Ktoś powiedział, że prawdziwa miłość jest wtedy, gdy kocha się nie za, lecz mimo że... Sporo w tym prawdy, bo przecież żyjąc z drugim człowiekiem widzimy jego wady, ale i zalety. Nikt z nas nie jest bez wad...
Kiedy miałam naście lat, zawsze wyobrażałam sobie, że mój przyszły mąż będzie prawdziwym rycerzem. Zawsze będę mogła na niego liczyć, będę czuła się w jego ramionach bezpieczna, a każdy dzień będzie niczym najpiękniejsza bajka... Codzienne śniadania do łóżka, seks do białego rana, pocałunki i wieczne motylki w brzuchu - chyba każda z nas miała takie marzenia.
A co zrobić w chwili, gdy to ja staję się wojowniczką, bo ten, który miał być rycerzem przegrywa walkę - walkę z bardzo silnym wrogiem - rakiem? Można by pomyśleć, że bańka mydlana moich marzeń prysła. Nie!!! Nie prysła i nie pryśnie - bo jej na to nie pozwolę. Będę walczyć, do samego końca, a jeżeli przegram, jeżeli mój rycerz umrze, tak, umrze, to będę wiedziała, że nasza miłość była prawdziwa, bo potrafiliśmy o siebie zadbać i dać z siebie wszystko.
Przez ostatnie sześć lat przewartościowaliśmy swoje życie. Nauczyliśmy się rezygnować z własnych potrzeb, nauczyliśmy się rozumieć bez słów i wspólnie milczeć. Jesteśmy małżeństwem trzynaście lat, ale ostatnie sześć, od czasu diagnozy męża było prawdziwą próbą, pełną wyrzeczeń. Wiecie jak to jest codziennie patrzeć w oczy człowieka, w których czai się strach przed śmiercią? Straszny widok, najstraszniejszy z możliwych. Tu nie ma opcji "oddam za niego życie", jest tylko opcja - WALKA, o każdą minutę, każdy dzień... rok... nie, tak daleko nie sięgam marzeniami.
W chwili obecnej jesteśmy na ostatnim etapie walki, teraz są już tylko dwie możliwości - życie, albo śmierć - pieniądze, albo śmierć! Mamy receptę na lek Opdivo, który daje wielkie prawdopodobieństwo, że mąż wyzdrowieje, jeżeli podamy go "na wczoraj". Problem w tym, że w Polsce ten lek jest nierefundowany i kosztuje 25 tys. złotych miesięcznie. Kuracja powinna trwać co najmniej rok. To jest cena życia! Mamy receptę - nie mamy pieniędzy. Dlatego też fundacja Siepomaga założyła dla nas zbiórkę, jednak po chwilowym boom licznik stanął w miejscu.
Dlatego proszę dziś wszystkich znajomych i nieznajomych o pomoc - o nawet najdrobniejsze wpłaty, esemesy i udostępnianie naszej zbiórki - to nic nie kosztuje, a pomoże wygrać ze śmiercią.
Zrzekam się wszystkich praw autorskich do grafik i zdjęć z dzisiejszego postu, niech z Waszą pomocą lecą w świat. Niech facebook, instagram, snapchat, twitter, pinterst itp. zaleje fala miłości.
Błagam Was!!!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.