poniedziałek, 8 sierpnia 2016

KONCERT CHARYTATYWNY...



Wczoraj, czyli w niedzielę odbył się koncert charytatywny na leczenie mojego męża. Oj działo się i to dużo. Było dużo ludzi, dużo wrażeń i bardzo dużo niesamowitej muzyki... Były też pieniądze, a ile... tego dowiecie się w dzisiejszym poście...


Jak już wszyscy wiedzą, od jakiegoś czasu, mój mąż został pozostawiony na łaskę losu, jeżeli chodzi o leczenie jego choroby nowotworowej. Lekarze niecały miesiąc temu poinformowali nas, że nie ma już dla niego leczenia standardowego. Nie pozostało nam nic innego, jak walczyć... wszelkimi, innymi metodami alternatywnymi. W tej walce, ja pełnię rolę czynną, a mąż bierną, to znaczy ja działam, szukam metod i finansów, a on poddaje się wszystkim zabiegom z pokorą i nadzieją. W jego oczach na nowo zabłysły iskierki nadziei... Dzięki Wam, naszym Aniołom, udało się nazbierać na pełne cztery miesiące kuracji, a wczorajszy koncert charytatywny, na którym uzbierano 2400 zł, pozwoli nam na zapłatę szczepionki na raka, którą produkuje dla męża czeski Instytut Onkologiczny. Niestety cztery miesiące kuracji to za mało. Jest to czas, który pozwoli ocenić, czy dożylna witamina c, dieta, oczyszczanie organizmu, amigdalina i zioła przynoszą jakiekolwiek efekty, a jeżeli przynoszą, czekają nas kolejne miesiące walki. Jeżeli jednak efektów nie będzie, wtedy musimy spróbować czegoś innego i tym razem będzie to marihuana lecznicza... Już zaczynam działać w tym kierunku, szukać, aby nie błądzić po omacku. Nie pozwolę mężowi na załamanie się i nie pozwolę mu umrzeć, jeszcze nie teraz. Jednak sama nie dam rady - i tu proszę Was Anioły, kolejny raz o pomoc. Koszty kuracji to około pięć tysięcy miesięcznie, dla nas jest to kwota kolosalna, której żadną miarą sami nie damy rady uzbierać. Dziś rozpoczęło się wydarzenie z sierpniowymi aukcjami dla męża. Jak do tej pory kiepsko idzie... W związku z tym proszę - dołączcie do wydarzenia. zaroście znajomych, udostępniajcie, pomóżcie mojemu słońcu świecić... nie zgasnąć, pomóżcie moim dzieciom walczyć z chorobą ich ojca... proszę. Dołączyć do wydarzenia można TUTAJ

Teraz słów kilka o wczorajszym koncercie. Pomysł zrodził się dwa tygodnie temu i jedynym problemem była tutaj sala. Był to problem do chwili, kiedy nie wykonaliśmy telefonu do pań z Miejskiego Centrum Kultury INTEGRATOR w Skoczowie. Od tej chwili wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dostaliśmy salę kinową, plakaty, reklamę, dosłownie wszystko. My tylko "załatwiliśmy" muzyków, którzy zagrali dla męża charytatywnie. Od tej chwili, moim problemem było tylko to, w co się ubrać ;). Powiem Wam, że wiedziałam, że muzycy są genialni, ale nigdy nie przypuszczałabym, że dadzą z siebie aż tak wiele. Podczas koncertu miałam ciarki na całym ciele, a kiedy jedną z piosenek zadedykowano specjalnie dla męża, łzy same popłynęły. "Czy mam zostać czy odejść?"... nic więcej mówić chyba nie muszę...








Zanim jeszcze koncert miał miejsce, Głos Ziemi Cieszyńskiej przeprowadził z nami wywiad, który ukazał się przed samym koncertem w postaci artykułu. Jest to artykuł pełen prawdy i miłości. Zawarto w nim wiele faktów i uczuć, które targają nami od dawna. Jednego uczucia tylko w nim nie ma, nie ma w nim mojego strachu, przed tym, co będzie, kiedy zabraknie pieniędzy. Jak powiem mężowi, że jego nadzieja umarła ze względów finansowych... no jak? Mam nadzieję, że dzięki ludziom, dzięki Wam, ludziom dobrej woli, nigdy nie będę musiała go tej nadziei pozbawić, i mojej nadziei...

I dziękuję Wam, za wszystko, co do tej pory dla nas zrobiliście. Za wsparcie finansowe i psychiczne, za dobre słowa, za zwykłą rozmowę, za to, że jesteście..., że jesteście Aniołami.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka