Kochany mój, pamiętam każdą zmarszczkę na Twej twarzy, każdy siwy włos, każdą bliznę... Ile bym dała by móc znowu Cię dotykać chociaż przez chwilę, trzymać za rękę tak, jak tego dnia, kiedy widzieliśmy się ostatni raz... Pustki jaką zostawiłeś po sobie nic nie jest w stanie zapełnić.
To Ty nauczyłeś mnie doceniać małe rzeczy, bo nigdy nie dążyłeś do tego, by mieć więcej i więcej. Liczyły się dla Ciebie uczucia, a nie majątek. Kochałeś całym sercem, i to był nasz największy skarb... i strasznie żałuję, że nie zawsze umiałam to docenić. Ustawiłam sobie wczoraj w nocy Twoje zdjęcie jako tapetę na telefonie, a że telefon jest urządzeniem, po które najczęściej sięga się w ciągu dnia, mam Twoją twarz ciągle przed oczami. Masochistka ze mnie co? Uwielbiam to zdjęcie, bo takiego Cię zapamiętałam i tak własnie wyglądałeś tego, ostatniego dnia. Dlatego tak trudno mi uwierzyć, że umarłeś, bo na takiego nie wyglądałeś.
Z każdego kąta w domu wyziera samotność i łapie mnie swoimi mackami. Staram się wyrwać z tego letargu, wychodzić z domu kiedy dzieci nie ma i krążyć ulicami, którymi Ty chodziłeś przez prawie pięćdziesiąt lat. Niewiele to pomaga. Idę, ktoś mówi mi dzień dobry, ktoś się uśmiecha, a jeszcze inna osoba rzuca mi ciekawe spojrzenie - a ja... często nawet nie słyszę, pogrążona w rozmyślaniu o Tobie. Tak wiele jeszcze było przed nami...
Iruś świetnie sobie radzi w przedszkolu. Zaskakuje panie (i mnie również) dyskusjami o reinkarnacji i tekstami "mój tata mówił, że jest ostatnim z nieśmiertelnych". Nareszcie chwalą go, a nie tylko skarżą i wpędzają w kompleksy. Irek!!! Umarłeś, a ja mam mu teraz tłumaczyć czemu nie żyjesz skoro mówiłeś, że jesteś nieśmiertelny? Kiedy Wy prowadziliście takie debaty? Nic o tym nie wiem. Jutro miałam iść na cmentarz położyć obramowanie na Twoim grobie, wyrównać ziemię, niestety Iruś wrócił z przedszkola chory, więc nici z tego, bo nie mam go z kim zostawić :(. Sama nie dam rady zrobić wszystkiego na cmentarzu i potrzebny mi jest tam tata, więc automatycznie taty zostawić z młodym nie mogę. Nawet nasz wyjazd do Warszawy stoi pod znakiem zapytania, bo nie pojadę z chorym dzieckiem. Pamiętasz? Rok temu z okazji Twoich urodzin również planowaliśmy wyjazd, wtedy do Zakopanego i również wtedy Iruś był chory. Pojechaliśmy jednak, a potem pożyczaliśmy od pokojówek odkurzacz do "katarka" bo nie umiał sam wydmuchać nosa. Choroba minęła mu tam szybko. Teraz znów planujemy, ale już bez Ciebie... Bardzo mi przykro z tego powodu. Zawsze byliśmy razem, a nawet jak zdarzały się wyjazdy osobno, to każde z nas jak najszybciej wracało do domu, bo tu była nasza oaza, tu byliśmy my. Pomyśl jak bardzo tęsknię teraz, kiedy nie ma Cię już tyle dni, jeśli za życia tęskniliśmy za sobą już po kilku godzinach. Nie martw się jednak, jakoś to ogarnę... jak zawsze.
Wyprałam dziś Twojego flyersa. Matko, jaki on wypłowiały. Widać, że sporo z Tobą przeszedł i pamięta każdy Twój dzień. Nie wyrzucę go nigdy, bo to chyba jedyna rzecz, która pamięta tak wiele. No, może jeszcze glany, ale tych niestety nie mam... zostały pewnie gdzieś w pracy na warsztacie... Żałuję każdej rzeczy, która kiedyś tak mnie wkurzała - glany, kurtka, szelki, Twoja niechęć do golenia się... trochę tego było. Teraz wiem, że to były tak błahe sprawy i chyba trochę zazdrość o Twoją młodość, dotarło też do mnie, że każdą z tych rzeczy kochałam, bo była częścią Ciebie. Wiem też, że nie warto w życiu tracić czasu na kłótnie i obrażanie się, bo czas zbyt szybko leci i kiedyś tych cennych minut spędzonych osobno będzie bardzo brakowało. Lepiej usiąść, złapać się za rękę i powiedzieć "kocham Cię".
Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych
Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...
Najlepszą z Twoich chwil
Wiesz, że nadal nie znaleziono Twojej dokumentacji medycznej? Pani sekretarka miała dziś dzwonić, ale telefon milczy jak zaklęty. Nie podoba mi się to. Nie byłeś przecież zwykłym pacjentem, wszyscy nas tam znali i tym bardziej dziwne jest "zagubienie" papierów... Jestem już tym wszystkim bardzo zmęczona, ale nie odpuszczę i będę przebijała głową ten mur dopóki nie pęknie. Codzienność też daje mi się we znaki. Nie mam sił na nic. Wczorajsze zakupy nadal leżą na blacie w kuchni, pranie czeka w pralce... Każdego wieczoru planuję sobie ile rzeczy zrobię następnego dnia, a jednak wszystko na dzień dzisiejszy pozostaje w sferze planów. Zawsze pytałeś "po co Wam kobiety tyle ubrań?" - teraz wiesz, właśnie się przydały, kiedy nawet z pralką nie potrafię powiedzieć sobie dzień dobry. Nienawidzę tego stanu, a jednocześnie boję się kiedy minie, bo wtedy będę miała wyrzuty do samej siebie, że kochałam za mało, skoro potrafiłam przestać się smucić.
Bardzo Cię kocham.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.