piątek, 28 września 2018

ÓSMY DZIEŃ BEZ CIEBIE...


Kochany, teraz wiem, że śmierć nie ma nic wspólnego z tym, co można zobaczyć w rzewnych serialach. Tu nie ma długich pożegnać na łożu śmierci i ostatniego, spokojnego oddechu na zawołanie. Śmierć poprzedza cierpienie i zazwyczaj jest zaskoczeniem. Filmy kłamią!




Dzień przed Twoją śmiercią kupiłam Ci elektryczną maszynkę do golenia, bo nie potrafiłeś już golić się jednorazową, a mnie po pierwszym ogoleniu Ciebie nie dopuściłeś więcej do swej twarzy. Kupiłam nową piżamę... To dawało nam złudną nadzieję, że przecież mamy przed sobą dużo czasu, że ta cholerna maszynka i piżama się przyda. Dopiero dziś, dałam radę przejrzeć Twoje rzeczy, które wydano mi w szpitalu... 

Zastanawiałam się dziś, czy przez ostatnie osiem dni była choćby chwila, w której nie myślałam o Tobie. Wyobraź sobie, że było (nie bądź zły) kilkanaście minut. Za płotem mamy nowego sąsiada, owczarka berneńskiego, młodego i strasznie pociesznego. Chodzimy do niego z Irusiem i podczas zabawy z nim właśnie na moment było mi "normalnie". Śmiejemy się, że to taka nasza dogoterapia :). Wiesz jak młody uwielbia psy. Powiem Ci, że jak Ramzes dorośnie, to będzie kawał cielska do przytulania, już jest, a ma dopiero cztery miesiące.

Byłam też znów w Twojej pracy. Irek, Ty Kochany miałeś tam odłożone książeczki dla Irusia i cholera nie zdążyłeś mu ich dać. Nie uwierzysz jaka to była dla niego radość. Dziewczyny była chyba trochę zazdrosne, bo jedna od razu chciała bym zniosła jej ze strychu Twoje komiksy o Asterixie i Obelixie, a druga przypomniała sobie, że kiedyś dałeś jej gwiazdę (nie znam fachowej nazwy), którą rzucali w żółwiach Ninja i kazałeś mi nic nie mówić, żebym się nie wściekła... Teraz każda rzecz, która wtedy była dla nich czymś mało ważnym jest prawdziwą świętością. Szkoda, że dopiero po śmierci docenia się wartość pewnych rzeczy. 

Dzisiejszy dzień był pod znakiem sprzątania. Dopiero dziś znalazłam w sobie dość siły, by zająć się tak przyziemnymi sprawami. Bo to Kochany nie jest tak, że ja cały dzień siedzę i roztrząsam to, co się stało. mam w sobie wielki ból, ale w ciągu dnia żyjemy w miarę normalnie. Twoje imię przewija się bardzo często, ale musimy żyć dalej. Jak to kiedyś powiedziałeś - "ja będę martwy, ale Ty żyj dalej...". Żyję Kochany, ale kiedy przychodzi wieczór jest mi potwornie ciężko. Dzieci śpią, a ja płaczę w poduszkę, a potem wstaje kolejny dzień i kolejny, który muszę przetrwać bez Ciebie. Nie wiem czy ten ból kiedyś minie i wiesz co? Nie chcę żeby minął. Chcę go czuć zawsze, tylko może nie aż z takim natężeniem. 

Znów mi tak zimno. Od razu, kiedy tylko zaczęłam pisać do Ciebie przeniknął mnie ziąb, i tak codziennie. Jesteś tu, ja wiem, że to Ty.

Moje listy do Ciebie... kocham je pisać. Czuję wtedy, że mogę powiedzieć Ci wszystko, a Ty odpiszesz mi... kiedyś, albo odpowiesz, kiedy będziemy już razem. To moja swoista terapia, wyraz miłości i odkupienie każdego dnia, w którym nie powiedziałam Ci jak bardzo Cię kocham, w którym gniewałam się na Ciebie i w którym traciłam czas na bzdury, zamiast spędzić go z Tobą. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że nie warto było robić pewnych rzeczy. Trzeba było spędzić ze sobą każdą minutę, jak najwięcej czasu... niestety, teraz już tego nie zmienię...

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka