czwartek, 27 kwietnia 2017

GŁUPAWKA, SŁOŃCE I FOTOGRAFIE...

 

Miał być dziś post z recenzję kolejnej książki, bo to chyba jedyne w życiu czego mam pod dostatkiem, ale kiedy usiadłam nad pustą stroną w głowie powstała inna myśl. Zapraszam na post pamiętnikowy. I nie bójcie się, nie będzie tak pesymistycznie i smutno jak ostatnio :).




Mam cichą nadzieję, że uda mi się sklecić kilka słów w harmiderze jaki w chwili obecnej panuje w moim domu, gdyż dzieciaki urządziły wieczorne zawody z naszym psem, o to kto szybciej złapie piłkę. Też macie ochotę czasem uciec gdzieś daleko w poszukiwaniu ciszy? Ja ostatnio uciekam w moje hobby, które przez pewien czas poszło w zapomnienie. Chodzi mianowicie o fotografię. W ubiegłym roku byłam nawet zapisana do szkoły policealnej w kierunku fotografii artystycznej, ale sytuacja z mężem zmusiła mnie do rezygnacji z tych planów, a aparat przeleżał 10 miesięcy. Teraz, kiedy nastała wiosna, chociaż wiosny to nie przypomina, i we mnie narodziła się chęć do zrobienia czegoś dla siebie. Nie jestem mistrzem i daleka droga i wiele nauki przed mną, ale i tak sprawia mi to ogromną frajdę. Mam tez nadzieję, że korzystając z rad koleżanek zajmujących się zawodowo fotografią i ze mnie będą kiedyś ludzie. Na razie moimi modelami są koty, muchy, sarny i moje chłopaki, ale w sobotę czeka mnie pierwsze poważne wyzwanie uchwycenia na zdjęciu prawie trzydziestu osób i to przy kiepskim oświetleniu. Poniżej widać kilka moich zdjęć, a dwa ostatnie są od zawodowej pani fotograf i od razu to widać, jak profesjonalne zdjęcia robi fotograf, a jak ja.









Ostatnimi czasy sporą część dnia i nocy też, zajmuje mi rozliczanie pitów. Robię to w zamian za 1% podatku dla męża i przyznam się szczerze, że mam już dość, ale pocieszam się tym, że zostało już tylko kilka dni na składnie zeznań podatkowych. Z jednaj strony jestem zmęczona tym maratonem, a z drugiej cieszę się, że w ten sposób zapewnię mężowi kolejne fundusze na leczenie. Do tego w ciągu dwóch tygodni przeczytałam ponad dwanaście książek i tyle też mam recenzji. Część jest już opublikowana, a część dopiero będzie, a kolejne książki już czekają.  Kocham świat literacki, tak inny od tego realnego, dający zapomnienie i relaks. Nie mogę też zapominać o dzieciach i mężowi. Takim oto sposobem pozostaje mi bardzo mało czasu dla siebie, ale ja to lubię. Nie cierpię nudy i natłoku myśli kiedy niczym się nie zajmuję. Jest dobrze :). 

W międzyczasie mieliśmy tez kilka wizyt u lekarzy, które nic do naszego w chwili obecnej nie wniosły. Wyniki męża nie są zbyt dobre, mimo, że choroba mocno zwolniła, co znaczy, że nasze leczenie działa, ale to ciągle za mało. Dlatego też onkolog zaplanował mężowi radioterapię, małymi dawkami, żeby zmniejszyć dwa największe guzy między którymi zrobił się naciek. Są ona zbyt blisko tchawicy, co robi się niebezpieczne. Czeski profesor nadal działa w kierunku "wciągnięcia" do programu leczenia bardzo dobrze zapowiadającym się lekiem, a my działamy naturalnymi metodami. Obecnie nie jest źle i nawet zdarza nam się czasem zapomnieć o chorobie i żyć w miarę normalnie. Po bardzo depresyjnym miesiącu nareszcie znów wróciła mi siła i optymizm, a już myślałam, że te uczucia uciekły na zawsze. Nadal zapraszam Was na aukcje charytatywne dla mojego męża. Nie musicie nic kupować, wystarczy udostępnić od czasu do czasu, to również wielka pomoc. mOja grupa z aukcjami zwie się Ratujemy Irka - ostatnia szansa

 Udało mi się też zorganizować sporą akcję na facebooku, gdzie ludzie piszą listy, które wysyłają do mnie, a ja zawiozę je co Caritas, który będzie walczył z nami o dostępność dożylnej witaminy c w Polsce, w dawkach tutaj niedostępnych, oraz o to, by lekarze mogli wlewy z witaminy c legalnie zlecać. Jestem zdumiona jak wiele ludzi włączyło się w akcję i nawet jeżeli się nie uda, to dla mnie będzie to i tak kolejny sukces. Dzieje się prawda?

Z bardziej przyziemnych spraw,jaki spotkały mnie ostatnio to transporter piwa Okocim od Streetcom, kaszka Monte od TRND i kapsułki Vizir od Everydayme. Będziemy więc pić, zajadać kaszką, a potem prać w vizir to, co zwrócimy ;). Oczywiście pisze to z przymrużeniem oka, żeby nie było, że ja, taka poważna osób, takie głupoty piszę ;). A tak serio, to wcale nie jestem poważna. Kiedy tylko chociaż na chwilę świeci dla mnie słońce, to odzywa się we mnie głupawka...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka