Bardzo intensywnie spędziłam dzisiejszy dzień, bo już rano wybrałyśmy się z najstarszą pociechą do galerii handlowej na zakupy. Była to chyba jedyna możliwość, żeby pogadać z nią tak szczerze. Galeria jest dość daleko, z samochodu mi w trakcie jazdy nie wyskoczy, pyskować nie będzie bo kto ma kasą, ten ma władzę(w tym przypadku ja), więc trzeba było korzystać. Brakowało mi tych naszych rozmów. Córka jest w wieku buntu, najważniejsi są znajomi, inny świat, a matka...głupoty gada. Udało nam się jednak dojść do porozumienia, jak się domyślam chwilowego, na tyle, że po powrocie do domu i zaliczeniu obiadu, pojechaliśmy jeszcze(już całą rodziną) zobaczyć żywą szopkę w Strumieniu. Najwyższy był na to czas, bo będzie jeszcze tylko dwa dni.
Wiele zwierząt można tam zobaczyć. Kury,gołębie, pawie, gęsi, alpaki, konie, owce, osły, strusie i prawdziwego, wielkiego wielbłąda. Córka zakochała się w alpace, drugiej było zimno, więc wszystko jej było jedno, a synka nie można było oderwać od króliczków. Matka musiała więc uciec się do małego kłamstwa i obiecać synkowi, że kupi mu takiego króliczka (nie określając bliżej kiedy ten moment nastąpi). Udało się, i przemoczeni(bo zaczął padać deszcz) wsiedliśmy do samochodu. Odnośnie samochodu - jeszcze nigdy moja bryka nie była tak brudna jak dziś.Na drodze chlapa i czarne błoto, a wszystko to"przylepia"się do karoserii. Zastanawiam się, jak ja domyję ten mój wóz? Już wiem :) - rękami męża :) Co do męża to jestem z niego dumna, bo rozchorował się dwa dni temu, dostał antybiotyki, i już zastanawiałam się nad ewakuacją z domu, bo jak wiadomo, chory facet umiera, ale nie było tak źle :) Co prawda wyrwałam się z domu do urzędu skarbowego, i teraz nie wiem co gorsze - chory facet czy skarbówka? Wracając do męża, nie zległ, nie umierał, zajmował się dzieckiem, posprzątał dom i zrobił obiad - prawie jak ja, kiedy jestem chora:) Dziś do tego wkopał do ziemi coś takiego...
...i umieścił karmik :) Ja, w podziękowaniu zabrałam się za pieczenie ciasta. Pierwszy raz dodałam mąki żarnowej i nie byłam pewna czy coś z tego wyjdzie. Z tej niepewności zapomniałam dodać cukru ;) Synkowi jak widać smakowało, bo wylizując miskę, wsadził do niej całą głowę.
Co prawda pytał co tak chrupie, ale uspokoił się jak usłyszał, że to takie specjalne chrupki ;) Na zdjęciu moje dziecko jest świeżo po kąpaniu, a mój mąż się temu wszystkiemu przyglądał ze spokojem, bo stwierdził, że wylizywanie miski to prawo dzieciństwa i wykąpie smyka raz jeszcze . I wiecie co? Wydaje mi się, że małemu bardziej smakowało, niż wtedy, kiedy dodaję cukier.
Jak już pisałam, mój synek cierpiał na zaparcia nawykowe, a przez ciągłe wlewki, jego jelita tak się rozleniwiły, że nawet teraz kiedy zaparć jako tako nie ma, to sam nie umie się załatwić. Od wczoraj włączyliśmy Debridat (syrop na poprawę pracy jelit), ale efektów na razie nie ma. O dziwo synek pije ten syrop, z płaczem, ale pije, i nie wypluwa. Obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to czeka nas szpital :( Najciekawsze jest to, że nawet kiedy siedem dni się nie załatwi, tonie odczuwa żadnych dolegliwości. Ma większy brzuszek i tyle.Udało mi się przekonać go żeby codziennie pił sok marchwiowo - jabłkowy i jadł dwa jabłka, ale do innych owoców nie da się namówić. Próbowałam też z maślanką, nic z tego. Ach, żal mi go :(
A co tam u Was? Jak minęła Wam sobota?
P.S Miałyśmy iść z córką wieczorem na "Gwiezdne wojny" ale odpuściłyśmy , bo sił zabrakło.
Fajna ta szopka :) A my dziś rodzinie prawie pół dnia graliśmy w biznes ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nigdy nie lubiłam gier.
UsuńNo to dzień wypełniony! Moja córa teraz ma etap bawienia się modeliną, więc pół dnia lepiłyśmy :-)
OdpowiedzUsuńMój też lubi"lepić" wszystkie kolory w jedną kulę ;)
UsuńOo, jaką piękna żywa szopka ☺ Oj, wiek buntu... też przez to przechodzę...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie w takim stopniu jak moja córka :)
UsuńCzasem warto dać się dziecku pobrudzić na nowo ;) Co do szczerych rozmów to ja zawsze lubiłam rozmawiać ze swoją mamą, do teraz idę do niej z problemami i zmartwieniami. Miałam oczywiście okres buntu, ale szybko minął. Trzymam kciuki żeby u Was też minął jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńWarto, warto, bo szczęśliwy jest wtedy jak nigdy :) U nas ten bunt trwa już bardzo długo i nie mija :(
UsuńDużo zdrówka dla synka i męża. Dla Was dziewczyny też. Wierzę, że córka szybko zrozumie, że chcesz dla niej jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńWiesz, ona rozumie, tak myślę, ale i tak robi na przekór :(
UsuńŹywa szopka zawsze na mnie niesamowite wrażenie robi, na Bąkach jeszcze większe :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie szopki.
Usuńu nas takich cudów nie ma. Ale dziś idziemy na jasełka w których młoda występuje.
OdpowiedzUsuńZ tymi zaparciami to przekichana sprawa. Współczuję.
Teraz już nawet nie zaparcia, tylko jelita ma tak leniwe, że nie umie sam zrobić.
Usuńciekawi mnie, że jeszcze nie znaleźli czegoś, co na stałe by pomagało w takich sprawach.
UsuńAle cudne zdjęcia. :-)
OdpowiedzUsuńbym się też pobrudziła:D
OdpowiedzUsuńNie ma jak to być dzieckiem :)
Usuńależ aktywny dzień. ;) ja w sumie tylko w pracy siedziałam i wieczorem poszłam jeszcze pograć w squasha, bo mój luby usiłuje się odchudzić i mu w tym pomagam, jak na dobrą kobietę przystało. :) a Twój mąż w chorobie jest niesamowity, bo normalnie takie cuda się nie zdarzają. wszyscy faceci, których znam, leżą wtedy i umierają. i oczywiście nie robią nic. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
My też zwiedzaliśmy szopkę, ale w Częstochowie :)
OdpowiedzUsuńBiedny synek :( Zaparcia to paskudna sprawa. Dla niektórych śmieszna a tak naprawdę potrafią utrudnić życie :(
OdpowiedzUsuń