czwartek, 3 stycznia 2019

STO PIĄTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...SAMOTNOŚĆ...


Mam gorsze dni Kochany. Brakuje mi bliskości i czułości, którą zawsze mi dawałeś. Wiem, wiem, są dzieci, a Iruś do przytulasków jest zawsze skory, ale kurcze, to nie to samo, co bliskość drugiej osoby...dorosłej osoby... Czuję się samotnie i źle i niedobrze mi z tym wszystkim. 




Są też przyjaciele, ale to też nie to samo. Teraz dopiero doceniam to, że zawsze byłeś i nawet jak wkurzałam się na Ciebie to byłeś, no i miałam na kogo się wkurzać. Właśnie ta stabilizacja uczuciowa często jest niedoceniana. Mówi się "bo on tylko siedzi, ogląda telewizję i pierdzi w gacie", albo "bo ona tylko gdera i gdera" - tak, on pierdzi w gacie, a ona gdera, ale jest, złapie za rękę, przytuli, pocieszy i powie "kocham Cię".  Ten stan minie, ja wiem, bo zawsze trzyma mnie kilka dni, ale zanim minie to moja psychika pracuje na najwyższych obrotach. I wiesz od czego się zaczęło? Od tego, że pomyślałam, że na koncercie Dżemu ludzie będą kołysać się przytuleni, a ja będę stała jak kolek...sama! Ta myśl jest okropna. Wielu mogłoby powiedzieć teraz, że są w życiu większe problemy - owszem są, bo sama je przeżyłam i były to problemy najwyższej rangi, ale teraz własnie samotność jest moim największym kłopotem i tyle. Są nawet chwile, kiedy myślę, że już, już się poddam. Do tej pory udawało mi się "przespać" każdy z takich momentów, ale nie wiem co będzie, kiedy pewnego razu nie uda mi się zasnąć... Czemu życie daje mi tak bardzo w kość?

Rozbawiła mnie dziś pewna sytuacja. Jak wiesz, nigdy nie odmawiam, gdy ktoś poprosi mnie o jedzenie czy jego zakup. Nie zastanawiam się wtedy czy to może nie jest jakieś naciąganie, bo i po co, tylko kupuję. I dziś na ulicy zatrzymał mnie młody chłopak, nie wyglądał na biednego, ani "menela" i poprosił o kupno czegoś do jedzenia, najlepiej filetu z kurczaka. Zgodziłam się oczywiście. Pewnie zastanawiasz się co mnie rozbawiło? Nie to, że młody chłopak musi żebrać na ulicy, nie nie, bo to wręcz smutne, ale to, że zawołał za mną kiedy wchodziłam do sklepu "podwójny filet"... To było wręcz sympatyczne, bo w tym całym jego marnym życiu widać, że jest dość kreatywny ;). Pamiętam jak wracaliśmy z nad morza i na dworcu w Koszalinie również podszedł do mnie pan z prośbą o coś do jedzenia. Dałam mu wtedy kanapki, które jadł potem łapczywie na uboczu - ten widok sprawił, że nigdy nie odmówię nikomu pożywienia, nawet gdybym miała sobie odjąć od ust.

Nasz najmłodszy urwis wchodzi w okres pyskowania. Nie robi tego jakoś drastycznie, ale teksty typu "jak mi będziesz rozkazywała, to zostaniesz moim wrogiem"albo "pójdę z domu i będziesz wieszała listy na drzewach, że zaginąłem" są na porządku dziennym. Zdarza mu się też powiedzieć "wyprowadź się", a kiedy mu przytakuję, że dobrze, że już idę, to on na to "tam Ci też będą pyskowali". No, powiem Ci, że starsze rodzeństwo to jest pewien plus, ale też i spora dawka nowinek w pyskowaniu mamusi ;). Jest taki pocieszny w tym wszystkim, że muszę mocno się pilnować, żeby nie wybuchnąć śmiechem. I najfajniejsze jest to, że nawet jak jest bardzo, bardzo zły, to wystarczy, że rozłożę ramiona szeroko, a na jego buzi w jednej chwili rozkwita uśmiech i przybiega, zarzucając mi ręce na szyję. Mam wrażenie, że tak szybkie wybaczanie i wchodzenie w stan stoickiego spokoju, zarówno Sandra, jak i Iruś maja po Tobie. Mnie nie udaje się aż tak szybko dochodzić do ładu sama z sobą.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka