piątek, 10 czerwca 2016

DZIEŃ 435, 436, 437, 438 - OBOJĘTNOŚĆ...



Przychodzą czasem takie dni, że zamiast miłości pojawia się chwilowa obojętność. Jeżeli jest ona chwilowa, to nie jest jeszcze tak źle.jeżeli jednak nie zareagujemy w porę, zaczynają się schody...


Taka właśnie obojętność nastała w ostatnim czasie i u mnie. Mijanie się bez słowa na korytarzu, na każdą próbę rozmowy odpowiadanie "uhm", zero czułych gestów i zajmowanie się każdy swoimi sprawami. To dość wygodna sytuacja, bo nie trzeba rozmawiać, można czytać do woli, mieć wolne wieczory itd., itp. Tylko czy warto wygodę stawiać nad chwilami spędzonymi wspólnie i nad uczuciem? Nie, nie warto. U mnie taki stan rzeczy pojawia się od czasu do czasu, więc nie ma czemu się dziwić, ale zauważyłam pewną zależność - czym dłużej to trwa, tym trudniej wrócić do normalności, a  w pewnej chwili staje się to niemożliwe. Dlatego tak ważne jest wypośrodkowanie. Z obojętnością jest jak z alkoholizmem, jeszcze jeden kieliszek, jeszcze jeden drink i zanim się obejrzymy wpadamy we własne sidła. Tym razem kolejny raz udało mi się w porę zorientować, że jesteśmy już za daleko, że trzeba coś zrobić, zanim staniemy się dla siebie obcy. Są też plusy takich chwilowych anomalii, bo zwyczajnie można od siebie trochę odpocząć. Być koło siebie, ale nie ze sobą, bo bądźmy szczerzy, takie ciągłe "ciu, ciu, ciu, ciu, ciu" potrafi spowodować odruch wymiotny. Z resztą po trzynastu latach małżeństwa ciągłe "wiszenie" na sobie mamy już daleko za sobą, a miłość objawia się czułym dotykiem na policzku, wzajemnym wyczuwaniem nastroju, ciepłą herbatą w pochmurny dzień, kanapkami zrobionymi przed pracą i wypracowaniem wspólnych rytuałów. Nasza miłość jest już inna, chyba bardziej dojrzała i bardziej stonowana. Chociaż muszę przyznać, że iskrzyć też potrafi i to bardzo, np. kiedy mąż zapomni przykręcić kontakt, a ja wsadzam tam odruchowo palce, (pamiętacie tą historię?)  ;). Iskrzy, iskrzy, a potem następuje spokój i regeneracja sił :). Ale do rzeczy. Jak już wspomniałam, ostatnie dni były pod znakiem oziębłości. Ja czytałam sobie książki leżąc w łóżku, miałam swój wirtualny świat na blogu, mąż słuchał muzyki, a wspólnie zajmowaliśmy się tylko dziećmi. Zaczynało robić się wygodnie, za wygodnie. Pewnego dnia powiedziałam STOP!!! I wystarczył jeden gest, jedno czułe dotknięcie dłoni, jedno opowiadanie książki powiedziane mężowi do ucha, a nie napisane na blogu, jeden żart i równowaga znów została zachowana. Dlatego wiem, że nie należy brnąć w oziębłość, nie należy czekać, an coś, co Bóg wie czy się wydarzy. Trzeba działać, zanim będzie za późno. Czasem sobie myślę, że takie mijanie się jest gorsze od kłótni, bo kłótnia wywołuje jakieś emocje ( i można się godzić), a obojętność nie wywołuje niczego. Życia nie można sprowadzać tylko do codziennych obowiązków, bo życie to my, a nie śmieci w śmietniku czy nieposkładane pranie. Śmieci i pranie poczekają, a uczucie jest ulotne i może nie czekać...

 
Przynajmniej te sprawy udało się poukładać. Niestety pozostałe, jak Rezonans Magnetyczny jeszcze nie. Owszem byłyśmy na nim z córką, chciałyśmy zapłacić 750 zł. (bo tyle to kosztuje), ale lekarz go nie zrobił i odesłał do innego miasta, gdzie podobno lepiej się na tym znają. Kolejna próba przed nami. I tak się kręciły ostatnie dni. Na rozmyślaniach, odganianiu szpaków na czereśniach, które powoli wchodzą w sezon czereśniowy i normalnych szarych dniach...


20 komentarzy :

  1. Oj, nie lubię takie obojętności :(

    OdpowiedzUsuń
  2. We wrześniu będziemy mieć 12 rocznicę ślubu :-) obojętność na dłużej jest męcząca ale chwilowa jest ok :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. "małżeństwo jest jak ogród trzeba o nie dbać" Powiedział Adaś Miałczyński do syna w filmie "Dzień Świra"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba dlatego ten film nazywa się "Dzień świra" ;)

      Usuń
  4. Czasami gubimy się w zwykłej codzienności, to ona czyli tzw. rutyna zaczyna nami rządzić, wtedy ten złoty środek, wypośrodkowanie tego co w danym momencie jest najważniejsze często jest niezbędne aby nie oddalić się na tyle by powrót do normalności był jeszcze możliwy. A nasza służba zdrowia to temat o którym wolę nie pisać, bo...szły by same k...mać i h...pie... sorry, są wyjątki ale to olbrzymia rzadkość, sama się ostatnio o tym przekonałam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie,można wszystko ale z umiarem. Co do służby zdrowia to ręce mi już opadają.

      Usuń
  5. Obojętność chyba jest najgorsza w związku i tak jak piszesz chwilowa jest ok ale taka dłuższa zaczyna robić się niebezpieczna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre rady na przyszłość :) Czasem nie ma w takiej sytuacji osoby, która zrobiłaby ten pierwszy krok :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki piękny post! Ja mam za sobą już 11 lat i w pełni zgadzam się z Twoimi słowami!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że u Was zawsze po takiej chwilowej obojętności wracają emocje i uczucia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracają, czasem szybciej, a czasem później ale zawsze.

      Usuń
  9. Czytając zastanawiałam się czy u nas była taka obojętność. Chwilami była, ale krótko i raczej przez mijanie się albo zmęczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. u nas nie wiemy co to obojętność. nie miewamy takich dni, nie potrafimy przejść obok siebie od tak bez słowa. ale każdy związek jest inny. a Wy już tacy jestescie

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj jak dobrze, ze w porę zauważasz, że juz zaczyna się robić nieciekawie! Nie możemy liczyć na to, że zauważy to mąż, bo oni na ogół nie widza problemu.."Przecież cię kocham, jesteśmy szczęśliwi, mamy dobre życie...." Tak powie, niby ma racje, ale do cholery jesteśmy jeszcze młodzi i związek też powinien żyć, a nie tylko egzystować :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka