niedziela, 5 kwietnia 2015

DZIEŃ 1 -BYC KOBIETĄ,BYĆ KOBIETĄ...


WIELKANOC- po wielkich przygotowaniach, sprzątaniu i gotowaniu nastał odpoczynek. Spokój, który bokami wychodzi. Mój syn odpowiednio zadbał o to, żeby tego"spokoju"było aż za dużo, bo obudził się o godzinie siódmej, gdzie normalnie wstaje o dziesiątej.

I z tą chwilą nastał kolejny dzień życia. Oczywiście, jak tradycja nakazuje, zaczęliśmy od uroczystego śniadania, przy którym już na początku moja najstarsza pociecha wydarła się na pociechę średnią i obrażona wyszła do swojego pokoju. Zostaliśmy przy śniadaniu we czwórkę . Fakt - było od razu ciszej ale jakoś pusto. Następny był najmłodszy, któremu w wieku dwóch lat za cholerę nie da się wytłumaczyć, że śniadanie jest tradycją. Zostaliśmy we trójkę. Tylko czekałam kiedy ostatnie z moich dzieci znajdzie pretekst żeby zwiać - i długo nie trzeba było czekać. Jak zostaliśmy we dwójkę to zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Mąż miał ten dzień kiedy u niego"obraz jest głosu nie ma", więc słychać było tylko ekspres do kawy i stukanie sztućców. Potem wiadomo - szukanie prezentów od"zajączka"(nawet o mnie nie zapomniał i otrzymałam wielką paczkę Michałków). I co tu robić dalej? Nic nie robić? Próbowałam. Dziewczyny zajęły się przyjaciółmi w necie, a mały oglądał bajki, wtulony we mnie. Pomyślałam"o super, może z mężem porozmawiamy". Na moim myśleniu się skończyło - bo ten już spał :( . Czasem z moim bratem(który choruje na autyzm, i żyje w innym, swoim świecie jest weselej). Potem obiad, wyjście na dwór, bo inaczej synek rozniósłby mi dom, kawka i kościół. Nie jestem szczególnie zagorzałą katoliczką, ale Wielkanoc to dla mnie czas szczególny, i nigdy nie opuściłabym w tym dniu mszy świętej. I to wyjście do kościoła było chyba jedyną rozrywką tego dnia. Najstarsza, która jest na etapie"jestem niewierząca"została z braciszkiem, a my mogliśmy spokojnie uczestniczyć we mszy. No i dzień prawie się skończył. Zapomniałabym - wypiłam z tatą lampkę wina, po której mało nie zasnęłam, bo taką mam mocną głowę. Kto czyta uważnie bloga to wie, że jestem prawie abstynentem, a mąż nie pije wcale. O godzinie osiemnastej zaczął się cyrk, w postaci mojego buntującego się dwulatka, który kategorycznie, wrzaskiem odmówił kąpieli i jedzenia tego co chciałam mu dać. Po wielu prośbach i groźbach w drodze wyjątku zgodził się na kąpiel ale tylko z ogromną ilością piany, a następnie na posiłek, pod warunkiem włączenia mu bajek. Odliczałam czas do dwudziestej pierwszej, kiedy to pójdzie spać, a ja będę mogła odzyskać mojego laptopa, w historii którego nie znajdziecie facebooka a tylko "Stacyjkowo","Traktorek Tom"i temu podobne. Wiecie, w tym roku postanowiłam, że nie będę nikomu pierwsza wysyłała życzeń, i zobaczę kto o mnie będzie pamiętał. O zgrozo telefon cały dzień milczał. A dlaczego? Bo się skubany zablokował. A ja głupia myślałam, że już nikt o mnie nie pamięta :( Kiedy tylko go odblokowałam, okazało się, że czekało na mnie prawie pięćdziesiąt esów z życzeniami i kilka nieodebranych połączeń. Nawet nie wiecie jak mi się ciepło zrobiło na sercu :)Nie jestem jednak sama, są ludzie którym na mnie zależy, którzy piszą do mnie, dzwonią i odbierają telefony ode mnie. Jest kilka minut po dwudziestej drugiej, za chwilę planuję kolejny raz obejrzeć"50 twarzy Greya", żeby chociaż na filmie zobaczyć inne życie( i nie mam na myśli perwersyjnego sexu)takie, gdzie facet jest bogaty, przystojny i potrafi zadbać o swoja kobietę, chociażby trzymając jej włosy kiedy wymiotuje. Taki zwykły gest...

P.S Mój ślubny przypomniał sobie o mnie, i wzięło go na rozmowę, o dwudziestej trzeciej !!!

2 komentarze :

  1. Czytam i muszę napisać, że świetnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i ciesze się,że moje wypociny da sie czytać :) Z czasem pisanie pójdzie mi na pewno lepiej :)

      Usuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka