poniedziałek, 24 grudnia 2018

DZIEWIĘĆDZIESIĄTY PIĄTY DZIEŃ BEZ CIEBIE... WIGILIA...


Siedzę i podziwiam choinkę, tę, której nie miałam czasu podziwiać z Tobą w ubiegłym roku i tęsknię... bardzo tęsknię. Dzisiejszy dzień był cudowny i idealny w każdym calu, ale... byłby jeszcze bardziej idealny, gdybyś był tutaj z nami ciałem...




Wiem, że byłeś dziś blisko. Szukałam znaków od Ciebie i znalazłam je. Ktoś mógłby powiedzieć, że sobie dopowiadam wiele rzeczy, całkiem możliwe, ale wierzę, że to byłeś Ty. Ten nagły śnieg na cmentarzu, kiedy prosiłam Cię o znak, płacz Irusia przed snem, który już dawno za Tobą nie płakał... To byłeś Ty prawda? Pamiętamy o Tobie w każdej sekundzie naszego życia.

Bałam się dzisiejszego dnia cholernie, ale starałam się trzymać, dla samej siebie i dla dzieci. Pękłam jednak na cmentarzu i długo płakałam. Pierwszy raz czułam w tym miejscu niesamowitą więź z Tobą i chciałam tam zostać. Zatrzymałam pęd towarzyszący przygotowaniom świątecznym i odwiedziłam wszystkich, którzy już ze mną nie usiądą przy wigilijnym stole - moją mamę, babcię, prababcię, dziadka, wujka i Ciebie. Zapaliłam też znicze na grobach osób, które znałam. Już Was nie ma, ale w sercu ciągle zajmujecie główne miejsce i byliście dziś z nami duszą. Kochany mój, uściskaj tam w niebie moich bliskich bardzo mocno.

To był cudowny dzień. Spotkałam się w nim z osobami, które są mi najbliższe na świecie. Dzieci, tata, brat, Beatka, Monika, Agnieszka, Genek, Iza, dzwonił też Krzysiu... Wiesz? Gdyby nie było dziś podczas kolacji z nami Agi, Genka, Jusi i Kuby to chyba nie dalibyśmy rady. Tak bardzo dziękuję Bogu za to, że ich mam. Genek rozpakowywał z Irusiem i Kubą prezenty, a potem składał je tak, jak Ty to zawsze robiłeś ( z pomocą Oli), my z Agnieszką plotkowałyśmy sobie. Iruś i Kuba byli niesamowicie grzeczni,  nawet jak już dostali prezenty. Idealnie... Tak sobie wymyśliłam, że przy kolacji posadzę sobie po obu moich stronach właśnie Kubę i Irusia, bo przy nich na pewno nie będę miała możliwości zbyt wiele myśleć. I tak właśnie było. Te małe dwie gaduły skutecznie zagłuszały wszystko ;). O dziwo zjedli też rybę, myśląc, że to kotlety ;). I wiesz co? Irusiowi wypadł dziś ząbek. Tak bardzo martwił się od wczoraj, że nie będzie mógł nic zjeść, bo ząbek "wpadnie mu do gardła", a tu niespodzianka, dwie godziny przed kolacją ząbek wypadł. I to pewnie również Ty nam pomogłeś, wiem to. 

Może to przyziemne w obecnej sytuacji, ale mimo tego, całego smutku cieszę się z dzisiejszego dnia, bo oprócz kochających nas osób były też prezenty. Byłam święcie przekonana, że ja jako już "nie dziecko" nie znajdę niczego  pod choinką, a tu znów niespodzianka, a nawet kilka niespodzianek i to najcudowniejszych na świecie. I muszę przyznać, że przepięknej biżuterii mi nie zabraknie. Teraz chyba już nie mam wyjścia i muszę skorzystać z któregoś z zaproszeń na Sylwestra żeby móc się pochwalić nowymi błyskotkami. Nie wiem czy faktycznie będzie mi się chciało balować, bo nie do końca mam się z czego cieszyć (chyba że z tego, że kończy się ten okropny rok), ale jeśli się zdecyduję, to na pewno będę tam, gdzie będą mogły być także nasze dzieci.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka