Temat wychowywania dzieci to temat rzeka, ciągle aktualny, ciągle poddawany różnym badaniom i debatom. Jedni mówią "kochaj bezwarunkowo" inni "klaps nie zaszkodzi", a jeszcze inni "wychowuj dziecko bezstresowo". Ile ludzi tyle opinii. Czy jest jeden złoty środek? Czy jest jeden sposób, który rozwiąże wszystkie problemy?
No niestety, nie będę robiła nikomu nadziei - takiego sposobu NIE MA !!!
Może nie jestem odpowiednią osobą do wypowiadania się na ten temat, bo
moje metody wychowawcze okazały się klapą i w wychowywaniu dzieci
poległam na całej linii, ale mogę podzielić się z Wami tym co zrobiłam
źle i jakie błędy popełniłam. Mając trójkę potomstwa o sporej rozpiętości wiekowej, zdążyłam sporo tych błędów popełnić.
Często czytam, nie tylko pod moimi postami, wypowiedzi w stylu: "bo to błędy wychowawcze, bo coś źle było robione od początku" - no właśnie COŚ! Jeszcze inne wypowiedzi, które mnie irytują to - "rodzice powinni dawać dobry przykład". Proszę Was, co to za argument? Pewnie, że powinni, jednak to, że dziecko jest takie, a nie inne, wcale nie znaczy, że rodzice dawali mu zły przykład. Moi rodzice byli przykładnym małżeństwem, uczyli mnie szacunku do starszych, kochali mnie i co? W pewnym wieku, kiedy zerwałam się ze smyczy, zaczęłam pić, palić, potem zaszłam w ciążę... Czyżby to rodzice mi dobrego przykładu nie dawali? No chyba nie... Co prawda po urodzeniu dziecka mój sposób patrzenia na świat zmienił się bardzo, szybko wydoroślałam, zmądrzałam i jestem odpowiedzialną mamą i żoną, której nie w głowie są szaleństwa. Jedynie z paleniem sobie nie poradziłam. To tyle na temat "dawania przykładu".
Kolejna rzecz - "kochaj bezwarunkowo", wiadomo, dla dziecka miłość rodziców jest niesamowicie ważna, w pewnym wieku nawet najważniejsza, ale sorry, miłością (samą) dziecka nie wychowasz, przykro mi. Faceta można zmienić miłością, chociaż nie zawsze, ale dziecka nie. Dzieci to mali egoiści, szybko przyzwyczajają się do brania (całkiem jak faceci, prawda?) i niestety są w takim wieku, że nie potrafią podejmować dorosłych decyzji i dojrzale rozumować, nie mają też w sobie zakorzenionej świadomości, że czegoś się po prostu nie robi. Oczywiście każde Twoje "nie" odbierają jako brak miłości, ale to właśnie to "nie" jest jej oznaką. Czyli sposób, na wychowywanie tylko i wyłącznie miłością też odpada.
"Klaps nie zaszkodzi" - może i nie zaszkodzi, ale czy pomoże? To już kwestia sporna. Szacunku w ten sposób na pewno dziecka nie nauczymy, może będzie nas słuchać, ale nie przez szacunek tylko przez strach przed nami. Z resztą co to za sztuka uderzyć kogoś bezbronnego? Małego? Wiem, wiem, dzieci wcale takie bezbronne nie są, fizycznie owszem, ale psychicznie potrafią wykończyć każdego. Mimo to spróbuj zmierzyć się z kimś swojej wielkości. Klaps na pewno nie jest dobrym sposobem. Po za tym klapsy są fajne, ale nie w przypadku dzieci ;).
Następne to - "bezstresowe wychowanie" - hmmm, tutaj zdecydowanie jestem przeciw. Dzieci pewnie byłyby całkowicie za takim wychowywaniem, jednak według mnie jest to najgorsza z metod. Dziecko czuje się bezpieczne, kiedy ma jasno wyznaczone granice, wie co mu wolno, a co nie, mimo, że nie zawsze się stosuje. Pozwalając dosłownie na wszystko, ulegając itd. wychowamy małego samoluba. No chyba, że mamy bardzo inteligentne dziecko, które od urodzenia uczy się na swoich błędach. Niestety przy bezstresowym wychowaniu za błędy dziecka odpowiadamy my, no bo przecież dziecko nie może się stresować!
Jest jeszcze rozmowa, podobno najlepsza z metod. Trzeba rozmawiać i tłumaczyć. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że w życiu naszego dziecka nadejdzie taki etap, że nie będzie chciało z nami rozmawiać, za to zdanie rówieśników będzie się liczyć. Spróbuj nastolatka zmusić do rozmowy, kiedy tego nie chce - powodzenia!!! Co nie oznacza, że nie warto próbować.
Są jeszcze kary, średnio skuteczne, bo nagromadzają tylko negatywne emocje i poczucie bezsilności u dziecka. Kary są niezbędne, oczywiście adekwatne do przewinienia i w myśl zasady - jedno przewinienie to jedna kara. Często zdarza się, że karzemy pociechy tysiącami kar, bo nas zdenerwowało. Nie kochani, tak nie wolno. Dziecko jest od nas zależne, ale nie można tego wykorzystywać. Jak są kary, powinny być też nagrody, ale nigdy jedno albo drugie. Nie można tylko karać, albo tylko nagradzać, tak jak, są prawa i obowiązki.
Kolejna rzecz - "kochaj bezwarunkowo", wiadomo, dla dziecka miłość rodziców jest niesamowicie ważna, w pewnym wieku nawet najważniejsza, ale sorry, miłością (samą) dziecka nie wychowasz, przykro mi. Faceta można zmienić miłością, chociaż nie zawsze, ale dziecka nie. Dzieci to mali egoiści, szybko przyzwyczajają się do brania (całkiem jak faceci, prawda?) i niestety są w takim wieku, że nie potrafią podejmować dorosłych decyzji i dojrzale rozumować, nie mają też w sobie zakorzenionej świadomości, że czegoś się po prostu nie robi. Oczywiście każde Twoje "nie" odbierają jako brak miłości, ale to właśnie to "nie" jest jej oznaką. Czyli sposób, na wychowywanie tylko i wyłącznie miłością też odpada.
"Klaps nie zaszkodzi" - może i nie zaszkodzi, ale czy pomoże? To już kwestia sporna. Szacunku w ten sposób na pewno dziecka nie nauczymy, może będzie nas słuchać, ale nie przez szacunek tylko przez strach przed nami. Z resztą co to za sztuka uderzyć kogoś bezbronnego? Małego? Wiem, wiem, dzieci wcale takie bezbronne nie są, fizycznie owszem, ale psychicznie potrafią wykończyć każdego. Mimo to spróbuj zmierzyć się z kimś swojej wielkości. Klaps na pewno nie jest dobrym sposobem. Po za tym klapsy są fajne, ale nie w przypadku dzieci ;).
Następne to - "bezstresowe wychowanie" - hmmm, tutaj zdecydowanie jestem przeciw. Dzieci pewnie byłyby całkowicie za takim wychowywaniem, jednak według mnie jest to najgorsza z metod. Dziecko czuje się bezpieczne, kiedy ma jasno wyznaczone granice, wie co mu wolno, a co nie, mimo, że nie zawsze się stosuje. Pozwalając dosłownie na wszystko, ulegając itd. wychowamy małego samoluba. No chyba, że mamy bardzo inteligentne dziecko, które od urodzenia uczy się na swoich błędach. Niestety przy bezstresowym wychowaniu za błędy dziecka odpowiadamy my, no bo przecież dziecko nie może się stresować!
Jest jeszcze rozmowa, podobno najlepsza z metod. Trzeba rozmawiać i tłumaczyć. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że w życiu naszego dziecka nadejdzie taki etap, że nie będzie chciało z nami rozmawiać, za to zdanie rówieśników będzie się liczyć. Spróbuj nastolatka zmusić do rozmowy, kiedy tego nie chce - powodzenia!!! Co nie oznacza, że nie warto próbować.
Są jeszcze kary, średnio skuteczne, bo nagromadzają tylko negatywne emocje i poczucie bezsilności u dziecka. Kary są niezbędne, oczywiście adekwatne do przewinienia i w myśl zasady - jedno przewinienie to jedna kara. Często zdarza się, że karzemy pociechy tysiącami kar, bo nas zdenerwowało. Nie kochani, tak nie wolno. Dziecko jest od nas zależne, ale nie można tego wykorzystywać. Jak są kary, powinny być też nagrody, ale nigdy jedno albo drugie. Nie można tylko karać, albo tylko nagradzać, tak jak, są prawa i obowiązki.
Podsumowując - żadna z tych metod nie jest dobra solo, jeżeli jednak odpowiednio je połączymy i wypośrodkujemy, to jest realna szansa, że nasze dziecko przynajmniej w niewielkiej części będzie tym idealnym, takim, o jakich piszą idealne matki ;). Każda z nas jednak najlepiej zna swoje dzieci, każda ma swoje indywidualne metody wychowawcze, bardziej lub mniej skuteczne i każda z nas kocha swoje dzieci, a jeżeli nie uda nam się, to nie trzeba się przejmować... Pamiętajcie, że to nasze życie, którego już spora część za nami. Nasze dzieci dopiero wkraczają w ten świat, mają wszystko przed sobą. Nie dajcie się więc zwariować, dzieci nie są pępkiem świata! Myślcie też o sobie, bo to Wam czas ucieka coraz prędzej i ani się obejrzycie, kiedy na szpitalnym łóżku będziecie sami... bez waszych wychuchanych i ukochanych dzieci (oczywiście to najgorsza z możliwych wersji)... i pomyślicie:
"nie warto było, całe życie im poświęciłam, nigdzie nie byłam, nic nie zobaczyłam... a teraz jestem sama...".
I błagam Was, nie przekrzykujcie się, że Wasze dziecko jest mądrzejsze, ładniejsze i jeszcze jakieś inne "ejsze", bo to, że jednej matce na zakupach dziecko po raz setny położy się na podłodze, a innej nie, wcale nie jest oznaką lepszego wychowania. A kiedy Wasze dzieci będą wkraczały w dorosłe życie, będą podejmowały mądre decyzje, poradzą sobie i będą przy tym cholernym,szpitalnym łóżku, wtedy dopiero możecie powiedzieć "zdałam egzamin z wychowania dziecka i było warto".
Zgadzam się z Tobą, że wypośrodkowanie tych metod to najlepsza z dróg.
OdpowiedzUsuńKażda z nas zna doskonale swoje dzieci i wie jak z nimi postępować. A błędy? któż ich nie popełnia? Dużo też zależy od otoczenia, a na już mamy mniejszy wpływ.
Ja chyba nie znam moich dzieci, bo buntują się strasznie.
Usuńwychowanie dziecka to bardzo ciężka rzecz wbrew pozorom. Sama jestem jeszcze przed tym etapem, ale obserwuje przypadki w rodzinie i wśród znajomy :) dzieci chłoną jak gąbka więc trzeba wszystko przemyśleć i stosować odpowiednie metody by uniknąć buntu, złości i wchodzenia na głowę ;)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
Oj chłoną i to bardzo wybiórczo, bo zazwyczaj te złe rzeczy.
UsuńJeżeli o klapsy to mam podobne zdanie, one tylko wzmagają strach, a nie szacunek :)
OdpowiedzUsuńŻeby był taki złoty środek pewnie wszystkim byłoby łatwiej, a tak cóż uczymy się na błędach. Staram się wychować syna najlepiej jak potrafię ale niestety nie zawsze to wychodzi tak jak bym chciała.
OdpowiedzUsuńI nigdy nam matkom nie uda się wychować dzieci idealnie tak, jakbyśmy chciały.
UsuńBardzo fajny wpis:)
OdpowiedzUsuńJa nie będę się wypowiadała za dużo na temat wychowywania dzieci ponieważ ich nie mam. ;)
OdpowiedzUsuńByłaś dzieckiem i wiesz jak Ciebie wychowywano, co działało, a co nie .
Usuń...ech, to wcale nie łatwa sprawa... U mnie dzieci lubią mieć wszystko dobrze poukładane (czyli mówię im, teraz robimy to, później to, a później to - wszytko po kolei), są różne poranne i wieczorne rytuały, dużo im tłumaczę i staram się mieć dużo cierpliwości... :-) I faktycznie, dzieci chłoną jak gąbka - więc lepiej przy nich nie używać brzydkich słów :-)
OdpowiedzUsuńDzieci zazwyczaj chłoną to co złe, a wychowywanie to masakra.
UsuńCzłowiek zastanawia się czy dobrze wychowuje swoje dziecko tym bardziej gdy zaczynają się pierwsze nastoletnie bunty. Ja tak właśnie mam że już czasami nie wiem czy więcej swojej córce przekręcić śrubę czy dać jej więcej luzu a może więcej wymagać. Czasami sama nie wiem jak postąpić, staram się nie dać zwariować i trochę wyposrodkowac wszystko ale czy mi się uda... Chyba czas pokaże :-)
OdpowiedzUsuńJa mam z najstarszą ogromny problem i już odpuściłam, bo sobie nie poradzę.
Usuńnie znam się na wychowaniu dzieci.... więc pozostaje mi czytać o tym od bardziej doświadczonych osób;D
OdpowiedzUsuńPrzecież byłaś dzieckiem i wiesz co na Ciebie działało.
UsuńKażde dziecko jest inne i na każde działa coś innego. Trudną mamy rolę jako rodzice ale warto próbować wszystkiego 😊 oczywiście w granicach rozsądku
OdpowiedzUsuńWarto próbować, ale są przypadki, że lepiej odpuścić.
Usuńja wiem, że moje dzieci do naj naj nie należą. a jaką metodą je wychowuję? prób i błędów ;) czasami trzeba krzyknąć żeby coś zadziałało.
OdpowiedzUsuńa tak z innej beczki - nie wyobrażam sobie Ciebie jako złe dziecko.
Akurat Ty masz bardzo grzeczne dzieci.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100% - czasami choćbyśmy nie wiem jak się starali i jak przykładnymi rodzicami byli, i tak rezultat jest zupełnie odwrotny od zamierzonego. Fajnie byłoby rzeczywiście taki złoty środek znaleźć - lecz czasami jesteśmy tak zaskoczeni i w bici w szok jakimś zachowaniem, że po prostu nie myślimy racjonalnie i na jakiś czas zapominamy o wielu z tych zasad ;) Natomiast odnośnie klapsów - w dzieciństwie nie dostałam ich wielu, ale doskonale pamiętam, że wtedy buntowałam się jeszcze bardziej i to tylko potęgowało konflikt. W ten sposób dorosły może i wyładuje własne emocje, ale efekt wychowawczy jest żaden.
OdpowiedzUsuńCzasami żadne metody nie skutkują. Patrzę na różne dzieci, jedne grzeczne inne mniej i zastanawiam się czemu moje nie należą do tych grzeczniejszych.
UsuńNo cóż, na pewno nie ma jednej metody, a dopiero metodą prób i błędów człowiek wypracowuje najlepszą. :-)
OdpowiedzUsuńCzasem nie ma żadnej metody :(
Usuńah dobrze dziecko wychować to sztuka... bywają przypadki że to cud
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego to zależy, ale czasami się po prostu nie da.
UsuńNasi rodzice wychowywali nas dość surowo i klapsy też się zdarzały. Trójka dzieci w podobnym wieku i czwarte starsze o 4 latka, trudno taką gromadkę ogarnąć więc bez hałasu z obu stron sie nie obyło :P Mimo to nasi rodzice zawsze byli i są do teraz baaardzo przykładnym małżeństwem i zawsze taki wzór widziałyśmy. Dziś mamy już prawie 23 lata i szczerze możemy powiedzieć, że nas okres buntu po prostu ominął i wydaje nam się, że rodzice swoimi metodami wpoili nam najważniejsze rzeczy potrzebne do rozsądnego życia :) Mamy nadzieję, że będziemy potrafiły te same wartości przekazać naszym dzieciom :)
OdpowiedzUsuńCzyli nawet klaps, w granicach rozsądku może prowadzić w dobrą stronę w wychowaniu. Też może trzy razy w życiu oberwałam, ale szacunek do rodziców mam. Taty długo się bałam,jeszcze kilka lat wstecz. Właśnie przez te klapsy. Kocham go, doceniam fakt, że się starał i mnie wychował, ale czy to jest szacunek? Pewnie na swój sposób tak, bo już się nie boję.
UsuńOtóż to! Ządna z metod solo nie zda egzaminu, ale razem? owszem, kilka się sprawdzi :) Masz rację-za kilka lat nasze małolaty nie będą chciały z nami rozmawiać, ale trzeba próbować i nauczyć, ze jesli dziecko do nas przyjdzie to go nie odepchniemy, nie skrytykujemy i kto wie, może jako nastolatek będzie jednak chciała z nami gadać? :) Ja z moją mama dużo rozmawiałam :)
OdpowiedzUsuńJak to powtarza moja Babunia nie ma matek doskonałych ani dzieci idealnych. Kazdy ma wady i kazdy popelnia błędy tylko sztuka jest wyciagac nauki z bledow. Temat wychowywania dzieci jest najtrudniejszym z wszystkich. Prawda jest, ze nie ma idealnej metody i ze trzeba szukac zlotego srodka, choc nie zawsze sie uda. Swietny post :-)
OdpowiedzUsuń