Są takie dni, kiedy trzeba odpocząć... od męża, partnera, kochanka itd. i zrobić sobie babski wieczór, taki z piwkiem (oczywiście tylko po szklaneczce) i Greyem na dvd. I nastał taki dzień. Umawiałyśmy się już kilka razy, ale coś zawsze wyskakiwało niespodziewanego...
Na weekend przyjechała do nas kuzynka. Co prawda widujemy się często, bo mieszka tam, gdzie moja córka jest w internacie, ale to nie to samo. Dziś kładziemy wspólnie spać nasze dzieci, jej mąż zostaje w domu (ich domu), mój zostaje oddelegowany do innego pokoju, a jedynymi naszymi towarzyszami są Lord Somersby i Christian Grey... Co do greya to oglądam go już któryś raz z kolei, ale dla kuzynki jest to debiut, więc może lepiej żeby Somersby był pierwszy, przed Greyem ;). Fajne jest również to, że owa kuzynka należy do osób, które nie czekają na obsługę, tylko sama zakasa rękawy i zabiera się za robotę. Nasi synkowie rodzili się praktycznie w jednym czasie, więc i ciążę przechodziłyśmy razem. Mój syn urodził się dwudziestego listopada, a jej dwudziestego czwartego. Kiedy ja wstawałam po cesarce, ona siedziała przy moim łóżku czując pierwsze zapowiadające skurcze. I pomyśleć, że mogłyśmy się nigdy nie poznać, mimo, że mieszkamy tak blisko. Po prostu rodzice męża ukrywali przed nami fakt, że jest jeszcze inna rodzina (nie tylko kuzynka). Potem, kiedy poznaliśmy się przez Nasza Klasę, próbowali odwieść nas od spotkania mówiąc "przecież macie nas". Zrobiliśmy po swojemu, nasze dzieci mają wielu kuzynów i kuzynek i do dziś nie rozumiem dlaczego tak postępowali. Czyżby to była zazdrość? Teściowej, która najbardziej się buntowała już nie ma, a ja wiem, że nasze dzieci nie będą same. Z mojej strony mają dużą rodzinę, teraz ze strony męża również i to jest ważne.
Wrócimy jeszcze do dni poprzedzających weekend. Dzień dziecka - dzień, w którym wszystkie dzieci czują się szczególnie. Oczywiście oprócz spędzonego w szczególny sposób czekają tez na prezenty. Wiem, że niektórzy rodzice nie dają dzieciom prezentów, bo uważają, że czas spędzony wspólnie np. na wycieczce powinien być wystarczającym prezentem. No cóż, szanuję ich zadnie, ale uważam, że nie mają racji. Od maleńkiego staramy się aby nasze dzieci nie odstawały od rówieśników, więc dlaczego w Dzień dziecka mają odstawać? Przecież większość dzieci dostaje właśnie prezenty. U mnie rozpiętość wiekowa jest spora, więc dzieciaki same wybrały co chcą. Najstarsza wybrała wizytę u ortodonty i aparat na zęby, średnia pieniądze, a synek traktor z Wader. Oczywiście słodycze też były. Na wycieczkę też się wybierzemy, ale w następny weekend, bo wcześniej obowiązki moje i dziecina to nie pozwalają. No i ja tez na dzień dziecka otrzymałam prezent, od taty i męża po pudełku ptasiego mleczka :).
Czwartek był pod znakiem wizyty męża u onkologa. On siedział w poczekalni, a my z synkiem wybraliśmy się na zakupy do Auchana. Tyle nakupiliśmy, że wózka upchać nie mogłam. Synek pomagał mi bardzo, zwłaszcza kiedy zapakował do wózka kilkanaście opakowań jajek niespodzianek. Dobrze. że udało mi się je odłożyć niepostrzeżenie na półkę. Wróciliśmy biedniejsi ale zadowoleni.
Na koniec opowiem Wam jak to moje siedemnastoletnie dziecko poszło dziś pobierać krew. Ma uraz do igieł i chyba czuła stracha, ale dała radę i w zamian od pani pielęgniarki dostała... naklejkę z napisem "dzielny pacjent", plasterek z Minionkami i cukierka:). Taki mój siedemnastoletni maluszek :).
Wrócimy jeszcze do dni poprzedzających weekend. Dzień dziecka - dzień, w którym wszystkie dzieci czują się szczególnie. Oczywiście oprócz spędzonego w szczególny sposób czekają tez na prezenty. Wiem, że niektórzy rodzice nie dają dzieciom prezentów, bo uważają, że czas spędzony wspólnie np. na wycieczce powinien być wystarczającym prezentem. No cóż, szanuję ich zadnie, ale uważam, że nie mają racji. Od maleńkiego staramy się aby nasze dzieci nie odstawały od rówieśników, więc dlaczego w Dzień dziecka mają odstawać? Przecież większość dzieci dostaje właśnie prezenty. U mnie rozpiętość wiekowa jest spora, więc dzieciaki same wybrały co chcą. Najstarsza wybrała wizytę u ortodonty i aparat na zęby, średnia pieniądze, a synek traktor z Wader. Oczywiście słodycze też były. Na wycieczkę też się wybierzemy, ale w następny weekend, bo wcześniej obowiązki moje i dziecina to nie pozwalają. No i ja tez na dzień dziecka otrzymałam prezent, od taty i męża po pudełku ptasiego mleczka :).
Czwartek był pod znakiem wizyty męża u onkologa. On siedział w poczekalni, a my z synkiem wybraliśmy się na zakupy do Auchana. Tyle nakupiliśmy, że wózka upchać nie mogłam. Synek pomagał mi bardzo, zwłaszcza kiedy zapakował do wózka kilkanaście opakowań jajek niespodzianek. Dobrze. że udało mi się je odłożyć niepostrzeżenie na półkę. Wróciliśmy biedniejsi ale zadowoleni.
Na koniec opowiem Wam jak to moje siedemnastoletnie dziecko poszło dziś pobierać krew. Ma uraz do igieł i chyba czuła stracha, ale dała radę i w zamian od pani pielęgniarki dostała... naklejkę z napisem "dzielny pacjent", plasterek z Minionkami i cukierka:). Taki mój siedemnastoletni maluszek :).
... ciekawa sprawa z tym "ukrywaniem" rodziny... Coś się musi za tym kryć, mówię Ci! ;-) A swoją drogą, ja też uważam, że prezent to prezent. Nieraz próbowałam dawać mojej 4-letniej córce prezent np. w postaci wizyty na basenie - ale to nigdy nie przechodziło. Nadal patrzyła na mnie oczekująco "no ale gdzie ten PREZENt??" :-)
OdpowiedzUsuńDo dziś się zastanawiam o co chodziło z tym ukrywaniem rodziny.
UsuńCzytając ten wpis w głowie zapaliła mi się lampeczką "cudowna mama" - fajnie, że wszystko opisujesz w ten sposób, mimo wieku córki - bo można powiedzieć, że lada moment będzie dorosła - traktujesz ja jak małe, kochające dziecko! Ale nie, to nie jest złe. Raczej chodzi mi tu o dobrą stronę tego wszystkiego, taką że zawsze może czuć sie przy Tobie bezpieczna.
OdpowiedzUsuńCo do prezentów - nie wiem czy chodzi o bycie innym, wydaje mi się że takie dzieci czekają na ten dzień, zwłaszcza na prezenty. Nie mówie, że każdę ale większość na pewno.
Kurde, głupia sytuacja dzisiaj. Byłam w sklepie i weszło małżeństwo z córeczką w wózku miała może 3-4 latka, kupowali jej zegarek na rączkę i w momencie kiedy mama chciała za niego zapłacić ona zaczęła ją bić i płakać że to jej. Kobieta tłumaczyła, że najpierw muszą zapłacić, ale dziecko dalej zostało przy swoim. I tu kwestia 'wychowania' czy może 'rozpieszczenia' ..
Spokojnej nocki! :)
Tak, dzieci lubia prezenty :) Sytuacja w sklepie to raczej kwestia wychowania.
UsuńTrzeba czasem mieć babski wieczór i faktycznie odpocząć od tego co na co dzień, ale z filmem? Nie próbowałam jeszcze, bo pewnie i tak nic byśmy z niego nie wiedziały, cały byłby przegadany ;) a córcie masz dzielną ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zielną :)
UsuńBabski wieczór urządzamy sobie bardzo często kiedy po nauce zasiadamy do ulubionej dramy z przekąską (zdrową xD) w rekach :D Super gdy mamy możliwość spotkania się w taki sposób z siostrą, to już jest mega wieczór :)
OdpowiedzUsuńMożna i tak, U mnie z tymi wieczorami jest problem, bo ciągle coś wypada.
UsuńPrezent to prezent
OdpowiedzUsuńJuż widzę "radość" tej siedemnastolatki jak dostaje plasterek z Minionkami :) Super, że synek ma teraz więcej kuzynów, zwłaszcza rówieśników :)
OdpowiedzUsuńMoże nie cieszyła się, ale wydało jej się to zabawne :)
Usuń