Trzy dni,całe trzy dni odcięta od świata, odcięta od internetu, jak na odwyku :( A to wszystko za sprawą Netii, z którą kończyła mi się umowa więc podpisałam nową, tańszą i z szybszym netem. Niestety, Pani na infolinii zapomniała dodać, że sprzęt,który mam od nich od ośmiu lat nie jest w stanie obsługiwać takiej prędkości netu.
To jeszcze nic,zapomniała również zaznaczyć w systemie,że jeżeli zdarzyłaby się (a zdarzyła) się taka sytuacja to zezwalają na niższą prędkość. Ale o tym wszystkim dowiedziałam się dopiero dziś, po siedmiu telefonach. Pierwszy dzień otrzymałam maila, że nastąpią krótkotrwałe przerwy w dostawie netu. Ok, wytrzymałam, ale kiedy netu nie było równo od 24tej do 18tej, zadzwoniłam na infolinię. Wredny pan powiedział mi tylko, że tak ma być i koniec, mam czekać 24 godziny.
Po upływie doby nadal nic się nie działo, więc dzwonię znowu i kolejny raz mnie zignorowano. Kolejne kilka godzin i znów dzwonię - łaskawie sprawdzono, że rzeczywiście doba minęła i netu nie ma i... zgłoszono awarię, którą zlikwidują w ciągu 48 godzin ROBOCZYCH, a był piątek. Dziś rano dzwonię znów i znów olewka, więc mówię panu z infolinii, że w takim razie rezygnuję z umowy i składam reklamację. I co się okazało? Reklamacji nie mogę zgłosić chyba , że usterka nie będzie naprawiona w terminie i, że nie ma szans na to żeby dziś ktoś to zrobił. Jakimś cudem jednak po 20tu minutach przyjechał technik, bardzo sympatyczny (napiliśmy się razem kawki)a męża mało szlag nie trafił ;) Posprawdzał i stwierdził, że modem nie potrafi udźwignąć takiej prędkości. Dzwonił w kilka miejsc, chciał pomóc ale w systemie nie było info o tym, że mogą mi zmniejszyć prędkość, no to ja znów za telefon i tym razem posypały się niecenzuralne słowa. Technik uśmiechał się pod nosem, a internet odzyskałam w godzinę. I bądź tu człowieku kulturalny :(
To tyle o Netii i mojej nieobecności, co odbiło się wyraźnym spadkiem odwiedzin bloga. Z mężem jest już ok, jeszcze w piątek krążyliśmy wokół siebie , niepewni swoich reakcji. Jednak przyszedł wieczór, a kiedy dzieci zasnęły i ja kolejny raz zaczęłam czytać 50 twarzy Greya, cała złość się ze mnie ulotniła, no i trzeba też było wykorzystać maseczkę na oczy, która otrzymałam od Le Petit Marseilais ;). Takim oto sposobem kolejny raz potwierdziła się reguła, że seks jest najlepszy na zgodę :). Byłabym zapomniała, mam już moje indyki, a jeden z nich specjalnie zapozował do zdjęcia ;)
Ogólnie wszędzie widać nowe stworzenia, nawet w gołębniku taty, w którym ostatnio często z synkiem przesiadujemy. Mam nadzieję, że synek nie zostanie gołębiarzem, wszystko tylko nie to.
Powiem Wam że na pewno będzie z niego podrywacz, bo na każdym kroku by się całował i nosił mi kwiatki. To tak, jak jego tatuś, tylko że tatuś ostatnio ogranicza się do całowania, z kwiatkami trochę gorzej mu to wychodzi. Chociaż dziś otrzymałam dwa bukiety, mały i duży. I co się okazało? Mały jest od męża, a duży od syna ;)
Takie kwiaty lubię najbardziej. Zerwane własnoręcznie :)wiem,że wtedy moi chłopcy się starali specjalnie dla mnie :). Wczoraj, czyli w piątek udało nam się nawet rozpalić grilla, niestety upiekliśmy tylko kiełbasę, bo zaczęło lać i resztę smakołyków będzie trzeba przyrządzić innym razem. Ogólnie wczorajszy dzień taki dziwny był, nudny, smętny a wieczorem byłam tak zmęczona, że zasnęłam przy usypianiu synka. Nawet nie wiem kto zasnął pierwszy. Przebudziłam się tylko jak mąż ściągał mi okulary z nosa i przykrywał kołdrą. Dzisiejszy dzień był pod znakiem sprzątania, mąż wymieniał kaloryfery, a ja z małym u nogi (bo jak nie ma netu to nie ma bajek, a jak nie ma bajek to musi być mama)wysprzątałam cały dom. Zmachałam się strasznie, ale po cichu liczę na jakiś wieczorny masaż moich obolałych części ciała. Pewnie będę musiała o mężowi drukowanymi literami napisać żeby się zorientował, ale co mi tam ;)najwyżej popodkreślam mu w Greyu ołówkiem o co mi chodzi ;)
A jak już tak piszę o sprawach 18+ to zastanawiam się co jest lepsze w życiu - mieć jednego partnera seksualnego od początku i nie mieć żadnego porównania, czy lepiej jednak popróbować (oczywiście bez przesady) i wiedzieć z czym to się je?Jakby nie było seks, to bardzo ważna sprawa w związku i to żeby się dopasować to też bardzo ważne. Nie wyobrażam sobie życia z kimś przez kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat z kim nie byłoby mi dobrze. Czasy się już trochę zmieniły. My kobiety nie musimy już robić tego co mężczyźni nam każą. Nie musimy być"dyspozycyjne"wtedy kiedy chłop chce. Nie musimy być biernymi i leżeć w trakcie płasko jak deska. Możemy dawać i brać przyjemność :) Ja nie byłam jakoś tam specjalnie doświadczona (co nie znaczy że ograniczyłam się do jednego partnera)i wszystkiego uczył mnie mąż, ale dzięki temu że mam porównanie wiem, że jest tak jak ma być:)
To tyle o tym co się działo u mnie w ciągu ostatnich trzech dni w telegraficznym skrócie :)
Och masz już bez :) Na północy zimnej i ja jeszcze muszę poczekać na moje ulubione kwiaty. I tak fajnie mi się kojarzy z naszą miłością kiedy wtedy jeszcze mój chłopak obsypywał wielkimi bukietami bzu...ach ;)
OdpowiedzUsuńBiały bez już przekwitnął,ale fioletowy dopiero się rozwija :) Zapach niesamowity.
Usuń