I pomyśleć,że już niedługo stuknie sto dni mojego pamiętnikowego pisania. Kiedy zakładałam bloga (trochę wcześniej niż sto dni) nie podejrzewałam u siebie takiej systematyczności, a tym bardziej nie podejrzewałam, że ktoś wytrzyma moje codzienne pisanie .Jak się jednak okazuje są takie moje kochane osoby :), które mnie mobilizują i którym dziękuję :) Ja wiem, że czasem piszę bez ładu składu, czasem smęcę, a czasem "truje d..e", ale udaje mi się też chyba pisać niekiedy z sensem i ciekawie? Powiem Wam, że nie jest to proste pisać o codzienności, gdzie niewiele się dzieje tak żeby zaciekawić czytelnika, więc wybaczcie mi moje niedociągnięcia ;) Na początku pochwalę się moimi dzisiejszymi zdobyczami :)O pierwszej już nawet nie pamiętałam, w każdym bądź razie jest to prezent za zapisanie się do klubu ŻYJ ZDROWO.
Są czasem takie dni, gdzie mam wyjątkowo obniżony próg tolerancji na głupotę, i dziś był ten dzień. Wyspałam się rewelacyjnie, bo cudownie śpi się w świeżo wypranej pościeli (też lubicie to uczucie?), zwłaszcza po kiepsko przespanej poprzedniej nocy, ale za to obudził mnie ból głowy, brzucha i pleców (wiecie co to oznacza). Nie wróżyło to najlepiej mojemu samopoczuciu. Fakt pogarszał jeszcze ciągły wrzask synka. Powodem tego jest to, że moje córki ciągle krzyczą, jedna na drugą i kłócą się, więc synek podłapał od nich i już nie umie się z nimi inaczej komunikować. Kiedy jest ze mną sam, to wszystko jest w miarę ok, ale jak zobaczy którąś z sióstr to od razu wrzeszczy. On po prostu myśli, że tak się z nimi rozmawia.Trudno to wytrzymać, zwłaszcza, że córki też ciągle mówią podniesionym głosem. Mam chwilami ochotę wyjść i nie wrócić. Mój mąż chyba widział w jakim jestem stanie, bo kiedy przejechał z pracy i zjadł obiad, zabrał synka na plac zabaw, żebym mogła chociaż na moment pobyć w spokoju. Wzięłam tabletkę przeciwbólową, kawę i laptopa i delektowałam się błogą ciszą. Bardzo, ale to bardzo było mi tego trzeba. Kiedy wrócili, ja byłam już nastawiona bardziej pozytywnie do świata, a do tego zrobiliśmy synkowi na dworze konewką wielką kałużę i przez godzinę biegał po niej boso, więc jakoś zleciało do wieczora. Po za tym wszystkim myślami jestem już nad morzem. Mimo, że nasz wyjazd nadal stoi pod znakiem zapytania, to planuję sobie już wszystko. Ubrania wysyłam zawsze paczką (INTER-PACZKA) co kosztuje mnie 40 zł. ale nie muszę nic taszczyć, jedynie podręczny bagaż, a ubrania czekają na mnie na miejscu. Za 40 zł .mogę wysłać 60 kg ubrań i to w walizkach (nie muszą być w kartonie). Nie zapomnę jak na pierwsze wakacje wszystko woziliśmy ze sobą, a mąż potem tydzień rękami ruszać nie mógł.Teraz to mamy full wypas ;). Chciałabym już tam być. Patrzyłabym sobie teraz na zachód słońca, mąż kupiłby mi różę od dziewczyny, która chodzi z koszem tych kwiatów po plaży, później puścilibyśmy sobie lampion (wiem, że to niedozwolone, ale cii), na koniec jeszcze krótki spacer promenadą i do pokoju, kłaść małego spać. Z tym jego spaniem też nie wiem co robić, bo nie śpi już po południu, więc wieczorem zasypia o dwudziestej, co podczas pobytu nad morzem nie do końca mi pasuje. Zastanawiam się czy próbować jednak usypiać go w ciągu dnia i wieczorem spacerować po plaży, czy nie usypiać i siedzieć w pokoju od dwudziestej? Tak samo problemem będzie stołówka, bo już w ubiegłym roku za cholerę nie chciał na nią chodzić i jedliśmy na zmianę, w tym roku będzie pewnie podobnie :( Jak sobie z tym wszystkim poradzić? W domu bym mu nie odpuściła, ale na stołówce pełnej ludzi odpada zostawienie go wrzeszczącego. Pozostaje mi jedynie czekać i improwizować na poczekaniu. Tylko potem taka niepotrzebna"nerwówka"się robi i niepotrzebne kłótnie. Podziwiam rodziców, których dzieci słuchają, grzecznie siedzą na stołówce, nie krzyczą i są poukładane. Ja jestem chyba kiepską mamą, bo moje dzieci w żadnym wypadku takie nie są. Wiele błędów wychowawczych chyba popełniłam, a teraz są tego skutki.
Jakie są Wasze dzieci? Sprawiają Wam kłopoty?Jeżeli tak to jak sobie z tym radzicie?
Mój syn też daje popalić czasem ;) U nas działa system kar i nagród. Jest duży bo ma 6 lat i w takim wieku myślę, że jest łatwiej coś wyegzekwować. A jak był młodszy to w sumie nie pamiętam jak to wszystko się odbywało...
OdpowiedzUsuńAle pomyśl, że będzie dobrze w końcu jest już starszy o rok ;)
nie mów mi o dzieciach, niby ich nie mam bo wywiozłam, a wychodzi tak, że wiecznie to na telefonie to na Skype siedze bo młodsza płacze. a od kilku dni proszę się o telefon od starszej - bezskutecznie! ach te nasze dzieci.
OdpowiedzUsuńfajnie, że można sobie jakoś pomóc. 40zł nie majątek a jaka wygoda, super to wykombinowałaś!
i jeszcze raz dzięki za prezenty! chociaż wiesz, że ja tu nie jestem dla nich :)
Ja spędziłam dzisiaj z podopieczną 5 godzin i też dała mi w kość, to takie grzeczne dziecko, ale chce się tylko bawić ze mną, a nie z dziećmi :)
OdpowiedzUsuń