czwartek, 7 maja 2015

DZIEŃ 33 - LUZIK...

 
Po wczorajszym stresie i nerwach związanych z pewnymi osobami nie ma już śladu. Robię to co robię i będę to robiła nadal. W ramach rekompensaty los zgotował mi dziś niespodziankę w postaci nagrody od Wedel. Już trzeci raz udało mi się u nich wygrać i jest to chyba jedyna strona gdzie nawet nie muszę się zbytnio starać. Pisze po prostu coś, jak to ja i to coś się podoba. Dzisiejszą nagrodę wygrałam za zdjęcie (to które mam w nagłówku bloga).
Uzbierałam również kolejne 50 zł. za wypełnianie ankiet :) Dzisiejszy dzień ogólnie był dość "ruchliwy" bo już o ósmej rano zawitał do mnie kurier z sandałkami dla synka, śmiejąc się, że dobrze, że mnie zna bo na przesyłce było tylko imię i nazwisko z kodem pocztowym.

Zresztą z kurierami nie mam problemów, znam wszystkich i oni mnie znają :) Z nimi to tak, jak z tym policjantem o którym Wam kiedyś pisałam (a który chciał mi dać mandat), wystarczy kilka ochów, achów i hihihi i już pamiętają :)Byłabym zapomniała, udało mi się również wylicytować za punkty na Ambasadzie Innowacji(Philips) prostownicę Philips. Może nareszcie moje włosy nie będą takie zniszczone po prostowaniu jak do tej pory :) Następny był agent ubezpieczeniowy, który przyjechał spisać protokół dotyczący Sandry.Trochę mnie pocieszył, bo za sam gips niewiele byśmy dostały, ale jeżeli towarzystwo ubezpieczeniowe pozytywnie rozpatrzy jeszcze fakt operacji córki to pieniędzy może być sporo więcej. Tylko,że oni raczej nie są szybcy do dawania kasy. Zobaczymy, może akurat. No, a trzeci był kurier ze słodkościami właśnie od Wedla, a i jeszcze listonosz. Znów będzie gadanie na wiosce :)

Popołudnie też zleciało błyskawicznie na sadzeniu (czy sianiu), nie wiem jak to nazwać, ogórków, smarowaniu pastą do butów krzewów i róż, żeby ich sarny nie obgryzały. A wieczorem mojemu dziecku przypomniało się, że jutro ma test na kartę rowerową. Rany boskie! Trzeba było brać się za rozwiązywanie tych testów przez internet. Okazuje się, że wcale nie są takie proste i gdybym teraz miała zdawać, tak bez przygotowania, to byłby problem, jeżeli o teorię chodzi. Ale o tym ciii ;)

Cieszę się jednak, że w ciągu dnia nie miałam za dużo czasu na myślenie, bo jak tylko mam chwilę dla siebie to zaczynam się stresować jutrzejszą wizytą u chirurga plastyka. Wiem, że żadnego zabiegu nie będzie mi robił od razu, ale boję się ogólnie co mi powie. Już o tym pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Pod okiem, na skórze zrobiłam mi się taka kremowa plamka, która przez parę lat trochę zwiększyła rozmiar. Lekarz rodzinny stwierdził, że tak się robi kiedy ma się wysoki cholesterol albo cienie pod oczami - u mnie występuje to drugie. Mówił też, że powinnam to usunąć bo inaczej zrobi mi się to dookoła oka. Do tego wszystkiego pod drugim okiem już też mam taką samą, tylko malutką kropkę. Jakoś nie uśmiecha mi się zabieg w tak bliskiej okolicy oczu i jeszcze muszę za niego płacić, bo na NFZ termin byłby na styczeń. Już chyba bardziej wolałabym zoperować sobie biust albo jakiś botoks wstrzyknąć :( Po wizycie u chirurga wybieramy się z córką na zakupy sukienki na komers. Pewnie zejdzie nam na tym trochę czasu. Nie cierpię takiego łażenia po sklepach, bo jestem potem bardziej zmęczona niż jakbym rowy kopała,ale jak mus to mus.To przecież jej pierwszy bal, o ile tak to można nazwać bo grał będzie DJ.

A teraz, kiedy napiszę tego posta nastąpi najgorsza część dzisiejszego dnia - płacenie rachunków :(

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka