środa, 9 stycznia 2019

STO JEDENASTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...ZWIĄZKI...


Dość często słyszę pytanie, czy zamierzam się jeszcze kiedyś związać... Nie martw się, to nie są wścibskie pytania, tylko jeden z tematów szczerych rozmów. Co mogę odpowiedzieć? Nie wiem, po prostu nie wiem. 



Czasem nawet myślę nad tym, ale mam mnóstwo wątpliwości, bo po pierwsze musiałby to być ktoś bardzo wyjątkowy, taki, jakim byłeś Ty, a po drugie ciągle mam w pamięci nasza rozmowę, kiedy martwiłeś się czy dam radę żyć w pojedynkę po Twojej śmierci, a ja odpowiedziałam, że Ty jesteś moją prawdziwą miłością i innej już nie będzie. To prawda, byłeś i jesteś moją największa miłością. Ty wiesz, że jestem osobą zawsze dotrzymującą danego słowa i nie rzucam słów na wiatr... Nie wiem Kochany jak będzie. Mam wyrobione zdanie na wiele tematów, ale tutaj czuję się wyjątkowo niepewnie. Po przeżyciach jakie mnie spotkały, jestem tak poraniona, że chyba teraz potrzebuję tylko...spokoju, ja i dzieci, a "nowy" mężczyzna na pewno nie byłby "spokojem" jakiego potrzebuję.

Jedno wiem na pewno, z pokorą przyjmę to, co przyniesie mi los, oczywiście z pokorą ale i rozsądkiem. A dziś staram się cieszyć tym, co mam. Wiesz, nawet problemy, które kiedyś mogłyby wydawać mi się wielkie, po tym co przeszłam, są tylko malutkimi problemikami. Tak wiele kosztowała mnie walka o Twoje życie, że czym jest teraz pyskówka jednego z dziećmi czy chwilowy brak gotówki, chociaż przy tak wielkie koszty Twojego leczenia nauczyły mnie takiego gospodarowania pieniędzmi, że raczej jej nie brakuje? To po prostu pestka. Nawet niepełnosprawność Irusia mnie nie przeraża, bo jest ona do "wyrobienia". Dziś rano, kiedy wyszliśmy przed dom, czekać na mocno spóźnionego busa, cieszyło nas nawet to, że nasypało tyle śniegu, że trzeba było dosłownie w nim brnąć. Co to takiego strasznego, skoro było tak pięknie? Urodziłam się w roku, w którym była zima stulecia. Moi rodzice nie mieli bieżącej wody, a ciepło było, jeśli tata napalił w kaflowym piecu, zanim codziennie nie poszedł na stację pkp oddaloną o ponad kilometr. Szedł! Piechotą! Po nieodśnieżonych drogach! I żyje! Zanim jednak poszedł, musiał właśnie napalić w piecu, przynieść wody, oporządzić bydło itd. Tak było. Kiedy już wyrosłam z pieluch (tetrowych) zimy także były srogie i codziennie brnęliśmy w śniegu do przedszkola, a potem szkoły, robiąc po drodze orzełki. Jak dziś pamiętam, że w szkole było kiedyś bardzo zimno i tata przyniósł mi wtedy termos z gorącą herbatą (nie było stołówki), a na drugi dzień prawie wszyscy też mieli. Byłam taka dumna, że mój tata pierwszy to wymyślił. Było wtedy super, a czym więcej śniegu, tym było lepiej, a i dorośli także nie narzekali, bo to było normalne. Nie było samochodów... a jednak były, dwa, w całej wsi...

Co mnie skłoniło do napisania tego? Powiem Ci, że spacer po Twoim ukochanym Skoczowie. Czekałam na tatę, kiedy wyjdzie od fryzjera, spacerując po ulicach i słyszałam narzekania ludzi, że tu za dużo śniegu, tu nieodśnieżone, że zimno (było w plusie), że ślisko itd. Kurcze, no może i był śnieg, ale było pięknie, a wcale aż tak źle na ulicach nie było. Sama czekałam rano na busa z Irusiem prawie 40 minut, i co z tego? Przynajmniej synek pobiegał z psem sąsiada i się rozruszał. Panie w Rossmanie też narzekały, że jedna z nich musiała wyjść z domu ponad godzinę wcześniej, bo śniegu nasypało. No i? W takim klimacie przecież żyjemy, trzeba wyjść wcześniej, to się wychodzi. Może ja trochę inaczej patrzę na świat, bo po tylu latach walki o życie nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy, cieszyć...z życia. 

Uparcie i skrycie 
och życie kocham cię kocham cię 
kocham cię nad życie 
W każdą pogodę 
potrafią dostrzec oczy moje młode 
niebezpieczną twą urodę

Często myślę nad tym, dlaczego tak bardzo narzeka się na wszystko? Przecież życie jest piękne mimo codziennych trosk. Narzekamy, a jednak nie spieszy nam się na tamten świat. Czy nie łatwiej jest szukać dobrych stron w każdej sytuacji? Przecież nawet śmierć czy choroba maja dobre strony, które często opisuję w listach do Ciebie. Owszem, są sytuacje, które ewidentnie można "opsioczyć", ale żeby to marudzenie było sposobem na życie? Chyba jednak nie...to nie tędy droga.

Bardzo Cię kocham...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka