Pięknie napisana, piękna, aczkolwiek bardzo smutna i pełna refleksji historia grupki młodych ludzi. Ludzi za młodych na dorosłe problemy, bo przecież młodość ma swoje prawa i nie powinny to być prawa ludzi dorosłych.
Jest sobie cmentarz, na którym stoi grób Jima Morrisona. Ów grób staje się miejscem spotkań i powiernikiem grupy nastolatków. Pierre, Camille i Viviane, Marcel i Philippe. Każdy inny, lecz każdy pełen marzeń i obaw. To oni pędzą przez życie niosąc ze sobą bagaż kompleksów, niewypowiedzianych słów i żalu. Jedni usiłują zrozumieć, inni marzą, a jeszcze inni nie wytrzymują presji i wyskakują z "jadącego pociągu" prosto na tory, zamiast na peron. Hormony, próba dopasowania się, odmienność - nie każdy wytrzymuje presję i samotność.
Pierre, to tajemniczy chłopak ubrany w wytarte ciuchy i z papierosem w ustach. Pięknie gra na gitarze. Jego problemem jest nałóg nikotynowy i żal do rodziców, niesłuszny żal, jednak żeby to zrozumieć, ktoś musiał umrzeć.
Camille - piękna, młoda kobieta, zakochana z wzajemnością w Pierre. Chyba jako jedyna nie ma większych problemów oprócz strachu przed tym, że nikt się nią nie zaopiekuje, panicznego strachu. Jednak ktoś musi umrzeć, żeby Camille stała się samodzielna...
Marcel - chłopak kochający pisać. Wszystkie swoje wątpliwości i myśli przelewa na papier, co jest jego swoistą terapią (skąd ja to znam). Z czasem staje się bliskim przyjacielem Viviane. Jednak ktoś musi umrzeć, żeby Marcel napisał ostatni list...
Philippe - Odnoszę wrażenie, że powiedzenie "piąte koło u wozu" było napisane na jego przykładzie. Bogaty sportowiec, którego wszyscy uważają za tępego snoba. Jednak pozory mogą mylić... bardzo... Jednak ktoś musi umrzeć, żeby chłopak miał odwagę zmienić swój świat.
Viviane - młoda lesbijka, zakochana w swojej najlepszej przyjaciółce
Camille. Dziewczyna nie radzi sobie z własnymi demonami, które powoli,
ale bardzo skutecznie prowadzą ją w otchłań anoreksji, żalu, samotności i
depresji. Jednak potrzebna jest śmierć, żeby demony umarły. Śmierć, która jest po coś...
Są całkowicie od siebie różni, a jednak potrafią się zaprzyjaźnić, mimo często ukrywanych animozji i uprzedzeń. Potrafią rozmawiać na poważne i mądre tematy, za mądre jak na nastolatków. Potrafią spędzać ze sobą czas, jednak więcej w tym ich myśli, niż młodzieńczej zabawy.
Nie jest to lekka lektura, w żadnym razie. Czyta się szybko i płynnie, ale mimo to potrafi wprowadzić w nostalgiczny nastrój. Autorka pokazała nam szereg aspektów, począwszy od pierwszych miłości, szukania swojego miejsca na ziemi, a na anoreksji, homoseksualizmie i śmierci kończąc. Wyjątkowo utkwiło też we mnie to, jak ważne w życiu młodego człowieka są relacje z rodzicami, takie normalne relacje, kiedy to rodzic opiekuje się dzieckiem, a nie odwrotnie.
Natalia Płonka pokazuje nam, że każda śmierć, nawet z pozoru ta bezsensowna jest po coś i nic nie dzieje się bez przyczyny. Autorka, mimo niektórych niespójności w fabule potrafi pięknie ująć w słowa to, co niewypowiedziane. Uczucia, myśli... przekazanie ich przychodzi Jej z łatwością, tak rzadką u debiutantów. Czego nie pokazuje słowami, przekazuje nam muzyka włożoną w usta bohaterów. Świetna zagrywka. Jedynym problemem może być nieznajomość języka angielskiego. W moim przypadku bardzo przeszkadzało to w zrozumieniu danej sytuacji, a takich momentów było na prawdę sporo.
Polecam książkę, bo jest warta polecenia. Każdy czytelnik łaknący czegoś więcej od lektury, znajdzie to w tej książce.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.