Jak już wszyscy wiedzą, od trzech dni zmagam się z mini remontem kuchni. Nie chcę myśleć nawet co by było, gdybym chciała zrobić coś poważniejszego. Dziś powoli wszystko zmierza ku końcowi, ale przypomniałam sobie dlaczego tak rzadko coś w domu poprawiamy. Sprawa wygląda tak, że mój mąż potrafi wszystko zrobić ale... jest strasznie niezorganizowany. Wczoraj wyglądało to tak, że przywieźli stoliki i półki, no i mój M miał je przykręcić.
Najpierw kilka razy schodził do garażu, bo tego i tamtego zapomniał(takie puste przebiegi robił) , potem powiesił stół za wysoko, mimo,że wspomniałam mu, żeby zmierzył wysokość poprzedniego. Kiedy zobaczył, że Sandra ledwie do niego sięga uznał, że go przewiesi, ale najpierw trzeba było zagipsować i pomalować te sześć niepotrzebnych dziur. Dobra, stoliki powieszone, półki też już bez większych problemów. Coś tam jeszcze robił, kiedy ja poszłam już spać. Kiedy rano wstałam, myślałam, że się popłaczę. Cała ściana była w czarnych smugach, a na podłodze tony pyłu z wiercenia . O ile pył szybko poodkurzałam, to smugi trzeba było zamalować, bo niestety nie udało się ich zetrzeć. Może by się udało, gdyby mój genialny mąż nie próbował wcześniej wytrzeć ich na mokro. Dobrze, że był w pracy, bo chyba bym go zamordowała z zimną krwią. Wzięłam kolejny raz puszkę z farbą i bach...przy otwieraniu wieka wysypały się zeschnięte pozostałości :( Potem jeszcze umycie najgorszego, czego szczerze nie cierpię, czyli okna, i tu z pomocą przyszła mi kolejny raz DROGERIA MIMBO i rewelacyjne chusteczki do szkła, które są w niej dostępne(są warte osobnej recenzji). Dwie chusteczki na jedną baaardzo brudną szybę całkowicie wystarczają.
Co do chusteczek, to zużyłam dziś ich sporo, i tych do drewna, i do szkła, ale najwięcej nawilżających od synka, bo całą paczkę(Dada). To dzięki nim wszystko lśni ;)
Na zdjęciach efekt końcowy. W najbliższym czasie na ścianie będzie położona żywica, ale to obiecał mi zrobić kuzyn, bo nie wyobrażam sobie ile trwałoby to w przypadku męża. Wszystko jest pięknie zamontowane, prościutko i z największą starannością, ale ten bałagan i czas to jakaś masakra.
Meble zamawiałam na allegro, i jak to w przypadku takich zakupów miałam pewne obawy, ale niepotrzebnie, bo wszystko jest dopracowane w najmniejszym szczególe :) Pojemniki również zamówione na allegro. Były jeszcze na sól, bułkę tartą i coś tam jeszcze, jednak zanim się zdecydowałam, to tego zestawu już zabrakło. Jeżeli jednak będą dostępne, to z pewnością zamówię.
Co do męża, to chyba wiedział, że ma nazbierane u mnie, bo cały dzień nawet nie dzwonił, a po pracy przyszedł do domu z kwiatami ...białymi różami...
Ach te chłopy. Złość nieco zmalała, jednak jeszcze nie do końca. Zobaczymy co dziś nawywija. Ma do przyklejenia listwę przypodłogową, podłączenie telefonu bezprzewodowego i wsadzenie kabli do rynienki, może nie będzie źle ;) i może dziś zdąży...
Moja skromna osoba zmyka teraz do wanny, żeby potem zacząć nadrabiać zaległości w sprawach urzędowych i na blogu, zwłaszcza na blogu...
Te stoliki sa genialne. Zaraz uciekam na allegro w poszukiwaniu stolika. Pojemniki rewelka :-)
OdpowiedzUsuńAle efekt końcowy idealny:)
OdpowiedzUsuńEfekto końcowy ideolo, wyszło super :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te składane półko blaty :)
OdpowiedzUsuńU nas też by przydał się jakiś remont. Szybko wam poszło i tak ;)
OdpowiedzUsuńLubię remonty ale nie sprzątanie po nich.
OdpowiedzUsuńWygląda rewelacyjnie :)
zazdroszczę końca remontu kuchni!
OdpowiedzUsuńteż już chciałabym być po..
wyszło cudeńko!
OdpowiedzUsuńŚwietne słoiczki ;) w końcu wiadomo gdzie co jest
OdpowiedzUsuńFajnie wyszło.. jakby nie Twoje opowiadania to nikt by nie wiedział ile to zachodu kosztowało ;) ach... kwiaty :)
OdpowiedzUsuń