czwartek, 23 kwietnia 2015

DZIEŃ 19 - JEDZIE ROWEREK NA SPACEREK...

 

Uff, ale jestem zmęczona. Od dawna nie spędziłam tylu godzin na świeżym powietrzu (nawet kot sąsiada przyszedł do nas się wygrzewać na słońcu) i do tego od trzech lat pierwszy raz jechałam rowerem. Synek miał tyle radości z tej przejażdżki, że będę teraz jeździła codziennie, o ile pogoda pozwoli.






Po południu , kiedy mąż wrócił z pracy, dowiedziałam się czemu tak źle mi się jechało. Po pierwsze - było za mało powietrza, po drugie - siodełko było za nisko, co odczułam dość konkretnie w kolanach. Pytam go dlaczego tego nie zrobił wcześniej, jeżeli rower czeka od dwóch tygodni? A ona na to - "bo myślałem, że znów się nie zdecydujesz na jeżdżenie to po co miałem to robić na próżno". Tak to sobie wykombinował :) Tym razem jednak nie odpuszczę, bo cellulit sam sobie nie pójdzie, a i mężowi ze trzy kilo przydałoby się zrzucić. Niestety sam jeździł nie będzie :)
Może uda mi się też trochę opalić, chociaż przy mojej karnacji to opalenizna będzie raczej nie brązowa ale czerwona. Za to synek już ma buzię brązową - po jednym dniu. Odziedziczył to po tatusiu :) Pod koniec lata obaj wyglądają jak murzyny .Opadł już też stres związany z egzaminem gimnazjalisty, dziś był ostatni. Szału jednak nie będzie z tego co córka mówiła, ale trudno się dziwić skoro zamiast nauki w głowie jej tylko przyjemności i chłopcy. Przy okazji dowiedziałam się, że nie pójdzie do średniej szkoły jeżeli nie zafunduję jej aparatu na zęby, bo skoro mam pieniądze na swoje przyjemności (chodzi o ekspres) to na jej też mam mieć albo go sprzedać. Mówię, że owszem mogę kupić aparat, ale nie pojedzie w tym roku nad morze, bo na jedno i drugie mnie nie stać(a dofinansowań do turnusów rehabilitacyjnych w tym roku nie ma) to nie - ma być jedno i drugie. I jestem tępą idiotką i mam się odpie...ć. Pięknie co? I mimo, że nie jestem głupią kobietą, nie potrafię sobie z tym poradzić. Bo co można zrobić? Zbić? - nic to nie da. Na policję dzwonić? - dostanę kuratora i tylko kłopot z tego będzie. Jak już pisałam w osobnym poście - córka to moja miłość i klęska :(

Mimo tego dzień był bardzo udany, mały grzeczny, bo zmęczony, padł o 19, 50 jak mucha i od tego czasu ani drgnie, Sandra zaczęła chodzić bez kul, tzn. nie do końca sama o tym zdecydowała. Po prostu zabrałam jej kule, więc nie miała wyjścia. I dobrze zrobiłam, bo noga już prawie nie boli i tylko strach ją blokował, a jutro ściąganie szwów i od poniedziałku musi już zacząć chodzić do szkoły.

Wiecie co? Nurtuje mnie ostatnio jedna myśl - jak kobiety wytrzymują, tęskniąc za swoimi mężami, którzy jadą do pracy na cały tydzień, albo jeszcze lepiej - na kilka miesięcy. Do tego są same z dziećmi itp. Podziwiam je ogromnie. Ja po ośmiu godzinach, które mąż jest w pracy usycham z tęsknoty. Chyba ze mną coś jest nie tak :( Możliwe jest kochać tak mocno? Mimo kłótni, codziennych trosk? Mimo,że mąż jest "zadudrany", małomówny, leniwy i czasem taki "zwykły"? Mimo lat i trójki dzieci? Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego mnie w życiu spotka. Wiadomo, chciałabym nie takiego zwykłego życia, ale takiego jak z bajki, wiecie - księżniczka i rycerz (bez zakutego łba ;) ). Nie mam tego,ale napisałam swoją prawdziwą bajkę :)

P. S Dziękuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga. Dziś padł rekord - ponad dwieście wyświetleń. Dla jednych to niewiele, ale dla mnie bardzo dużo. Prym ciągle wiedzie post o prezerwatywach i zarabianiu w necie, ale mój pamiętnik też jest czytany :) I w związku z tym proszę, zostawcie po sobie jakiś komentarz, nie bądźcie dla mnie numerkiem, ale konkretną osobą :)




7 komentarzy :

  1. Muszę w końcu męża przycisnąć by kupił mi rower bo odkąd jesteśmy razem każdy z nas przytył 10 kg i stwierdziliśmy, że bierzemy się za siebie. A takie wspólne dbanie o siebie jest przyjemniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspólna przejażdżka a potem inne przyjemności i kilogramy same znikną ;)

      Usuń
  2. Moje gratulacje na samym początku ;)

    ja mam taką ochotę wielką jeździć rowerem do pracy, tylko 5km. ale mąż sie czepia, że bez sensu po to są dwa samochody, że szybciej itp itd. a mnie tęskno. w zeszłym roku o tej porze biegałam bo miałam na to czas, a po wakacjach mąż sprawił mi rower który teraz tylko kurz łapie nic więcej :(

    mnie nigdy by przez usta nie przeszły słowa twej córki w kierunku do mojej mamy. takie dziwne czasy nastały. widocznie również musisz zacząć ją szantażować, stawiać warunki i ultimatum. może to w jakiś sposób na nią zadziała..
    buźki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak,samochód każdy ma ale rower to samo zdrowie :) Ja mam do Skoczowa 5 km.i jadę tam 17 min. więc śmigaj i Ty.Wiesz ,ja do rodziców tez nigdy bym się tak nie odezwała.Do dziś ,mimo,że tata wie,że palę,nie palę przy nim-bo go szanuję.Gdzieś popełniłam błąd,i raczej już go nie naprawię :(

      Usuń
    2. ja myślę że to nie do końca twój błąd w 100%, więc się tak do końca nie łam. ale jeszcze jest szansa na wbicie jej conieco do głowy ;) także próbuj. ja mam ten czas przed sobą, okres buntu itd. ale mam nadzieje że u mnie przejdzie to spokojnie gdzieś obok.

      Jak mówisz Skoczów, to gdzieś po drodze Brenna? a jak Brenna to i Górki Wielkie ;) w 4tej klasie byłam tam miesiąc w sanatorium, a teraz moja pierworodna na początku czerwca jedzie na 3 dni na wycieczke ;)

      Usuń
  3. Ja jeżdżę na rowerze mamy czasami :) swojego się nie dorobiłam. Może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zawsze rowery były,czasem lepsze,czasem gorsze bo mąż z trzech byle jakich robi jeden konkretny.Ten ze zdjęcia odziedziczyłam po mamie bo samej bym sobie chyba takiego nie kupiła :)

      Usuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka