czwartek, 30 lipca 2015

DZIEŃ 122,123,124 - WSZĘDZIE DOBRZE...


Nie wiem jak określić dzisiejszy dzień… nudny… dziwny … jakiś taki, nie wiem jaki.
Każdy zamyślony, miejsca sobie nie można było znaleźć. Powód? Do wyjazdu zostało dwa dni. Niby super, bo wrócimy pełni energii, wypoczęci, zakochani (już mam plan posprzątania całego domu bo tak mnie roznosi), ale jednak żal. Tu w Sarbinowie były nasze pierwsze prawdziwe wakacje, wcześniej byliśmy w Mielnie w ośrodku Floryn, ale to była totalna porażka, a tutaj posmakowaliśmy prawdziwej przyjemności i luksusu za rozsądną cenę. Tutaj wieczorami (przez siedem lat, w każde wakacje) spacerowaliśmy promenadą słuchając karaoke, to tutaj chcąc nie chcąc uczyliśmy się przebywania w swoim towarzystwie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. To tutaj przewartościowaliśmy swoje życie i tutaj co roku zakochujemy się w sobie na nowo, a tej miłości musi wystarczyć nam na kolejny rok. Moje dzieci poznały tu przyjaciół, również przyjeżdżających co roku - przyjaciół takich prawdziwych, na dobre i na złe i to tutaj z pewnością znów wrócimy… nie wiem czy za rok, ale wrócimy… i mam nadzieję, że w tym samym składzie.



Nie wiem jak określić dzisiejszy dzień… nudny… dziwny … jakiś taki, nie wiem jaki.
Każdy zamyślony, miejsca sobie nie można było znaleźć. Powód? Do wyjazdu zostało dwa dni. Niby super, bo wrócimy pełni energii, wypoczęci, zakochani (już mam plan posprzątania całego domu bo tak mnie roznosi), ale jednak żal. Tu w Sarbinowie były nasze pierwsze prawdziwe wakacje, wcześniej byliśmy w Mielnie w ośrodku Floryn, ale to była totalna porażka, a tutaj posmakowaliśmy prawdziwej przyjemności i luksusu za rozsądną cenę. Tutaj wieczorami (przez siedem lat, w każde wakacje) spacerowaliśmy promenadą słuchając karaoke, to tutaj chcąc nie chcąc uczyliśmy się przebywania w swoim towarzystwie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. To tutaj przewartościowaliśmy swoje życie i tutaj co roku zakochujemy się w sobie na nowo, a tej miłości musi wystarczyć nam na kolejny rok. Moje dzieci poznały tu przyjaciół, również przyjeżdżających co roku - przyjaciół takich prawdziwych, na dobre i na złe i to tutaj z pewnością znów wrócimy… nie wiem czy za rok, ale wrócimy… i mam nadzieję, że w tym samym składzie.

W tym roku pobyt w Sarbinowie był nieco męczący, jak to zwykle przy dziecku bywa, ale za to starsze pociechy spisały się na medal. Obyło się bez awantur, których najbardziej się obawiałam, może dlatego, że najstarsza wychodziła o ósmej rano i wracała o drugiej w nocy, więc nie miała kiedy się awanturować, a Sandra? Jak to Sandra, to tu to tam .

Tak myślę czego tak najbardziej mi żal? I dochodzę do wniosku, że tego całodobowego bycia razem, tej bliskości i braku tęsknoty jednego za drugim.Tak tego mi żal, że znów wrócimy do codzienności. Męża znów nie będzie przez większą część dnia, ja najnormalniej w świecie będę za nim tęskniła. Ale to tajemnica i on nie może wiedzieć o tym, bo jak facet wie takie rzeczy to zaczyna się puszyć jak paw i być zbyt pewnym siebie, a wtedy przestaje się starać.

Wracając do dzisiejszego dnia, tak, jak mówiłam, miejsca obie znaleźć nie mogliśmy.Trochę pospacerowaliśmy, pooglądaliśmy z synkiem automaty do gier, które bardzo go fascynują, troszkę pooglądaliśmy telewizji, a potem ucięliśmy sobie drzemkę. Dobrze, że na obiad nie zaspałam. Za to popołudnie było już bardziej ciekawe, bo razem z dziećmi - WSZYSTKIMI zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową. Żadne nie mówiło „nie chcę” i chętnie pstrykało sobie selfi z mamusią ;) No i nareszcie jestem na więcej niż dwóch zdjęciach.

Nie było za gorąco to i synek bawił się chętniej na plaży , ogólnie było super… tylko ciągle to ściskanie w żołądku nie pozwalało zapomnieć o rychłym wyjeździe. Ja to jakoś zniosę, ale obawiam się,że dziewczyny będą zalane łzami. Synek oczywiście chciał ”na ludy” czyli na lody, a ja nawet na gofra nie miałam ochoty. Jutro będzie jeszcze gorzej, bo od rana muszę zacząć pakować ubrania, po które przyjedzie kurier, a jest tego sporo. Już w tą stronę było sporo, a teraz jeszcze przybyło i ubrań i zabawek. Za to nie muszę się tak bardzo starać z układaniem, bo wszystko po przyjeździe i tak pójdzie do prania.
 


DZIEŃ 123, 124 - BYLE DO DOMU...


Walizka spakowana, plecaki również, kurier zabrał paczki do domu, pozostało nam tylko czekać do osiemnastej i jechać do Koszalina, skąd mieliśmy nocny pociąg do Bielsko - Biała. Ach, dłużył się ten czas strasznie. Nawet na spacer wyjść nie mogliśmy, bo padało i grzmiało. Sandra i Iruś mało pokoju nie roznieśli, bo oglądanie telewizji im się znudziło, a wszystkie zabawki były już spakowane. My z mężem ciągle sprawdzaliśmy czy wszystko zabraliśmy. Nadszedł wreszcie ten moment i wyruszyliśmy na przystanek. Z najstarszą córką poszła cała paczka przyjaciół. Wszyscy byli smutni, chłopcy nie mieli ciekawych min, a dziewczyny płakały. Sandra do nich dołączyła. Mi też od razu łzy napłynęły do oczu. Znam te dzieciaki od paru lat, niektórych od małego szkraba. Przyjaciółkę mojej Oli (też Olę - są rówieśniczkami) pamiętam jak miała może jedenaście lat, a teraz obie już prawie dorosłe kobiety. To wtedy przypominam sobie jaka stara już jestem i jak czas szybko leci.

Z Koszalina wyjeżdżaliśmy o dwudziestej.Wszystko było super dopóki nie przyszła pora spania, bo wtedy synek uznał, że spać nie będzie. Na każdej stacji podnosił głowę, pytał o PENDOLINO itd itp. Zasnął po dwóch godzinach, a ja nestety miałam przed sobą nieprzespaną noc, bo na 40 cm.szerokim leżeniu nie da się spać we dwójkę. Nawet gdybym rozłożyła się na podłodze, to bym nie zasnęła bojąc się,  że mały spadnie. Długa to była noc, bardzo długa, ale przeżyłam.Teraz jestem już w domu i zasypiam na stojąco. Nadrobiłam PAMIĘTNIK, a jutro napiszę o dzisiejszym dniu, oraz będę znów zanudzała Was moimi przemyśleniami :) Cieszę się, że jestem już w domu, jeszcze nigdy tak nie cieszył mnie powrót :)

5 komentarzy :

  1. W końcu wróciłaś! Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi ciebie brakowało i twojego jak ty to mówisz marudzenia! Gdybyś nas zameczala przestalybysmy ciebie czytać i tyle 😉 a teraz lecę spać bo rano trzeba wstać.. ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się że wróciłaś :) ja ostatnimi czasy mniej w internecie siedzę. Cieszę się że podróż udała się jako tako

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne zdjęcia, dobrze że szczęśliwie dojechaliście :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ważne, że już w domku :) Współczuję tych dni, jeszcze na wyjeździe! mnie też nic nie pomaga ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej :) Teraz najgorzej właśnie jak to piszesz wrócić do tej codzienności...
    No to teraz czekam na Twoje nowe wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka