czwartek, 20 kwietnia 2017

"CHEMIK" -STEPHENIE MEYER...



Stephenie Meyer to autorka, do której mam spory sentyment od czasu pojawienia się sagi "Zmierzch". Jak dziś pamiętam wspólne wieczory z córkami, najpierw przy wspólnej lekturze, a potem wypady do kina, żeby obejrzeć ekranizację. Od tego czasu autorka napisała kolejne książki, jednak czy udało jej się osiągnąć sukces "Zmierzchu"?






W ostatnim czasie miałam okazję zagłębić się w powieści "Chemik", wyżej wspomnianej autorki. Jest to typowy thriller szpiegowski, a moja romantyczna dusza, po przeczytaniu tej informacji zadrżała i wołała do mnie "nieeee". Postanowiłam jednak dać szansę lekturze i z cichą nadzieją, na chociaż malutki wątek romantyczny, zaczęłam czytać...

"Powiedzmy, że nazywa się Alex. Tożsamość i imiona zmienia jak rękawiczki – pracuje dla amerykańskiej agencji rządowej, która jest tak tajna, że nawet nie ma nazwy. Alex zajmowała się przygotowywaniem substancji pomagających śledczym wydobywać zeznania od podejrzanych. Określenie nowoczesne metody tortur byłoby tu na miejscu.
Po zamachu na życie Alex, w którym ginie jej przyjaciel i zarazem współpracownik, kobieta zaczyna się ukrywać. Po kilku latach zgłasza się do niej kolega z departamentu, powierzając jej kolejne zadanie. Ma wynaleźć broń przeciwko zabójczemu wirusowi, by ocalić miliony amerykańskich obywateli. Czy to zasadzka, czy też rzeczywiście od wyjątkowych umiejętności Alex zależy życie wielu ludzi?

Postanawia zaryzykować i zgodnie z otrzymanymi wytycznymi porywa mężczyznę, który, działając na zlecenie mafii narkotykowej, zamierza wywołać epidemię. Najbardziej wymyślne tortury nie pomagają jednak zmusić rzekomego przestępcy do zeznań – zupełnie jakby był niewinny. Alex zaczyna dostrzegać kolejne nieścisłości w przedstawionej historii. Instynkt podpowiada jej, że prawda może być zupełnie inna. Czy przeczucie jej nie myli?"


Alex... teraz Alex, bo imiona zmienia jak rękawiczki... to główna bohaterka. Jest byłą, tajną agentką, która musi się ukrywać przed swoimi zwierzchnikami, mimo, że była jedną z najlepszych w swoim fachu. Tak się dzieje z agentami, którzy wiedzą za wiele. Dziewczyna do perfekcji opanowała sztukę ukrywania się i kamuflażu, mimo to ktoś z przeszłości odnajduje ją i powierza ostatnie zadanie, po którym będzie wolna. Czy na pewno? Czy Alex uwolni się od przeszłości? A może po drodze odnajdzie bratnie dusze i zacznie żyć normalnie?

Początek okazał się dla mnie dość nużący. Sporo jest tam opisów i to wyjątkowo szczegółowych, według mnie nie aż tak potrzebnych. Trudno się jednak dziwić, skoro główna bohaterka jest sama i się ukrywa. Z biegiem fabuły, akcja się rozkręca, aczkolwiek nadal przeważają opisy nad dialogami. Fabuła mimowolnie powoduje ciekawość tego, co będzie dalej, chociaż nie jest to historia z najwyższej półki. 

Autorka pisze poprawnie literacko, pięknie formułuje zdania, jednak w "Chemiku" robi to jakby na siłę. Każdy opis jest rozciągnięty na maksa, albo aż do bólu, jak kto woli, co z czasem powoduje u czytelnika "przekartkowanie" kilku stron do przodu, żeby to ominąć, a i tak, nawet tych kilka stron później jesteśmy w tym samym miejscu. Wydaje mi się że pisarka nie trafiła w swoją domenę. Pisze świetne romanse, które nie pozwalają się oderwać od czytania, a tutaj... no cóż, książka zajęła mi trzy wieczory, czyli dość sporo, zważywszy na to, że nawet najgrubsze tomy pochłaniam w góra dwa dni.

W powieści znalazłam mnóstwo krwi, tortur, scen, których wolałabym nie oglądać, ale znalazłam też ludzi, którzy w środku są zupełnie inni. Znalazło się też miejsce dla wątku, o który tak wołała moja dusza. Nie jest go dużo, i pełni raczej poboczną rolę, ale jest, i przyjemnie łagodzi okrucieństwo zawarte w "Chemiku". Powieść nie jest może szczytem możliwości Stephenie, ale da się polubić i można spędzić przy niej ciekawie czas, bo przyjemnie to raczej nie, zważywszy na wylewające się mózgi czy tortury z użyciem kwasu mlekowego. Ten rodzaj literatury trzeba po prostu lubić, żeby go docenić.

Jeszcze kilka słów o okładce. Pierwsze co rzuca się w oczy to to, że jest sterylna, jak laboratorium chemiczne, czyli ma odniesienie do fabuły, ale... no właśnie... ale, czegoś mi w niej brakuje i na pewno nie zauważyłabym jej na półce w księgarni.

Podsumowując - w "Chemiku"  odnajdą się czytelnicy, którzy lubią książki opasłe, które nie budują wielkiego napięcia i nie maja zbyt odkrywczej fabuły, ale za to zawierają sceny przyprawiające o dreszcz grozy.

Wszystkich chętnych zapraszam na stronę powieści, gdzie możecie dowiedzieć się o niej sporo ciekawych rzeczy i zakupić ją ze sporym rabatem  http://www.chemik.net/.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka