środa, 21 stycznia 2015

ZAWIODŁAŚ MNIE...



Kochacie swoje dzieci,chcecie dla nich jak najlepiej ale nie doceniacie ich? Ciągle robią coś nie tak, zawodzą Wasze oczekiwania?
Moje dzieciństwo było całkiem ciekawe i wesołe, w sumie nie ma co narzekać. Kiedy zdałam maturę,pierwszy raz zawiodłam moich rodziców - nie poszłam na studia tylko do pracy. Oczywiście z postanowieniem, że za rok zdam na Filologię.
Niestety los zdecydował inaczej. Zaszłam w ciążę. Kolejny cios i zawód rodziców. Córka-samotna matka :( . Urodziłam córeczkę,ale według mamy i taty ciągle robiłam coś źle, źle ją ubierałam, źle wychowywałam, wszystko źle!!! Kiedy próbowałam zaprzeczać, słyszałam"mieszkasz u nas, to ma być tak jak my chcemy". Przykre to było, chciałam się wyprowadzić, ale nie miałam takich możliwości, a myśląc o córce, skuliłam ogon, bo gdzie miałaby lepsze warunki niż tutaj. Nie dawali mi uczyć się na błędach, chcieli żyć za mnie. W pewnych sprawach mieli rację, ale naprawdę w niewielu. Nie mogłam nigdzie wyjść sama słysząc"chciałaś dziecko to go wychowuj, my już swoje odchowaliśmy". Po czterech latach, zaręczyłam się z moim obecnym mężem. I tu popieram moją rodzinę, że byli przerażeni i wszelkimi siłami starali się mnie namówić do zmiany zdania. Z perspektywy czasu, też nie byłabym szczęśliwa gdyby córka zaręczyła się z alkoholikiem. Tym razem jednak postawiłam na swoje. Nie było łatwo na początku, ale walczyłam o to żeby mąż przestał pić, a dodatkowo motywowała mnie chęć udowodnienia, że rodzice nie mają racji. Udało się,byłam górą :) I oto mój mąż okazał się ukochanym zięciem, za którym zaczęli stawać murem, a ja tą złą. Moi rodzice nie mając do mnie zaufania nie zameldowali mnie w domu. w którym mieszkaliśmy. Nie wiem czego oczekiwali ode mnie. Nie jestem wylewną osobą (mam to po tacie), nie całuję każdej napotkanej osoby, nie liżę d..y.. ale kiedy jest potrzeba to jestem - zawsze. Bardzo zabolało mnie kiedy przepisywali mi działkę (bo tata gdyby ją miał, nie dostałby wczesnej emerytury), przepisali ją, ale bez dojazdu, bo takiej nie mogłabym sprzedać. Z góry uznali, że sprzedam, że roztrwonię pieniądze, że nie wiem jeszcze co. Dwa lata temu tata zachorował, miał operację, codziennie byłam u niego w szpitalu (byłam wtedy w ciąży) martwiłam się, bo go kocham. I dopiero wtedy tato chyba zrozumiał, że jestem dorosła, że radzę sobie, że podejmuję mądre decyzje, że może na mnie liczyć. Jednak zakorzeniona gdzieś nieufność nadal w nich tkwiła. Po roku zmarła mama, pozostawiła mnóstwo niezałatwionych spraw, również i spadkowych. Pogrzeb, umysłowo chory brat, sprawy bankowe, sądowe itp. zostało na mojej głowie, bo tata się rozsypał całkowicie. Zwykły testament bardzo by pomógł, ale niestety, mama go nie napisała. Dlaczego? Bo bała się, że wyrzucę ojca z domu. Popłakałam się. Uznałam, że nie ma sensu zabiegać o zaufanie. Tato popadł w depresję, zaczęły się ciągłe wizyty u lekarzy (zawsze byłam z nim). Pewnego dnia usłyszałam"Asiu, chcę przepisać na Ciebie wszystko". Nie wiem jaki był powód tego, do dziś tego nie rozumiem. W każdym razie pierwsze co zrobiłam, to we wniosku do sądu poprosiłam o tak zwane"dożywocie"dla taty w tym domu, a następnie spisałam testament - dla moich dzieci, żeby wiedziały że w nie wierzę i nie boję się powierzyć im tego co mam. Kilka dni po rozprawie, gdzie tata zapisał mi swój majątek , zdiagnozowali u niego tętniaka aorty. Straszny cios to był dla mnie, spędziliśmy kilka godzin na izbie przyjęć, a potem szpital i operacja. Codziennie dojeżdżałam do szpitala 100 km. Nawet wtedy jak tata był nieprzytomny i wiedziałam, że mnie do niego nie wpuszczą. Kilka dni po operacji wychodząc ze szpitala powiedziałam ojcu, że przyjadę jutro i wiecie co? On się zdziwił!!! Po tych wszystkich poradniach, wizytach i szpitalach, on się zdziwił. W głębi ducha nie wierzył, że może na mnie liczyć, myślał,że jak mi wszystko da, to go zostawię samemu sobie!!! Teraz jestem mamą trójki dzieci, też czasem powiem"w moim domu ma być spokój", czasem zastanawiam się, co z tych moich pociech wyrośnie, a czasem jestem zawiedziona ich zachowaniem. Ale nigdy nie pozwolę im odczuć ,że mnie zawiodły, że nie mam do nich zaufania, bo pozory naprawdę mogą mylić!!Kochajcie swoje dzieci bezwarunkowo i wierzcie w nie, a to na pewno zaprocentuje.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka