niedziela, 23 grudnia 2018

DZIEWIĘĆDZIESIĄTY CZWARTY DZIEŃ BEZ CIEBIE... JEMIOŁA...


Ze wszystkim dziś Kochany zdążyłam, ale  powiem Ci, że to spore dla mnie wyzwanie, zrobić Wigilię dla tylu osób i to całkiem sama, bo Ola przyjedzie dopiero jutro, a Sandra się pochorowała. Czegoś jednak zabrakło... zabrakło tej cholernej jemioły, o której zawsze zapominałeś i którą przynosiłeś na ostatnią chwilę, a która jednak zawsze była. W tym roku nie będzie i wiem, że długo będzie mnie to gryzło, bo mimo że Ciebie nie ma, to wszystkie przygotowania do świąt, skierowane są nie tylko do dzieci, ale także do Ciebie...



Postanowiłam sobie, że nie będę płakać. Czy to się uda, tego nie wiem, ale trzymam się mocno. Te wszystkie ciasta, potrawy i tym podobne rzeczy, również robię tak, jakbyś miał siedzieć z nami przy wigilijnym stole. Nie uwierzysz, ale wszystko, co robiłam udawało się pod każdym względem. Nic się nie spaliło, nic nie przesoliło, jak nigdy. Czyżbyś czuwał nade mną? Po części pewnie tak, ale myślę, że to również zasługa braku stresu i poddenerwowania, które towarzyszyło mi przez ostatnie lata. Jest smutek i tęsknota, ale jest też spokój. Irek, moje ręce już się nie trzęsą, a dzieci także częściej się uśmiechają. Chorowałeś Ty, a my razem z Tobą - taka jest prawda. Jakie to dziwne i w sumie miłe uczucie, spędzić w kuchni pół dnia i myśleć tylko o tym, co robię w danej chwili. W mojej głowie nie było myśli o leczeniu, braku pieniędzy na leki i strachu. Było tu i teraz! 

Wiele zmieniło się w naszym życiu. Jest ciszej i zauważa się pustkę, zarówno tę przy stole, jak i w sercu, ale jest też nadzieja, że wszystko się jakoś ułoży. No, może oprócz tego, że renifer z saniami na balkonie przestał świecić, a tata stwierdził, że "to się nie da" naprawić... Jak mnie wkurza to, że ciągle muszę prosić kogoś o pomoc. Zawsze byłeś Ty i Ty umiałeś wszystko naprawić, a teraz muszę poradzić sobie z tym sama. Wyobraź sobie, że nawet na myjnię zdążyłam, więc auto z góry jest czyste, a może jeszcze jutro rano zdążę wysprzątać je w środku. Takie niby zwykłe rzeczy, a potrafię dać w kość prawda?

Jechałam dziś po brata do Zatoru. Nikt nie jechał ze mną, więc miałam sporo czasu na myślenie, za czym ostatnio nie przepadam i uświadomiłam sobie, że z jednej strony unikam miejsc, w których byliśmy razem, a nawet dróg, po których razem jechaliśmy, a z drugiej słucham ciągle naszych piosenek i oglądam wspólne zdjęcia. Rozchwiana trochę jestem co? W sumie to chyba nic nowego dla Ciebie ;). 

Jestem zadowolona z dzisiejszego dnia i to bardzo. Udało mi się zrealizować cały plan dzienny, bez potknięć i dziwnych wypadków, a do tego ani razu nie płakałam (aczkolwiek do wieczora jeszcze daleko). Tak czy tak było dobrze i oby ten stan utrzymał się prze całe święta.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka