piątek, 4 stycznia 2019

STO SZÓSTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W BIEDZIE...



Krok po kroku, dzień za dniem moje listy pokazują innym jak wygląda żałoba po stracie ukochanej osoby. Nazywam te uczucia. Gdybym chciała krótko opisać dni, których upłynęło ponad sto, to byłoby to tak: szok, szok, szok, źle, gorzej, gorzej, gorzej, lepiej, gorzej, lepiej, lepiej, lepiej, gorzej, gorzej, gorzej itd.





Chciałabym Ci napisać dziś trochę o przyjaźni, którą po Twojej śmierci deklarowało wiele osób, niestety niewielu z obiecujących wytrwało w tej przyjaźni. Niektórych po prostu to przerosło. Są oczywiście i tacy, którzy trwają i wiem, że będą zawsze, jednak Ci, którzy usunęli się w cień, a właściwie zniknęli, dołożyli kolejny cierń do mojego serca. Nie jest miło się zawieść. Prawdziwi przyjaciele nie muszą zapewniać o swej przyjaźni i używać wielkich słów - oni są. A Ci, którzy zdezerterowali... no cóż, ja jeśli coś obiecuję, to dotrzymuję słowa, ale ja to ja, a jeśli nie potrafię wywiązać się z obietnicy, wtedy szukam alternatywnych rozwiązań. Nie każdego na to stać. Zawsze byłam dość ostrożna w nawiązywaniu bliższych znajomości i dzięki temu mam niewielkie grono przyjaciół, ale bardzo, bardzo prawdziwych. Widzisz Kochany, mam swoje małe smuteczki, ale mam też i radości.

Kolejny dzień mija i kolejna data w kalendarzu, a dla mnie to następny dzień walki z własnymi demonami i tęsknotą. Może zbyt mocno walczę i dlatego tak się dzieje? Na szczęście mój niezawodny sposób na przetrwanie działa i przesypiam najgorsze momenty. Czasem mam wrażenie, że mój organizm w ten sposób również nadrabia brak snu z czasów zbiórek, Twojego leczenia i szpitali. Spałam wtedy dwie godziny na dobę, bo w dzień musiałam organizować ogromne pieniądze na Twoje leczenie, pomagać innym, zadbać o dom, rachunki, zakupy, dzieci i Ciebie, a w nocy czytałam i pisałam recenzje, bo tylko wtedy było na tyle spokojnie, że mogłam się skupić. Wiesz, że przez to wszystko już nie czytam? Nie robię tego, co kochałam, bo nawet swoim hobby można się "przejeść" jeśli robi się to pod naciskiem i hurtowo. Jednak tak było trzeba, bo każda książka i napisana recenzja, to było kilka groszy więcej na leczenie. Może jeszcze kiedyś do tego wrócę, bo to moja pasja, ale to kiedyś...teraz wieczorami oglądam telewizję, czego akurat wcześniej nie robiłam, bo nie miałam czasu. Chociaż... trochę mnie ciągnie do lektury i wiem, że jak już zacznę, to nie będę umiała skończyć.

Po za tym snuję się bez celu. Kiedyś na wszystko brakowało mi czasu, a teraz mam go w nadmiarze i co tu z sobą zrobić? Chciałam zacząć pisać obiecaną książkę, ale jeszcze nie jestem w stanie przeżywać tego wszystkiego, co nas spotkało raz jeszcze. Zbyt wiele by mnie to kosztowało. Każdy dzień jest więc taki sam...po prostu nudny. Czekam z utęsknieniem na wyjazd do Zakopanego, chociaż trochę boję się trasy, bo tak, jak w ubiegłym roku będę podróżowała z dziećmi samochodem, a obie trasy, czy to przez Polskę czy przez Słowację prowadzą przez góry, które zwykle nie są jakoś szałowo odśnieżone. W poprzednie ferie do Zakopanego jechaliśmy przez Słowację i nie było tak źle, ale powrót...to była masakra. Jechaliśmy wtedy "jedynką" przez Babią Górę, bo gps nas tak dziwnie poprowadził. Droga była całkowicie oblodzona, a kiedy zjechaliśmy wreszcie na dół, to po takich przejściach już nic mnie w zimie na drodze nie zaskoczy, ale jednak minęło trochę czasu i obawy wróciły. No cóż, mam nadzieję, że będziesz nad nami czuwał tam z góry. Zanim jednak nadejdzie czas wyjazdu szalejemy w śniegu przed domem, bo naszą wioskę także trochę poprószyło (i nawet poobracało mnie na naszej drodze). Iruś uwielbia bitwy na śnieżki, ja i pies trochę mniej, ale zastępuję mu godnie Ciebie i udaję, że jestem zachwycona. W niedzielę planujemy jechać wraz z Moniką i jej rodziną na górkę albo lodowisko. To drugie, to dla mnie sport ekstremalny i jeśli przez cztery sezony lekcji w-f stałam przy bandzie i żadna siła mnie nie wyciągnęła na taflę, to teraz również się nie nauczę. Na szczęście Sandra świetnie sobie radzi i zaopiekuje się młodym na lodowisku. 

I tyle Kochany na dziś, bo ciężko ciekawie opisywać nieciekawe rzeczy, a tylko takie dziś stawały na mej drodze. Czuję się dosłownie jak jakaś staruszka, która ma przed sobą już tylko wizję seriali w telewizji. Ech...

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka