcie do kliniki i zabieg, więc ten termin odpada, bo wolę być wtedy na miejscu. Marzy mi się, żeby w trakcie naszego pobytu we Wrocławiu padał śnieg, bo wtedy Jarmark będzie jeszcze piękniejszy. Kiedy dwa lata temu byłam z Olą w Gdańsku na operacji, również trafiłyśmy na Jarmark, ale tamten nie umywa się do tego we Wrocławiu. Tak czy tak było pięknie - padał śnieg, był mróz - cudownie. Jedno tylko mnie zaskoczyło - nad morzem, na jarmarku głównie można było kupić... oscypki i góralskie kierpce... ale mniejsza z tym. 

Czekam jeszcze dzień,
Czekać ciągle chcę,
Przyjdź i cicho zamknij drzwi, 
Siądź, posłuchaj, mówię Ci... 

Tak niewiele chcę, 
Ciebie, niebo, sen, 
Parę zdarzeń, parę chwil, 
Chodź, posłuchaj, mówię Ci...

Jutro kolejny dzień wolnego, ale my na szczęście mamy już dzień zaplanowany. Ja i Sandra mamy wizytę u dentysty (Sandra już dziś mówi, że nigdzie nie idzie) i wreszcie będę mogła przestać się bać, że plomba w jedynce mi wypadnie. Nie lubię dentysty, ale jak mus to mus. Iruś za to już nie może się doczekać, bo będzie w tym czasie u Kuby. Cieszę się bardzo, że tak zaczął garnąć się do dzieci. Niesamowita zmiana w nim nastąpiła.

Dzisiejszy dzień spędziliśmy na leniuchowaniu. Oglądaliśmy z młodym Wielki Marsz Niepodległości, a wiesz jak on lubi wojskowe rzeczy, więc pytań miał tysiące. Najbardziej intrygowało go czy bagnet nie przeszkadza w tym, żeby kula leciała prosto... Mielibyście o czym rozmawiać w dniu dzisiejszym prawda? Zwłaszcza, że Ty też lubiłeś takie rzeczy. Mieliśmy też powiesić flagę, ale nie mam pojęcia gdzie ją wsadziłeś po święcie majowym. Kryjówki to Ty zawsze miałeś przednie. Jak już coś schowałeś, to nawet sam po czasie nie wiedziałeś gdzie. Efekt końcowy jest taki, że flagi na balkonie nie mamy. 

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka