"SLOW BURN. KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ" to kontynuacja serii "Driven", którą już Wam recenzowałam. Tym razem jednak przeczytamy nie o Rylee i Coltonie, ale o ich przyjaciołach, którymi są Haddie i Becket.
Życie pisze dla nas różne historie. Jedne kończą się happy endem, a inne do tych szczęśliwych nie należą. Historia, która napisała K. Bromberg, a którą dziś recenzuję, do wesołych nie należy, ale można by rzec, że kończy się dobrze. Oczywiście dla każdego szczęście znaczy co innego, ale już życie to dla wielu to szczęście.
Haddie i Becket pojawili się już w poprzednich częściach serii Driven, jednak nie odgrywali wtedy głównych ról, mimo to, już wtedy wiadomo było, że o tej parze "będzie głośno". Poprzednio bohaterzy należeli do tych ciągle bawiących się, biorących z życia ile
się da i chętnie oddających się igraszkom cielesnym. Zdawać by się
mogło, że całe ich życie to zabawa, a jednak pozory mogą mylić, i to
bardzo...
"Slow burn. Kropla drąży skałę" to powieść, która poruszyła moje najczulsze struny i sprawiła, że płakałam jak bóbr przez całą noc. Temat raka, tak mi znany z autopsji...
Ona genetycznie obciążona rakiem piersi, skrywa w sobie strach przed chorobą i miłością, której pragnie, ale nie chce nikogo nią obdarzyć, by ta osoba nie cierpiała po jej odejściu. On - zdeterminowany i cierpliwy, chcący za wszelką cenę udowodnić, że kocha. Nie ucieka, kiedy dowiaduje się, że jego ukochana może umrzeć, nie przeszkadza mu podwójna mastektomia, bo jak sam mówi: "to nie za nie (piersi) Cię kocham". Becket jest żywym dowodem na prawdziwość powiedzenia, że "kropla drąży skałę".
Zachowanie Haddie, czyli uciekanie w zapomnienie w postaci przypadkowego seksu, można by postrzegać jako irracjonalne i zniechęcić do niej, ale ja ją rozumiem, rozumiem jej strach. Sama kilka razy zastanawiałam się czy lepiej było nie kochać wcale i nie musieć tracić, czy kochać miłością wielką i cierpieć po starcie... i do dziś nie znam odpowiedzi.
Beckett za to bardzo zaimponował mi swoją postawą. Okazał się prawdziwym mężczyzną, takim, o jakim marzą kobiety na całym świecie. To mężczyzna wytrwały, silny, z charakterem i wierny. No i dodatkowo potrafiący doprowadzić kobietę do orgazmu pięć razy pod rząd ;).
Nie znajdziecie tutaj szalonej akcji (chociaż sceny seksu potrafią przyprawić o dreszcze), ale autorka rewelacyjnie potrafiła ując w słowa uczucia, te wewnętrzne, targające kobietą od środka. Strach, ból, tęsknotę i żal oraz miłość, którą dziewczyna wypiera z siebie ze wszelkich sił, te uczucia po prostu się czuje razem z dziewczyną. Również opisy są cudowne i bardzo obrazowe. A sceny seksu... opisane ostro, a zarazem z gustem, nie czyniąc erotyku tanim filmem pornograficznym.
Książka dzieli się na rozdziały, w których na przemian narratorami są Beckett i Haddy. Takie rozwiązania zdecydowanie preferuję, bo mam w ten sposób możliwość poznania "od środka" oboje bohaterów i to jak się od siebie różnią, chociaż coś ich łączy... chemia... przyjaźń... aż wreszcie miłość.
Polecam powieść wszystkim, którzy szukają w fabule nie tylko seksu, ale i przekazu, oraz życiowej mądrości. To książka dla ludzi mających w sobie trochę empatii, ale przy okazji chcących przeczytać wciągającą historię.
Ona genetycznie obciążona rakiem piersi, skrywa w sobie strach przed chorobą i miłością, której pragnie, ale nie chce nikogo nią obdarzyć, by ta osoba nie cierpiała po jej odejściu. On - zdeterminowany i cierpliwy, chcący za wszelką cenę udowodnić, że kocha. Nie ucieka, kiedy dowiaduje się, że jego ukochana może umrzeć, nie przeszkadza mu podwójna mastektomia, bo jak sam mówi: "to nie za nie (piersi) Cię kocham". Becket jest żywym dowodem na prawdziwość powiedzenia, że "kropla drąży skałę".
Zachowanie Haddie, czyli uciekanie w zapomnienie w postaci przypadkowego seksu, można by postrzegać jako irracjonalne i zniechęcić do niej, ale ja ją rozumiem, rozumiem jej strach. Sama kilka razy zastanawiałam się czy lepiej było nie kochać wcale i nie musieć tracić, czy kochać miłością wielką i cierpieć po starcie... i do dziś nie znam odpowiedzi.
Beckett za to bardzo zaimponował mi swoją postawą. Okazał się prawdziwym mężczyzną, takim, o jakim marzą kobiety na całym świecie. To mężczyzna wytrwały, silny, z charakterem i wierny. No i dodatkowo potrafiący doprowadzić kobietę do orgazmu pięć razy pod rząd ;).
Nie znajdziecie tutaj szalonej akcji (chociaż sceny seksu potrafią przyprawić o dreszcze), ale autorka rewelacyjnie potrafiła ując w słowa uczucia, te wewnętrzne, targające kobietą od środka. Strach, ból, tęsknotę i żal oraz miłość, którą dziewczyna wypiera z siebie ze wszelkich sił, te uczucia po prostu się czuje razem z dziewczyną. Również opisy są cudowne i bardzo obrazowe. A sceny seksu... opisane ostro, a zarazem z gustem, nie czyniąc erotyku tanim filmem pornograficznym.
Książka dzieli się na rozdziały, w których na przemian narratorami są Beckett i Haddy. Takie rozwiązania zdecydowanie preferuję, bo mam w ten sposób możliwość poznania "od środka" oboje bohaterów i to jak się od siebie różnią, chociaż coś ich łączy... chemia... przyjaźń... aż wreszcie miłość.
Polecam powieść wszystkim, którzy szukają w fabule nie tylko seksu, ale i przekazu, oraz życiowej mądrości. To książka dla ludzi mających w sobie trochę empatii, ale przy okazji chcących przeczytać wciągającą historię.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.