poniedziałek, 21 stycznia 2019

STO DWUDZIESTY TRZECI DZIEŃ BEZ CIEBIE... MINĘŁY CZTERY MIESIĄCE...



Minęły cztery miesiące, pełne emocjonalnych huśtawek, bólu, tęsknoty i rozpaczy. Ileż to razy chciałam ze smutku walić głową w ścianę? Ile razy myślałam, że już, już się poddam? Tego nie wie nikt, bo nikomu nie pozwoliłam aż tak bardzo poznać mojego wnętrza.




To najtrudniejsze miesiące w moim życiu. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy i nic nie jest w stanie powalić. Myliłam się, bo ta pustka jest gorsza od śmierci. Dzień za dniem staram się podnosić z kolan, na które upadłam i nieść ten ciężar... mój i dzieci. Na te chwile jednak moje starania spełzły na niczym. Każdy dzień bez Ciebie na nowo rozbija moje serce na kawałki. Moje serce pękło i nic nie jest w stanie zagoić tych ran.

Wiesz, już nawet nie mówię o tym, co dzieje się w mojej głowie, bo każdy ma przecież też swoje problemy. Ja sobie poradzę...chyba. Nadal jednak twierdzę, że czas ani nie leczy ran, ani nie uczy się z nimi żyć. On...czas, nic nie daje, kompletnie nic. Irek, to tak cholernie boli. Proszę, zrób coś, abym znów mogła żyć normalnie... wróć do mnie!

Kap, kap, kap, kap - tak kapie woda z zepsutego kranu. Irek, Irek, Irek, Irek - tak w mojej głowie kapie Twoje imię. Ciągle, bez ustanku, bezlitośnie i bez szans na zmianę. Czasem zagłuszam ten dźwięk radiem włączonym na ful, by innym razem poddać się temu bezwolnie. Są chwile, kiedy myślę, że zwariuję od tego "kapania", ale i to nie jest takie proste. Muszę żyć w tym moim kapiącym świecie, z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej.

W ciągu dnia nie było dziś aż tak źle, bo mimo bolącego jak diabli gardła, miałam mocno napięty grafik. Rano razem z jednym z fachowców od łazienki (a dodatkowo moim kolegą od 25 lat) jeździliśmy po sklepach, by dokupić umywalkę, żarówki i inne pierdoły, które potrzebuję do odpowiedniego wyposażenia łazienki. Teoretycznie nie musiałabym jeździć, ale takie detale to jednak wolałam wybrać sama tak, aby mi się podobały. W południe znów wiozłam dziadka na występ Irusia w przedszkolu, a w międzyczasie zamawiałam nowe drzwi i robiłam zakupy. No a po południu jak zwykle, dzieci, zwykłe sprawy, sprzątanie itd. No i muszę się pochwalić, że napisałam kolejne dwie recenzje. Powili zaczynam sobie przypominać jak się je pisze i wdrażam się w systematyczne ich publikowanie. Oprócz wydawnictw odzywają się też firmy chcące współpracować. Muszę jednak przemyśleć to, czy nadal tego chcę. Sama nie wiem. A Ty co o tym myślisz? Kogo ja mam się poradzić, kiedy Ciebie już nie ma?

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka